|5k|
Spróbuj kruszyno, od jednego jabłuszka brzuch cię nie rozboli.
Oczekiwania, którym nie sprostałem to temat rzeka nie tylko dla mojego ojczyma, ale także i dla mnie samego. Jak bardzo spieprzyłem sobie przyszłość przekonałem się już w pierwszym tygodniu szkoły średniej, a co najgorsze dalej brnąłem w całe to nieciekawe bagno, bo uważałem, z resztą całkowicie niesłusznie, że matematyka to coś, co mi się opłaci. Skoro moja matka zawodowo projektowała kuchnie, a ojciec był konsultantem w jednej z firm budowlanych, stwierdzenie, że taka robota i dla mnie będzie odpowiednia, przyszło mi z łatwością. Co innego sama nauka tych dziedzin. Nie ucząc się na błędach, postanowiłem również kontynuować kierunek jaki obrałem w szkole zawodowej, zdać egzaminy z matematyki i dostać się na przeklętą architekturę, która ani mnie nie interesowała, ani nawet ostatecznie się nie opłacała. Może dwadzieścia lat temu tak, ale teraz nie. Tak mówiły statystyki i co drugi wykładowca. Zachęcające.
Dlatego też zajęcia o rodzajach podłoża pod budynki wprowadziły mnie w stan półsnu. Właściwie to ocknąłem się dopiero w momencie, gdy Profesor Wyżej Sram Niż Dupę Mam powiedział, że na dziś to wszystko, dziękuję.
Wróciłem do domu, po drodze robiąc niewielkie zakupy. Chłopacy chwalili bardzo moje potrawy i już nie tylko dlatego, że zwyczajnie nie chciało im się gotować. A każda pochwała, zarówno od Jeongguka, jak i Jimina była dla mnie na wagę złota. Lubiłem od nich słyszeć, że im smakowało, że się najedli. Była to miła odmiana od karmienia mojego rodzeństwa, które uważało, że im się należy. No cóż, ja ich wychowywać nie musiałem, prawda?
W domu był już młodszy ze współlokatorów. Słuchał głośno muzyki ze stereo, jak to miał w zwyczaju, gdy nikogo akurat nie było w domu. Gdy wszedłem, od razu wszystko ściszył.
- Nie przeszkadza mi - krzyknąłem do niego, zdejmując swoje ubłocone trampki, zostawiając je w korytarzu. Jeongguk zrobił głośniej, ale nie tak jak miał wcześniej. Gdy wszedłem do kuchni, by zająć się zakupami i jedzeniem, przyszedł do mnie, prezentując mi widok swoich umięśnionych, nagich ud. Miał na sobie luźną, białą koszulkę i czarne bokserki, w dodatku wyglądał jakbym przerwał mu trening. Cóż, w tej kwestii się nie pomyliłem. - Ćwiczyłeś?
- Tak - odparł, siadając z westchnieniem na krześle pod ścianą. - Siłownia dziś jest zamknięta, bo mają kontrolę BHP, a ja muszę trzymać formę.
- Jeden dzień przerwy nic ci nie zaszkodzi.
- Możliwe - odparł, dziękując za wodę, którą podałem mu pod sam nos, bo wyglądał na spragnionego. Dopiero teraz zauważyłem, jak czerwone ma policzki i czoło. Oddychał szybciej i świecił się od potu. - Wezmę prysznic - powiedział, gdy zauważył, że się na niego gapię.
Kiwnąłem głową i odrywając w końcu wzrok od jego osoby, zająłem się krojeniem warzyw. Gotowałem dość długo, włączając sobie do tego w telefonie lubiany ostatnio kanał na youtubie. Jeongguk już dawno zdążył się wykąpać, potem wrócić do kuchni i zacząć mnie obserwować, a danie nadal nie było gotowe. Zaoferował pomoc, ale powiedziałem, że wolę, by sobie odpoczął.
- Jak było na zajęciach, hyung? - zapytał potem, podczas gdy ja obierałem pomidory ze skórki. Robiłem tak, bo Jimin wspominał kiedyś, że często mu się ona przykleja do gardła i wymiotuje potem.
- Nudno - odparłem, wzruszając ramionami. - A w szkole?
- Nudno.
- A w akademii?
- Tam super. Mamy choreografię do nowej piosenki Vip. Znasz ich?
- Coś mi się obiło o uszy.
CZYTASZ
poisoned apples | kth&pjm&jjk
FanfictionTaehyung wkraczając w dorosłe życie, zaczyna od przeprowadzki do stolicy. Chce uciec od Daegu, zostawić za sobą wszystko to, co przypomina mu o dawnej miłości i zatrutych jabłkach, którymi się karmił. Jedak jego nowi współlokatorzy przypomną mu ich...