nueve

1.1K 110 59
                                    

w końcu nastąpił pierwszy grudnia. chłopcy coraz bardziej się dogadywali, stan nie odczuwał już potrzeby odejścia z tego świata, bill dawał mu szczęście.

- trzeeeej murzyni, po pustyni, szli wołając, i śpiewając: egzamini salamini uau budyni aci kaci uaaau! - bill idąc postanowił, że zrobi siarę stanowi przed dosłownie wszystkimi kiedy szli przez miasto. właśnie wracali do domu denbrougha, ponieważ uris dziś u niego nocował. oprócz stana mieli przyjść jeszcze richie, eddie i mike.

była dopiero godzina szesnasta, ale z tego, że powoli zaczynała się zima zrobiło się już ciemno. chłopaki mieli jeszcze dwie godziny do przyjścia znajomych gdy weszli do domu.

- przepraszam, ale muszę to zrobić. - powiedział denbrough. uris już miał się pytać o co chodzi, gdy usta billa znalazły te stana. wiedział, że to jest tak okropnie niepoprawne, jednakże nie odsunął się; odwzajemnił pocałunek i splótł swoje dłonie na karku billa. jego usta smakowały jak truskawki i guma do żucia, którą jeszcze przed chwilą żuł. 

i wydawałoby się, że dwóch chłopców powinna się jedynie przyjaźnić. nie powinno być między nimi żadnej innej więzi niż ta przyjacielska. ale kogo to obchodzi? w tamtej chwili liczyli się tylko oni. nikt inny.

•••••••••

nie umiem pisać takich scen
zastanawiam się kto tu będzie uke XDD bo jednak stan tutaj jest bardziej nieśmiały i w ogóle ale on wygląda na takiego seme bardziej

suicide ⎯⎯ stenbroughOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz