|II| my garden

1.9K 193 184
                                    

|3k|


mam swoje miejsce, w którym rosną drzewa owocowe, ale nie wpuszczę cię, bo jeszcze mnie z nich okradniesz. tragedia. to by była twoja tragedia.


Obserwacja nieba może się wydawać niektórym bezsensowna. Sam fakt tego, że oglądane przez nas gwiazdy są tak daleko, a w dodatku znaczna ich część już dawno wygasła jest dość dołujący. Mikrobiolog może nie tylko zobaczyć bakterie pod mikroskopem. On może umazać w nich palce. Astronom nie. Mogłem przypatrywać się konstelacjom i punktom na niebie, a wiedzę o nich opierać na książkach ludzi mądrzejszych ode mnie, ale szansa na zobaczenie takiej z bliska była równa zeru. Nie przeszkadzało mi to. Podziwiałem gwiazdy z daleka, tak jak nauczył mnie tego ojciec. I choć kontaktu z nim nie miałem od wielu lat, w końcu świadomie mnie zostawił tak jak i mamę, to gdzieś w głębi serca, pośród całego wyrzutu skierowanego w jego stronę to byłem wdzięczny za ten aspekt. Za te gwiazdy, które mi pokazał. Do końca swojego życia nie miałem okazji mu za nie podziękować, ale wierzyłem w to, że potrafi z nich wyczytać nie tylko ich ułożenie, ale i moje wdzięczne, zranione spojrzenie.

Nauka w Kwangdzu wymagała ode mnie więcej niż ta w Seulu. Co prawda rysunki niewyobrażalnie bardziej mnie do siebie zraziły niż fizyka, którą jednocześnie kochałem, ale i której nienawidziłem, szczególnie gdy przychodziła sesja, ale cieszyłem się, że kiedyś trafiłem na Techniczny Uniwersytet Seulski. Dzięki niemu wiedziałem, że decyzja o przeniesieniu była najlepszą z możliwych. Wiedziałem, co straciłbym zostając przy architekturze. I gdy dzięki umiejętnościom i wykształceniu dostałem po latach studiów pracę w stacji badań kosmicznych, byłem wdzięczny niebiosom za to, że ołówek złamał mi się w odpowiednim momencie, a kartka podarła.

Wraz z początkiem lipca, tego samego roku, którego porzuciłem pierwsze studia, porzucił nas Jeon Jeongguk, jedna z moich wielkich miłości.

Stanął w drzwiach z walizką i torbą sportową na ramieniu i ostatni raz poprawił przy nas włosy.

- Już jutro obetną cię na łyso - powiedział przez łzy Jimin, który tak bardzo przeżywał wyjazd młodszego, że całą noc płakał, tuląc się do tancerza, powtarzając, że bez niego nie da sobie rady.

Jeongguk zaśmiał się lekko, ale wiedziałem, że się denerwuje. Dłonie i warga mu drżały, rozglądał się nerwowo i powstrzymywał płacz. Czekaliśmy, jak jego tata zadzwoni, by powiedzieć, że jest już pod blokiem.

- Miło było tu mieszkać - wykrztusił z siebie, unikając zarówno mojego, jak i przede wszystkim Jimina wzroku.

Park nie wytrzymał. Znów rzucił się młodszemu w ramiona, sprawiając że i ten pękł. Obejmował szczelnie mniejsze ciało i ścierał łzy, jakby wstydził się tego, że też jest mu w tej chwili cholernie trudno. Ja sam serce miałem w kawałeczkach, ale to moje już go nie obchodziło. Właściwie to odkąd usłyszał te przeklęte słowa, które przez telefon kierowałem do Min Yoongiego już przestał zawracać sobie mną głowy. I często myślałem, czy nie lepiej by było, gdyby moja wizja się spełniła. Mógłby się wyżyć. Dusiłby mnie, a na końcu zadźgał nożem. Poderżnąłby mi gardło. Ale to była tylko halucynacja. To, że Jeongguk mnie nienawidził, nie znaczyło, że chciał mojej śmierci. Sam przecież przyznał, że nadal coś do mnie czuje, ale przyćmiewa to gniew. Ostatecznie chyba nigdy do końca mi nie wybaczył.

Myślę, że Jeon pierwszy raz wtedy odkrył, że zakładanie czegoś z góry prowadzi do szaleństwa. Zakładał przecież, że to Jimin będzie tym, który okaże się niestały w uczuciach, a ja będę "tym dobrym hyungiem", który go nigdy nie skrzywdzi. Wiem, że zawiodłem go i nawet po latach, nie dziwiłem się mu za tą nienawiść.

poisoned apples | kth&pjm&jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz