Część 6

4.2K 235 16
                                    


Hermiona była niespodziewanie problematyczną pacjentką. Jak na Gryfona przystało, upartą i nie skłonną do współpracy ze Ślizgonem. Po kilku pierwszych dniach panicznych histerii, krzyków i rzucania czym popadnie w personel medyczny zmieniła front i popadła w apatię. Całymi godzinami wpatrywała się w jeden punkt, czasami przy tym kołysała się w przód i w tył, a jej wzrok pozostawał pusty, pozbawiony tej charakterystycznej iskry. Już nie była żądna wiedzy, przestała być ciekawska, rozgadana i pouczająca, już nie posyłała morderczego spojrzenia wrogom, a szerokiego uśmiechu przyjaciołom, jej twarz zamieniła się w pustą papierową maskę. Dotychczasowe życie zmieniła na egzystencję.

Tego ranka Draco pracę zaczął od obchodu. Razem z Paige obejrzał wszystkich swoich pacjentów, wpisał w karty postępy leczenia i przeprowadził wywiady dotyczący samopoczucia. Na koniec została mu oczywiście Granger. Zbliżając się do jej pokoju kiwnął na przywitanie aurorowi, który powtórzył gest z uśmiechem.

- Jak tam panie Malfoy, odpoczynek udany?

- Dzięki, nie narzekam.

Aurorzy. Kiedyś uważał ich za bandę bezmózgich goryli z obsesja na punkcie czarnej magii, ale tych troje zmieniających się na stanowisku w Mungu zdążył jakoś polubić, a przynajmniej zaakceptował ich obecność. Zarówno Owen, Edan, jak i Chatwin nie wchodzili mu w drogę wykonując sumiennie swoją pracę, zaprzyjaźniając się po kolei z całym personelem. Początkowo traktował ich jak element dekoracji, ot dodatkowe gały śledzące jego poczynania, czyli kolejna przeszkoda na drodze do wyleczenia Granger. Jednak nie byli przeszkodą, byli po prostu nieodłącznym elementem jej bezpieczeństwa i musiał się z tym pogodzić. Paige, jak to Paige, gdy tylko była na zmianie przemycała im kawę, pączki, a nawet eliksir wzmacniający, więc od razu ją pokochali. Chatwin okazał się być jakimś dalekim kuzynem Efrain, więc szybko znalazł z nimi wspólny język, natomiast Elena z czasem stała się powodem rywalizacji Owena z Edanem, którzy prześcigali się w pomysłach na komplementy, prezenty i randki. Dzięki temu szybko zapomniała o Mafoyu, co bardzo mu było na rękę.

Z Draconem nie było im jednak tak łatwo. Mężczyźni początkowo zachęceni przez Paige zagadywali go, a to o pogodę, a to o samopoczucie, nie zrażeni wymownym milczeniem. Z czasem jego samego zaczęło to męczyć, wiec postanowił odpowiadać. Co prawda lakonicznie, nigdy nie wdawał się z nimi w dłuższą pogawędkę, ale jednak w miarę przyjaźnie.

- Co z Granger?

- Tak jak pan kazał: gdy tylko przyszedłem, przywitałem się z nią i powiedziałem, żeby zgłaszała mi wszystkie swoje potrzeby. Do tej pory jednak niczego nie chciała.

Draco był zdziwiony. Sądził, że poprosi chociaż o pergamin i pióro, albo o informacje. Na pewno jest ciekawa co tak naprawdę się wydarzyło, szczególnie, że jak się niedawno dowiedział, nie dostawała ani korespondencji, ani nawet żadnej prenumeraty. Gdyby przyleciała do niej sowa musiałaby przejść przez ręce pracowników, jej okno wciąż było zablokowane, a bez różdżki nie była w stanie go otworzyć.

Zapukał i wszedł do środka. Szatynka siedziała na łóżku ze smętnie zwisającymi bosymi nogami i z uporem maniaka wpatrywała się drzewo za oknem kołysane wiatrem. Nie zareagowała nawet wtedy, gdy stanęli przed nią wraz z Paige i wyciągnęli kartę.

- Jak się czujesz Granger?

Zero reakcji.

- Jak idą postępy w pracy z uzdrowicielem Hartem?

Zero reakcji.

- Nie będziesz ze mną współpracować?

Zero reakcji. Westchnął

Wypadek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz