Część 10

6.5K 327 96
                                    



Boże Narodzenie zbliżało się wielkimi krokami. W Wigilijny poranek Paige udekorowała całe piętro zielonymi girlandami upstrzonymi gdzieniegdzie sztucznym śniegiem. W świetle świec mieniły się kolorowe bombki, a na korytarzu pięknie pachniał świerk udekorowany anielskimi włosami. Główna pielęgniarka dwoiła się i troiła, by sztuczna rodzinna atmosfera poprawiła nieco nastrój pozostającym w szpitalu pacjentom i pracownikom, tym bardziej, że w tym roku to jej przypadł w grafiku dyżur.

W Wigilię rano, Draco kończąc długą nocną zmianę żegnał się z wszystkimi życząc im wesołych świat i wychodząc puścił oczko Paige, która jako jedyna zaangażowana była w jego plan. Hermiona pożegnała się z nim dość chłodno, gdy wszedł by złożyć jej życzenia.

- Jutro Paige zabierze cie na górę na świąteczny obiad – Powiedział, ale ona tylko przewróciła oczami.

- Tak, tak, wiem...

- Wrócę po świętach.

Machnęła ręką na pożegnanie i odwróciła się w stronę okna, a on wyszedł zostawiając ją samą.

Święta w Malfoy Manor jak co roku były niezwykle wystawne. W dzień Bożego Narodzenia wstał późno w swoim dawnym pokoju i rozpakował prezenty. Rodzice, Pansy i Blaise jak zawsze postarali się i kupili mu bardzo drogie, a zarazem kompletnie nieprzydatne gadżety. Wykąpał się i ubrał, by zejść na śniadanie. Nie zastał nikogo w małej jadalni na tyłach domu, więc pewnie Narcyza i Lucjusz zjedli już dawno i teraz zajęli się swoimi sprawami. Usiadł sam przy niedużym okrągłym stole, a skrzat domowy niemal od razu przyniósł mu śniadanie. 

Zapomniał już jak dobre jedzenie jest u rodziców. Posiadanie trzech wykwalifikowanych skrzatów procentowało w postaci ekskluzywnego życia. On sam posiadając tylko jednego i to kupionego stosunkowo niedawno, nie mógł więc pochwalić się tak wystawnymi posiłkami. Jego skrzat może był dobry w codziennych porządkach, ale nie gotował zbyt dobrze. Nie przejmował się tym zbytnio, bo i tak większość czasu spędzał w pracy i również tam się stołował, jednak odwiedzając rodziców przypominał sobie co znaczy naprawdę dobra kuchnia.

Po zapełnianiu żołądka zawlókł się do salonu w poszukiwaniu gospodarzy. Znalazł ich przed kominkiem rozmawiających cicho. Gdy wszedł zwrócił na siebie ich uwagę, odwrócili się w jego stronę, matka uśmiechnęła się i poklepała kanapę obok siebie, a ojciec zaproponował drinka.

- Dziękuję, ale jest jeszcze wcześnie, ojcze – Taktownie odmówił i usiadł koło matki.

- Draco, nie mielimy jeszcze okazji ci pogratulować – Powiedziała obracając w ręku kieliszek z sokiem żurawinowym i popatrzyła na niego z dumą.

- Czego?

- Wyleczenia tej mugolaczki, oczywiście – Ojciec wzniósł szklankę w geście toastu, po czym upił z niej łyk.

- Czytaliśmy artykuł o tobie w „Proroku" – Wyjaśniła Narcyza zerkając na męża, nie lubiła, gdy pił przed południem, ale ze względu na świąteczny nastrój postanowiła to przemilczeć – Pisali o tobie w samych superlatywach, jesteśmy dumni, że pokazałeś wszystkim jak zdolnym jesteś uzdrowicielem.

- Dziękuje, wymagało to ode mnie wyjątkowo dużo zaangażowania.

- Na pewno synku – Poklepała go po dłoni i odwróciła blada twarz w stronę ognia huczącego radośnie w kominku.

- Nastał czas, by nazwisko Malfoy znów stało się znane i poważane - Rzekł z przekąsem ojciec, osuszając swoją szklankę - Ja już jestem na emeryturze, czas, byś teraz ty wykazał się kreatywnością i kontynuował rodzinną tradycję, potrzebne ci są do tego znajomości.

Wypadek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz