|II| kernel

1.5K 141 89
                                    

|4,1k|

Zasiałem w tobie nasionko strachu, które wykiełkowało, a jego owoce jadasz do dziś.


Jeszcze raz rzucam okiem na ekran telefonu. Zdjęcie ustawione na tapetę wydaje mi się teraz tak stare, jakbym nie zrobił go miesiąc temu, a pewnie z dekadę. Twoje usta lśnią od śliny, tak samo jak moje. Oczy masz wesołe, ale twarz zaróżowioną, bo przecież dopiero co cię całowałem, a to zawsze wprawiało cię w dobry nastrój, mimo tego, że nadal lekko się wstydziłeś.

Ponownie otwieram okno wiadomości. Wystukuję kilka słów, a potem je usuwam. Czy jest sens pisać ci to samo jeszcze raz? Skoro w nocy wszystko sobie wyjaśniliśmy to pewnie nie, ale jednak ponownie otwieram rozmowę z tobą. Nie wiem, jak zacząć. Mylą mi się litery i gubię sens zdań. Denerwuję się, ale nie mogę bezczynnie siedzieć. Nie potrafię uwierzyć, że to naprawdę się dzieje, że to co mówisz to żaden kiepski żart. Nikt się nie śmieje. Właściwie to jestem na skraju załamania.

Esemes nie wystarczy. Dzwonię do ciebie. Staram się przełknąć gorzką gulę w gardle, ale po chwili wnętrze ust wypełnia mi kwaśny posmak i, gdy już jestem pewny, że za chwilę zwymiotuję, odbierasz.

- Yoongi! - krzyczę wręcz, bo mimo wszystko cieszy mnie, że kompletnie mnie nie zignorowałeś.

- Tae, proszę cię... - zaczynasz, ale przerywam ci.

- Yoongi, chcę ci tylko powiedzieć, że za godzinę masz pociąg. Ten, o którym wczoraj rozmawialiśmy. Będę czekał na peronie, tam gdzie zawsze, proszę przyjedź. Nie wierzę w to, co mi powiedziałeś, to jest...

- Tae, błagam...

- ...niemożliwe - dokańczam, nie słuchając twojego głosu. Nawet nie wiem, kiedy zaczynam płakać. - Jeśli przyjedziesz, wyjaśnimy to sobie, powiem rodzicom, tak jak obiecałem, nie będę już tchórzem i cholera, Yoongi kocham cię, dobrze wiesz. Będę czekał na peronie.

- Nie przyjadę - mówisz, ale wiem, że wykrztuszasz to przez łzy.

- Przyjedź, Yoongi, przyjedź. Będę na peronie. Jeśli cię tam nie zobaczę to będzie znaczyło, że to wszystko było kłamstwem. A ja nie chcę o tym nawet myśleć.

- Tae, posłuchaj mnie - mówisz trochę wyraźniej, a ja drżę. Boję się tego, co mogę usłyszeć. Nie docierają do mnie informacje ze świata zewnętrznego. Nie słyszę śmiechu bohaterów komedii, która leci gdzieś w tle, nie słyszę piszczenia czajnika. Ledwo rejestruję własny oddech. - Wszystko ci wczoraj powiedziałem. Poznałem kogoś - szepczesz, a we mnie uderza to zdanie tak mocno, że dosłownie czuję jakby naraz łamały mi się wszystkie kości, jakby ktoś wbijał mi szpilki pod skórę. - Przepraszam. Naprawdę. Wiem, że ci obiecałem, że ta przeprowadzka niczego nie zmieni, ale...

- Ale... - powtarzam za nim tak cicho, że sądzę, że i tak mnie nie słyszy. Z resztą mówi dalej.

- ... tak wyszło. Głupio mi, tak strasznie mi z tym źle. Nie chciałem tak tego kończyć i mam wyrzuty sumienia, ale nie chcę cię okłamywać. To koniec, a ja nie przyjadę.

Przez chwilę milczę, starając się pojąć to, co do mnie powiedziałeś. Skupiam wzrok na obgryzionych skórkach przy moich paznokciach. W całym domu pachnie jabłkami, a od podniebienia nie chce odkleić mi się skórka tego owocu. Patrzę na zegarek na ścianie. Długa wskazówka wystylizowana na różdżkę wskazuję, że odkąd zacząłem rozmyślać nad napisaniem do ciebie minęło dwadzieścia osiem minut.

- Będę na peronie - mówię znów, zamykając oczy, pozwalając łzom zmoczyć moje policzki. - Wiem, że przyjedziesz, bo to co mówisz to nieprawda. Mówiłeś, że mnie kochasz.

poisoned apples | kth&pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz