Część 7

4.1K 226 36
                                    



Hermiona pomimo jednorazowego wybuchu nie zmieniła taktyki i wciąż epatowała obojętnością. Draco nie dał się jednak nabrać. Spędził z nią przez ostatnie tygodnie tak dużo czasu, że poznał jej mimikę niemal tak dobrze jak Pansy, czy Blaise'a i nie umknęło jego uwadze, że gdy ostentacyjnie przeżuwała kawałek bułki, jej oczy ciskały w niego gromy. Praca nad tą upartą Gryfonką była długa i żmudna, ale w końcu zaczynało być widać niewielkie efekty.

Od afery z jedzeniem minęły trzy tygodnie, a jesień na dobre zagościła na Londyńskich ulicach. W tym czasie dwa razy pojawił się Neville Longbottom, na szczęście sam. Za pierwszym razem nie pozwoliła go wpuścić, zapytana przez aurora o to czy przyjmie gościa kręciła głową jak osioł. Tydzień później, gdy Neville zjawił się ponownie z bukietem kwiatów ze swojej szklarni, zrezygnowana kiwnęła głową i przyjęła przyjaciela. Podobno przez całe odwiedziny oboje nie powiedzieli ani słowa, Hermiona płakała, po raz pierwszy od dawna, a nauczyciel Zielarstwa tylko gładził ją po włosach. Wyszedł po trzech godzinach, gdy w końcu zasnęła, przygarbiony, jakby zabrał ze sobą cały ciężar trosk tej małej Gryfonki.

Draco nie ukrywał, że cieszy go poprawa jej zdrowia. Zawsze był ambitny i gdy coś zaczynał, to musiał to skończyć, nienawidził, gdy z jakiegoś powodu nie udawało mu się doprowadzić sprawy do końca. Niestety Granger nie poznała jego mimiki tak dobrze, jak on jej i gdy wchodził do jej pokoju z uśmiechem na ustach, ona wyglądała na obrażoną.

- Cześć, Granger, jak się czujesz? – Oczywiście nie odpowiedziała – Widzę nieznaczną poprawę, ale kilogram w ponad trzy tygodnie to wciąż słabiutko – Zacmokał.

Posłała mu pełne wyrzutu spojrzenie.

- Widać moja obecność podczas posiłków nie jest wystarczającą motywacją... A może spodobało ci się moje towarzystwo? – Parsknął cicho pod nosem, gdy Hermiona zamiast się zdenerwować tą sugestią, przymknęła tylko oczy, jakby prosząc o cierpliwość – Nie martw się, nie mam zamiaru rezygnować, choć to upierdliwe, wciąż będę tu przychodził trzy razy dziennie i pilnował, żebyś jadła, ale może jest coś co bardziej cię zmotywuje? Chcesz czegoś?

Zastanawiał się czemu wciąż zadaje na głos pytania, wiedząc, że ona i tak nie odpowie. Za każdym razem on gada i zdziera sobie gardło, szukając w jej twarzy jakiejkolwiek zmiany, która mogłaby być odpowiedzią na jego pytanie.

Cisza między nimi się przedłużała, aż w końcu stało się coś nieoczekiwanego. Hermiona uchyliła spierzchnięte usta i wydobyła z siebie chrypiący dźwięk.

- Jak?

Był w takim szoku, że w pierwszej chwili sądził, że się przesłyszał, w drugiej chwili wybałuszył oczy i otworzył szeroko usta, a z tego szoku zareagował tak głupio jak się tylko dało.

- Co jak?

Westchnęła przeciągle, jakby wypowiedzenie szeptem jednego słowa bardzo ją osłabiło. Spróbowała ponownie, długo zbierała się w sobie, kilka razy otworzyła usta i znów je zamykała walcząc sama ze sobą, aż w końcu udało jej się powtórzyć wyczyn sprzed paru chwil.

- Jak zginęli?

No tak, informacje. Granger zmotywuje jedynie wiedza, której nie jest w stanie posiąść, mógł się tego domyślić. Postanowił to wykorzystać. Przysiadł na swoim stałym miejscu na parapecie, jakby zapowiadało się na długą rozmowę i założył nogę na nogę.

- W wypadku samochodowym, uderzył w was inny samochód, pamiętasz? – Chciał się upewnić, bo może ona faktycznie straciła pamięć? Może Hart jest tak kiepskim magosychologiem, że nawet tego nie odkrył, albo po prostu mu o tym nie powiedział – taka opcja też istniała.

Wypadek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz