Rozdział 7

117 7 2
                                    

-Michi. Michi, wstawaj - Ze snu obudził mnie głos Yoshio.

-Co znowu? Daj mi spać!

-Wstawaj ptaszyno, musimy ruszać.

-Gdzie?

-Do twojego domu

-Po kiego?

-Bo twoja siostra przyjeżdza.

-Tutaj?!- Uniosłam głowe z nad poduszki i spojżałam na niego pytająco

-Nie, no co ty!- Yoshio zaczoł się śmiać- Do domu twojej macochy. Dlatego musimy zaras wylatywać, inaczej to Kora będzie pierwsza w domu. - Na słowa chłopaka zerwałam się z miejsca i pobiegłam do szafy. Wycią gnełam z niej bielizne, skarpetki, jeansy i T-shirt z biało-zielonym ombre i nadrukiem z pandą. Poszłam z żeczami do  łazienki. Ubrałam się, umyłam zęby włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż i wruciłam do pokoju. Yoshio stał na środku pokoju ubrany ( tak jak zawsze) na czarno, koło jego nóg stały dwie spakowane torby. Kiedy usłyszał że dzwi się otwierają odwrócił się w tamtą strone i uśmiechnoł się.

-Gotowa?

-Tak - Kiedy ja zakładałam trampki Yoshio zażucił torby na ramiona. Wyszłiśmy z pokoju, zamykając za sobą dzwi, po czym ruszyliśmy na dziedziniec.

-Nie jest ci za ciężko z dwiema torbami?

-Nie. Jestem silny, poradze sobie.

-A nie będziesz miał trudności z lataniem?

-Nie martw się ptaszyno. Poradze sobie

kiedy doszliśmy na miejsce od razu wzlecieliśmy w powietrze

-Skąd wiedziałeś że kora disiaj wraca do domu?

-Toshiro mi powiedział

-Kiedy?

- Wczoraj, gdy sie myłaś

-Ale skad to wiedział?

-Z tąd, że skoro ty jesteś Aniołem Zemsty, to wysoce prawdopodobne jest to, że ktoś z twojej rodziny też nim będzie

-Ale...

-Zadajesz za duzo pytań ptaszyno. Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie-Reszta podruży mineła w ciszy. Do domu wlecieliśmy  oknem od mojego pokoju., postawiliśmy torby na ziemi i zamarliśmy. Cały pokuj był przewrucony do góry nogami.Jak sie okazało resztra domu była  w podobnym stanie. Zeszlismy z Yoshio na dół, ale zatrzymaliśmy się na ostatnich stopniach. Usłyszeliśmy trzask dzwi, a po chwili do pokoju wbiegła mała blądynka w mundurku szkoły z internatem.

-Siostszyczko, wruciłam!

-Nie ma jej- Z kuchni wyszła zaniedbana i podpita Izabell. Radość dziewczynki natychmiast znikneła

-Jak to nie ma?

-Tak to! Została przyjęta do prestizowej szkoły z internatem.

-Dlaczego?

-Pewnie nie chciała cię widzieć! Odkąd nie ma Michi, Atshushi przestał się mną interesować, całe dnie spędza w pracy i nie wraca na noc do domu, a to wszystko przez ciebie!- Izabell uderzyła Kore w policzek, chciałam ruszyć jej na pomoc ale wmurowała mnie reakcja Kory. Wstała z podłogi i popatrzyła na matke świecącymi oczami, nagle z jej  pleców wyrosły krwistoczerwone skszydła a z palców staowe szpony. Izabell się przeraziła, z za pleców wyciągneła tasak i zamierzyła się na Kore. Nie czekając na nic zasłoniłam Kore własnym ciałem a nóż został wbity w moje lewe ramie.

_____________________________________________________________________________

Następny rozdział w przyszłym tygodniu

Anioł ZemstyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz