I Want It Back

11 1 0
                                    

Kręciłem pierścieniem na stole, wyrywając sobie pojedyncze włosy z mojej lewej ręki. Siedziałem nad tym zdzierstwem już dobry tydzień, jednak nigdzie nie mogłem znaleźć żadnej informacji na jego temat. Żaden z moich przedmiotów skonstruowanych z czarnej magii nie pasował do tego, a tym bardziej nie pomagał mi się zbliżyć do sedna sprawy. Czułem, na samym początku, gdy wziąłem go w swoje dłonie. Czułem, jak wielka z niego uderza moc. Jednak dzień po dniu, ta moc stawała się słabsza. Bałem się go założyć, byłoby to najbardziej nieodpowiedzialna rzecz z mojej strony. Czarny obiekt, to rzecz, której bez sprawdzenia, nie powinno się nawet brać do rąk. A w dodatku ten kryształ, Czerwona śmierć.... Tak nazwali go pierwotnie szamanie, którzy wędrowali 1000 lat temu po świecie, w poszukiwaniu najtrwalszych minerałów na Ziemi.

Jednak... Co mi pozostało?
Chwyciłem ponownie pierścień, zaciskając go niepewnie w swej dłoni. Po kolejnych paru minutach bezczynności założyłem go na swój serdeczny palec.
I ponownie to poczułem, poczułem tę ogromną moc, która wręcz wykrzykiwała moje imię.
A najbardziej przerażające w tym wszystkim był fakt, że największa w tym pierścieniu energia należała do mnie. Próbowała się wedrzeć w moje ciało, poszukując dostępnych komórek, które pozwoliłyby mi przyswoić magię. Jednak takowe wymarły, wraz z narodzeniem się tych wampirzych.  Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w płacz, śmiech, gorycz mocy, która znajdowała się w tym pierścieniu. Nie... Gorycz osób, wchłoniętych przez ten pierścień.
W tym momencie mogłem wyczuć każdą z osobna... A najbardziej ciekawa, była ta o posmaku NIEBYWAŁEJ radości. Chciałbym wiedzieć, kto mógłby aż tak cieszyć się z bycia zamkniętym w tej pustej skorupie, będąc skazanym na wykorzystanie jego sił.

Po południu odwiedziła nas Melanie, na szczęście, nie musiałem spędzać z nimi zbyt wiele czasu. Nie lubiłem jej, czułem wewnątrz swojego ciała odrzucenie do jej osoby. Miałem wrażenie jakby to ona była temu wszystkiemu winna. Jednak... To nie ona przecież spaliła całe miasto, i to nie ona ukradła te malinowe usta. Wiedziałbym, gdyby tak się stało.

Wiecie jakie są plusy wampirów? Super szybkość, niewiarygodny słuch, Wielka, potężna siła... I powrót wspomnień wymazanych przez inne wampiry. Jednak tej ostatniej rzeczy nie mogłem otrzymać. Nigdy nie rozumiałem, dlaczego tak się stało. Ale jestem pewien, że YoonGi, na pewno chociaż raz tego użył. Inaczej nie miałbym żadnych luk w pamięci, takich jak w tamtym klubie. I pewnie większość by teraz powiedziała  - A na cholerę Ci te wspomnienia? Ciesz się, że żyjesz i masz tak cudownego chłopaka.

Taak.... YoonGi jest cudowny, jest tak zwanym idealnym materiałem na męża. Jednakże, to przez ten brak wspomnień, przez te niewielkie przebłyski nie mogę nawet współżyć z nim jako jego chłopak. Gdy tylko zerknę w jego stronę, widzę te piękne, malinowe usta, które zapadły w mojej pamięci i nie mogę ich z niej wyrzucić. Czasem sam ich przebłysk przyprawia mnie o dreszcze, a moje ciało czuje się podniecone.
Zwariowałem, na pewno zwariowałem...

Wieczorem wykonałem parę telefonów, aranżując bardzo ważne dla mnie spotkanie. Musiałem ponownie zmierzyć się z moimi problemami twarzą w twarz.
Zatem, wróciłem do swojego rodzinnego miasta, do podziemi, nasiąkniętych moją magią.
Po raz pierwszy od tylu miesięcy otworzyły się przede mną otworem, Czuły moją moc, moją moc ukrytą w pierścienie.
Wnętrze wyglądało dosłownie tak samo jak wcześniej. Wszystko leżało na swoim miejscu, a księga czarów moich przodków stała tuż przede mną.
Przestudiowałem ją ponownie, poszukując jakichkolwiek zaklęć, które pozwoliłyby wampirowi przyswoić pierwotną moc czarownicy... Jednakże, minęła noc, rozpoczął się kolejny poranek, a ja nic nie znalazłem. Czułem wewnętrzny ból, który nie mógł opuścić mojego serca. Tęsknię za swymi mocami tak bardzo, jak za tym chłopakiem, którego imienia nie pamiętam.
-Szukałam Cię wszędzie, kruszynko.. Widzę, że zauważyłeś obecność swojej mocy w tym pierścieniu? -zaśmiała się podchodząc spokojnie do mnie, obdarowując mnie krótkim pocałunkiem w czoło. Uwielbiała to robić, traktowała mnie jak swego syna, którego nigdy nie mogła mieć.
-Martho, Czy jest sposób na to, bym odzyskał swoje moce? -Zapytać nigdy nie zaszkodzi, pomyślałem. Dziewczyna zachichotała unosząc delikatnie brew. Najpewniej, to pytanie powinno znaleźć się na pierwszych stronach Google.
-Oh, mój drogi. Oczywiście, że możesz odzyskać swoje moce. Kiedyś istniała pewna grupa, sekta czarowników. Zwali siebie heretykami. Przemieniali się w wampiry, doszukując się możliwości zostania hybrydą. I po 500 latach, pewien wędrowiec, szaman, zwany Connorem, udowodnił, że na tym świecie nie istnieje balans. Udało mu się posiąść moc czarownika, będąc tą kreaturą.
-Jak mam tego dokonać? - Zerwałem się z krzesła podekscytowany, obserwując jednak tym samym każdy ruch ciała Marthy. Nie raz, pozwalała sobie na takie malutkie kłamstewka, byleby zobaczyć zarys uśmiechu na mojej twarzy. Typowa matka...
-Dobrze wiesz, że każda moja pomoc ma swoją cenę.
-Jeśli przywrócisz mi moje moce, obiecuję Ci, że moc Melanie, będzie podzielona między nas. -wysyczałem, uśmiechając się szeroko. W końcu dostanę to, czego chcę.

Endless Christmas ~VKook/TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz