|I| with honey

2.4K 174 88
                                    

|4,8k|

Uciekaj nim cię oddech zatruty owionie,
Jeśli nie chcesz kląć reszty twojego żywota.

~ "Sonety odeskie, Patrz mi w oczy" Adam Mickiewicz



To jaki był piękny, trudno opisać słowami. To, jak idealnie wyglądał każdy cal jego ciała, jego buzi, jego dłoni, jego całego, to coś wyjątkowego. On był wyjątkowy. Żadna mała blizna i niedoskonałość, nie odejmowały mu ani grama urody. Jego roztrzepane na poduszce włosy, jego lekko otwarte usta, pogrążony we śnie umysł, wszystko to tak piękne, odejmowało mi mowę.

Tak samo piękny, choć w zupełnie inny sposób był Jimin, który niczym burza wpadł do pokoju. Miał białą koszulkę, uśmiech na twarzy i wyciągnięte w moją stronę ręce. Popatrzył na nas i wskoczył do łóżka, budząc Jeongguka, który przecież nie mógł się na niego gniewać.

- Dzień dobry - powiedziałem, tuląc go do siebie. Jimin pocałował mnie, mocno przylegając do mojego ciała. Potem spojrzał na zaspanego Jeona.

- Hej, Kookie - zanucił i jego również zaszczycił całusem, jednak w czoło. - Ale się dziś wyspałem, o matko.

- A ja zaspałem właśnie na lekcje, prawda? - powiedział Jeongguk, z chrypką, którą po chwili wykaszlał.

- A masz coś ważnego? - zapytałem, pamiętając, że miał problemy z angielskim. Nie chciałem mu "truć", ale też nie chciałem by zawalał szkolę.

- W sumie nie bardzo - mruknął i znów położył głowę na poduszkę. - Pieprzę, nie wstaję dziś.

Jeongguk faktycznie miał tego dnia lenia. Z resztą, cała nasza trójka nie zrobiła nic produktywnego przez najbliższe godziny. Były jednak tego plusy.

Zapamiętałem ten dzień, jako coś miłego, jednocześnie też jako pewnego rodzaju lekcję.  Spędziliśmy go w trójkę, grając na konsoli do upadłego, zajadając się zamówioną pizzą, na którą wydaliśmy za dużo pieniędzy, bawiąc się jak małe dzieci i wygłupiając. W sumie wszystko by wyglądało, jak spotkanie zwykłych kumpli, którzy urządzili wieczór z niezdrowymi przekąskami i nową Fifą, gdyby nie późniejsza gra i jej następstwa.

Gdy już znudziła nam się konsola, bo och, siedem godzin wyładowywania się na padach to naprawdę sporo, Jimin zakręcił pustą butelkę po coli. Zupełnie przez przypadek, urodził się pomysł. A że cały dzień, obaj wyjątkowo mocno mnie kusili, nieważnie czy świadomie, czy też nie, postanowiłem to wykorzystać.

- Prawda czy wyzwanie? - zaczął Jimin, patrząc na mnie. Od razu wyłączyliśmy Fifę, puszczając jakąś play listę z Internetu. Blondyn rozłożył się wygodnie na kanapie w salonie, a my z Jeonggukiem usiedliśmy po turecku koło niej.

- Prawda. Tak na początek.

- Czy Sana robiła ci loda?

- Kurdę, widzę, że z grubej rury od razu - zaśmiałem się nerwowo. - Nie. Nie robiła.

- To słabo - rzucił Jimin, uśmiechając się zwycięsko. - Ma szczęście, cipa - mruknął, specjalnie całkiem głośno, by komentarz nie umknął mojej uwadze. 

- Ej, nie zaczynaj znów - poprosiłem, łapiąc z butelkę. - Ostatni raz grałem w to na początku gimnazjum - zaśmiałem się, przypominając sobie czasy, gdzie najbardziej hardcorowym pytaniem było "całowałeś się już z języczkiem?", jakby właśnie ten język był we wszystkim najważniejszy, a podkreślenie go w pytaniu wywoływało salwę śmiechów. Zakręciłem. Jimin. - Prawda, czy wyzwanie?

poisoned apples | kth&pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz