#10

430 18 1
                                    

- To może teraz coś zjemy?- spytał Marco, gdy wracaliśmy do jego samochodu po godzinnym spacerze.
- Proponujesz to z grzeczności, czy dlatego, że tobie chce się jeść?- spytałam podejrzliwie.
- Zdecydowanie to drugie- odpowiedział chłopak, na co zareagowałam śmiechem. Wtuliłam się bardziej w ramię piłkarza i z uśmiechem na twarzy zmierzałam do auta. Jednakże zniknął on tak szybko jak błyskawica na niebie. Powodem był tłum dziewczyn, które dosłownie rzuciły się na Asensio. Nie przejęły się w ogóle moją obecnością. Zalały go falą głupich pytań takich jak: co u ciebie? jak się gra w Realu? Marco nie chcąc wyjść na nieuprzejmego odpowiadał na nie oraz pozował do zdjęć. W między czasie zostałam odepchnięta gdzieś na bok. Ze skwaszoną miną czekałam, aż cały ten cyrk się skończy. Miałam nadzieję, że szybko pójdzie, ale przeliczyłam się. Tłum oblegał piłkarza dobre 10 minut i wyglądało na to, że będzie dłużej. Uznałam, że nie będę dalej tak stać jak słup soli, tylko pójdę poczekać przy samochodzie. Tak więc zrobiłam. Po kolejnych 10 minutach raczył zjawić się piłkarz. Przeprosił mnie za to, że musiałam tak długo czekać. Następnie odpalił auto i ruszył pod wskazany przeze mnie wcześniej adres. Po paru chwilach znajdowaliśmy się pod, najlepszą według mnie, lodziarnią w Madrycie.
Właścicielem był bardzo sympatyczny, starszy pan Samuel. Gdy zobaczył nowych klientów, na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.
Zamówiliśmy lody i jeszcze chwilkę porozmawialismy ze sprzedawcą.
Około godziny 17.30 Marco odstawił mnie do domu, tylko dlatego że o 18 miał trening. Był chętny nawet z niego zrezygnować, aby spędzić wieczór ze mną, ale przekonałam go aby tego nie robił. Pożegnał mnie całusem w usta oraz przytulasem. Było to bardzo słodkie. W wyśmienitym humorze weszłam do domu. Udałam się do salonu w celu obejrzenia czegoś w telewizji. Gdy zajęłam miejsce na kanapie, doszedł do moich uszu głos mamy.
- Camila muszę na chwilkę wyskoczyć do sklepu. Alvaro jest u kolegi na noc- powiedziała szybko przemierzając salon. Chwyciła torebkę leżącą obok mnie, posłała całusa i wyszła z domu. Tyle ją widziałam. Pokreciłam głową ze zrezygnowania i wróciłam do oglądania tv. Chwilę później z mojego żołądka wydobył się dźwięk, oznaczający, że trzeba coś zjeść.
Ruszyłam do kuchni, zastanawiając się co ugotować. Otworzyłam lodówkę, w której świeciło pustkami. Z grymasem na twarzy chwyciłam mleko i zamknęłam lodówkę. Wyjęłam miskę z szafki, nasypałam do niej płatków i zalałam białą cieczą. Już miałam chwycić za przygotowane jedzenie, gdy usłyszałam dziwny dźwięk. Hałas roznosił się po całym domu, w którym panowała cisza. Zaniepokojona owym zdarzeniem, otworzyłam szufladę i wyjęłam z niej jeden z noży. Powoli zmierzałam do miejsca skąd dochodził owy dźwięk. Jak się okazało, wydobywał się on z korytarza prowadzącego do drzwi wejściowych. Ostrożnie wyjrzałam zza ściany. Zauważyłam cień za drzwiami, a po chwili to co znajdowało się za nimi. Do pomieszczenia wszedł, ubrany na czarno, mężczyzna z kominiarką na głowie. Chciałam powoli i cicho się wycofać, ale przeszkodził mi to wazon stojący na komodzie. Niespodziewanie spadł on na podłogę, roztrzakując się przy tym na kilkadziesiąt kawałeczków. Przestraszona, biegiem ruszyłam ku schodom, aby móc schować sie w jednym z pokoi na górze. Serce biło mi coraz szybciej z każdym krokiem słyszanym za sobą. Biegnąc zrzucałam wszystko co się dało, aby spowolnić napastnika. Niestety wypuściłam z ręki nóż, który był moją jedyną nadzieją na ewentualną obronę. Wbieglam na górę i chciałam chwycić za klamkę do swojego pokoju ale...
Wystrzał...
Ból...
Upadek...
Czułam niemiłosierny ból w okolicach żołądka. Odruchowo położyłam rękę w miejscu, gdzie zostałam postrzelona. To był mój błąd. Widok krwi sprawił, że zrobiło mi się słabo. Ze swojej zakrawawionej ręki wzrok przeniosłam na mężczyzne. Napastnik wpatrywał się we mnie swym zimnym wzrokiem. Jego zielone oczy uważnie badały moją sylwetkę. Podniósł pistolet na wysokość mojej głowy. Palec spoczywał na spuście.Wstrzymałam oddech czekając na najgorsze.
- Camila!- usłyszałam z dołu. Napastnik słysząc wołanie spłoszył się i uciekł najprawdopodobniej przez okno. Skupiając wszystkie siły podniosłam się i ruszyłam do schodów. Z każdym krokiem czułam ból, który stawał się coraz mocniejszy. Moja koszulka już dawno przesiąknęła krwią...
- Camila gdzie... O mój boże Camila! -krzyknął Marco wyłaniają się zza kolumny. Po chwili znajdował się na samym szczycie schodów, tuż obok mnie- Co Ci się stało?
- Szybko, jedźmy do szpitala- wysapałam opierając się o jego ramię. Chłopak zareagował natychmiast. Wziął mnie na ręce i zaprowadził do samochodu. Po drodze nie obyło się bez pytań kto ci to zrobił, ani czy dobrze się czuję . Na odcinku 10 minut od szpitala czułam, że tracę kontakt z otaczającym mnie światem.
- Marco... - szepnęłam
- Już zaraz będziemy, wytrzymaj jeszcze chwilę- odpowiedział chłopak, dociskając pedał gazu.
- Kocham cię... Wiesz? - spytałam ledwo słyszalnie. Ostatkiem sił spojrzałam na piłkarza, który również zerknął na mnie. W jego oczach widziałam łzy... To była ostatnia rzecz jaką zobaczyłam przed ciemnością....

Dałeś mi szczęście | Marco AsensioOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz