Tsuyu była zmęczona. To był długi piątek. Biegała po całym mieście, pomagając kilku starszym obywatelom przenieść się ze starego domu do nowego i cieszyła się, że jest w akademiku, je kolację i odpoczywa przez resztę weekendu. Zbliżyła się do budynku akademika, gdy słońce powoli zaczęło się ustawiać. Spojrzała na gwiazdę na wielobarwnym niebie, ale zamiast tego ujrzała tyły ptasiego nastolatka gapiącego się w dal.
- Fumikage! - krzyknęła
Chłopiec nie zareagował.
- Musiał mnie nie słyszeć. - mruknęła do siebie. Wystrzeliła językiem na półkę i podciągnęła się na dach.
- Fumikage.
Podeszła do chłopca.
- Tsuyu. - Nastolatka wzdrygnęła, gdy usłyszał swoje imię.
- Co tu robisz? - usiadła obok
- Przyszedłem tutaj, by oczyścić umysł.
- Czy trening nie odbył się tak, jak miałeś dzisiaj nadzieję? - na pytanie odpowiedział westchnieniem. - Co się stało.
- To samo działo się przez cały tydzień.
- Ribbit. Czy nie stało się jednak mniej?
- Mniej czegoś złego jest nadal czymś złym.
- Jesteś zbyt ostry dla siebie. - Tsuyu usłyszał bulgotanie w żołądku. - Jadłeś już? Miałam właśnie iść na kolację.
- Nie jestem głodny. - stwierdził Fumikage.
Żaba spojrzała sceptycznie.
- Jesteś pewny?
- Jestem pewien. Chcę tylko oczyścić głowę.
Położył ręce na boku głowy i potarł skronie.
- Hmm, ribbit. - Tsuyu wstała. - Zostań tutaj. Wrócę za kilka minut.
Zeszła do budynku i poszła do jadalni.
Dwadzieścia minut później Tsuyu wróciła do chłopca siedzącego na dachu. Niosła dwa białe styropianowe pudełka.
- Jeśli masz zamiar dąsać się tutaj i obserwować zachód słońca, możesz równie dobrze jeść, żeberka.
Rozszerzyła pudełko do ptasiego nastolatka. Czerwone oko rozszerzyło się ze zdziwienia.
- Nie musiałaś mi tego przynosić.
Wziął pudełko i otworzył je. Wewnątrz znajdowało się starannie pokazane mnóstwo smażonych makaronów z cienkimi kawałkami wołowiny na wierzchu. Jabłko zagnieździło się w rogu pudła, a para pałeczek usadowiła się z boku.
- Gdybym ci nie przyniosła, to bym się martwiła. - wyjaśniła.
Patrzyła, jak z wahaniem wpatruje się w jedzenie.
- To nie jest zatrute.
Otworzyła pudełko, złapała za porąbane kije i zaczęła jeść.
- Dziękuję. - powiedział Fumikage, pochylając głowę. Podniósł pałeczki do jedzenia.
Siedzieli cicho i jedli, oglądając zachód słońca nad miastem. Tsuyu, widząc prereferyczną wizję, obserwowała drżące dłonie Fumikage. Cienki kawałek wołowiny trząsł się jak robak, gdy wylądował w jego ustach. Powtórzył akcję jeszcze trzy razy. Każdy kawałek mięsa trząsł się szybciej niż ostatnio.
- Fumikage, czujesz się dobrze?
- Nic mi nie jest. - próbował powiedzieć.
Tsuyu odwróciła głowę i patrzyła, jak nastolatek próbuje i nie chwyta klusków. Kiedy w końcu złapał jeden makaron, podniósł rękę, a jego kije wysunęły się z jego uścisku. Tsuyu nie mógł dalej obserwować, jak się boryka. Przysunęła się bliżej i chwyciła jego pałeczki. Wybrała makaron i obróciła je wokół naczynia, po czym uniosła je do twarzy Fumikage. Chłopiec zaniemówił.
CZYTASZ
Revelry in the Dark [EDYTOWANY]]
FanfictionTokoyami Fumikage właśnie przystosował się do życia w akademiku. Powoli zyskiwał większą kontrolę nad swoim dziwactwem. Ale co się stanie, gdy władza nad swoim cieniem zniknie, a on zostanie uwięziony w windzie z Asui Tsuyu? Czy może kontrolować Dar...