Część 1

7.5K 257 19
                                    


Troje młodych ludzi w aucie. Ona prowadziła. Tydzień temu odebrała prawo jazdy, a jeden z podekscytowanych przyjaciół, który teraz siedział na miejscu pasażera namówił ją na pierwszą wspólną przejażdżkę. Było już późno, ale wciąż duszno, ostatnio upały nie dawały żyć. Jechała przepisowo, czuła się pewnie za kierownicą. Przemierzali bez celu pogrążone w świetle latarni Londyńskie ulice, mijając raz za razem migające na pomarańczowo światła.

- Też kiedyś zrobię prawo jazdy! – Przyjaciel przekrzyczał muzykę nieustannie bębniącą z głośników, którą ona wciąż przyciszała, a on w odpowiedzi na to, podgłaśniał.

Widziała kątem oka jego prosty piegowaty nos poruszający się w górę i w dół w rytm muzyki i palce bębniące o kolano.

- Obiecaj mi tylko, że będziesz trzymał się ziemi! – Brunet w okularach siedział rozwalony wygodnie na tylnej kanapie, tuż za swoim przyjacielem. Na chwilę oderwała wzrok od drogi, by posłać mu rozbawione spojrzenie. Jego włosy targane były przez wiatr, tak samo jak podczas latania na miotle. Lubił pęd powietrza, więc otworzył okno na oścież, by wystawić przez nie głowę.

Popatrzyła na śmiesznie oburzoną minę rudego przyjaciela i nim się spostrzegła nad jego ramieniem znikąd wyrosły dwa żółte światła. Zdążyła tylko w akcie paniki nabrać powietrza do płuc i rozszerzyć oczy ze zdumienia...

BUM!

Lecieli. Nie wiedziała gdzie jest góra, a gdzie dół, gdzie zaczyna, a gdzie kończy się jej ciało, była jak w próżni, choć szarpało nią na boki, niczym szmacianą lalką zapiętą w pas bezpieczeństwa. Pod ściśniętymi palcami wciąż czuła miękki materiał kierownicy, a pod plecami fotel. Zamknęła oczy, gdy wciskanie hamulca nic nie dało i teraz mogła tylko czekać, aż okropne wirowanie się skończy. W końcu, po mocnym szarpnięciu, ustało. Próbowała otworzyć oczy, ale powieki były ciężkie, jakby posklejane. W uszach jej piszczało, przez co nie dobiegały do niej żadne dźwięki.

Gdy później o tym myślała, nie wiedziała jak to możliwe, że w tamtej chwili zachowała się tak logicznie, ale to pewnie działanie adrenaliny sprawiło, że wymacała zdrętwiałymi palcami różdżkę i wyszeptała.

- Expecto Patronum.

Srebrna wydra pobiegła po pomoc, potem nastała ciemność.

Wypadek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz