23 Października 2019
"If you need some company, call your friends"
Od tamtego piątku minęło dobre dwa i pół tygodnia. Lia już ani razu nie przyszła o siódmej trzydzieści pięć do sali biologicznej, ale on też nie. Po prostu sądził, że nie ma sensu pogrążać się jeszcze bardziej.
Mimo wszystko, brakowało mu jej irytującego, cwanego uśmiechu, żywych gestykulacji i delikatnego dotyku na jego przedramionach.
Ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. I pod koniec października on i Lia Greene z 3B mijali się na korytarzach, nawet bez wymieniania spojrzeń, tak prawdopodobnie miało być do końca tego pieprzonego liceum.
Podobnie było tamtej środy, wychodząc z toalety natrafił na blondynkę, idącą w stronę stołówki. Normalnie by ją wyminął, ale na jego nieszczęście uderzył ją niechcący barkiem.
—Sorka—wymamrotał, z zamiarem pójścia dalej.
—Jae, czekaj—powiedziała, chwytając go za nadgarstek.
Wzdrygnął się. Nie wiadomo, czy słysząc zdrobnienie swojego imienia, o którym jakby kompletnie zapomniał, czy to przez delikatny dotyk szesnastolatki, za którym tak bardzo zdołał zatęsknić.
—Nie skrzywdzę Cię—powiedziała dość cicho.
Zatrzymał się i odwrócił, patrząc na dziewczynę. Ubrana była w zwykłe jeansy i czarny T-Shirt, ale Dobry Boże, Lia Greene wyglądała dobrze we wszystkim.
—Chcesz zjeść lunch ze mną, Debby, Wyattem i Jack'iem?—Spytała.
Jeść lunch z irytującą Greene i jej przyjaciółmi? No chyba nie.
Z początku chciał odmówić, ale doszedł do wniosku, że jeśli się zgodzi, coś może powrócić. Codzienny widok Lii z rana.
Niewiele myśląc zgodził się i udali się do stołówki.
—
Przy stoliku wskazanym przez dziewczynę spostrzegł dwóch chłopaków—zapewne Wyatta i Jack'a, oraz drobną brunetkę siedzącą po drugiej stronie, tyłem do nich—to musiała być Debby.
Blondynka wcisnęła się na miejsce obok niej, a on sam usiadł z brzegu, czując wzrok każdego z nastolatków na sobie.
—Posłuchajcie—zaczęła, patrząc na niego—to jest Jaeden, mój dobry kolega—uśmiechnęła się i wskazała po kolei na dziewczynę z lokowanymi włosami, blondyna i ostatniego chłopaka o czekoladowych oczach—Debby, Wyatt i Jack.
—Hej, miło poznać—uśmiechnęła się Debby i wystawiła dłoń w jego stron, którą uścisnął.
—Dokładnie—następnie Wyatt wystawił dłoń po piątkę, Jezu, jak on dawno nie przybijał piątek.
—Miło, ale no homo—powiedział Jack, robiąc to samo co Wyatt.
Lia zaśmiała się pod nosem, przez co blondyn wraz z brunetką spojrzeli na nich zdziwieni.
Ta jednak zignorowała to i zaczęła jeść swojego burgera z wielkim uśmiechem na twarzy. Między nimi panowała niezręczna cisza, którą Wyatt zdecydował przerwać chrząknięciem.
—Mamy nabór do drużyny koszykówki, jesteś wysoki, nadałbyś się—stwierdził, biorąc łyka wody.
—Alternatywą, a nawet lepszą opcją jest szkolna drużyna Leauge of Legends—powiedział Jack—ja i Lia polecamy.
—O tak, nasza drużyna jest dojebana, ale każdy się przyda—uśmiechnęła się i puściła oczko, patrząc na Lieberhera.
Przez chwilę poczuł w środku coś dziwnego, jakby mrowienie. Wcześniej tego nie doświadczył, więc wzdrygnął się modląc, by nikt tego nie zauważył.
—Dajcie mu jakiś wybór—wywróciła oczami brunetka—ale kółko teatralne zaprasza w czwartki o piętnastej.
—Drużyna LoL'a nie czeka na Ciebie. Ty czekasz na moment, w którym drużyna wybierze Ciebie—powiedziała Greene dramatycznym tonem, przez wszyscy się zaśmiali. Nawet on.
Na początku jeszcze nie za dużo rozmawiał, ale po kilku minutach się rozkręcił i po prostu był normalnym nastolatkiem wśród rówieśników. Nie doświadczył jeszcze czegoś takiego w nastoletnim życiu, nawet nie chciał, ale to było cudne uczucie.
Zauważył, jak często Amelia patrzyła na niego ze swego rodzaju zaciekawieniem, wiedział, bo patrzył się tak samo na nią. Może była czasem irytująca, ale im dłużej się jej przyglądał, tym częściej myślał o tym, jak bardzo ładna była. Jak jej zielono-niebieskie oczy świeciły się, gdy mówiła o czymś, co lubiła.
Widać było, jak bardzo zżyta była ze swoimi przyjaciółmi, dlaczego więc poświęcała mu poranki i przyjechała do niego w tamten piątek, zamiast wyjść gdzieś z nimi?
Jeśli potrzebowała towarzystwa, mogła zadzwonić do przyjaciół.
Bo z niego było żadne towarzystwo.
CZYTASZ
✓ | ozone ʲᵃᵉᵈᵉⁿ ˡⁱᵉᵇᵉʳʰᵉʳ
Fanfiction❝I'm 'bout to ruin the Ozone I know you're sitting alone❞ Gdzie Jaeden nie chce żyć, dopóki nie poznaje Amelii. 16 - 17 yo Jaeden Lieberher × Female OC