4. Impreza u Ślizgonów

628 29 16
                                    

- Przymierz tą czarną jeszcze raz - zarządziła Ella

- To już piąty - jęknęłam niezadowolona.

Moje k o c h a n e koleżanki bez jakiegokolwiek uprzedzenia weszły na chama do mojego dormitorium godzinę temu z tekstem " Szykuj się! Będzie melanż!"

Kto je przydzielił do Ravenclaw?!

- Nie marudź my jesteśmy prawie gotowe, a ty nawet jeszcze ubrana nie jesteś!

Po kolejnej godzinie byłam ubrana w czarną, przylegającą sukienkę na ramionczkach i z dekoltem w serek. Do tego czarne szpilki.

Wyglądałam naprawdę... ładnie.

Ella właśnie mnie malowała.

Kreski ala jaskółka, ładnie wykonturowana twarz, ślicznie nałożony róż i rozświetlacz wszystko wykończyła delikatna matowa pomadka.

-Makijaż uważam za skończony - oznajmiła dziewczyna.

- Co z włosami? - spytała Cho.

- Rozpuszczone - zarządziła Lily - No już! Do lustra! Jak ci się podoba?

- Wyglądam... ładnie - uśmiechnęłam się do dziewczyn - Ale czegoś mi tu brakuje...

Podeszłam do toaletki i założyłam srebrny medalion. Był on pamiątką rodową  przekazywaną wraz z drugim identycznym najstarszej z córek w momencie gdy urodziła córkę. W przypadku samych synów przekazywany żonie tego któremu jako pierwszemu urodzono córkę.

Gdy się go otwierało można było zobaczyć dwa zdjęcia.

Jedno przedstawiało mnie i mamę. Zostało zrobione na wakacjach w Grecji przed moim trzecim rokiem w Hogwarcie.

Na drugim byłam razem z Ethanem i Olivierem. Zdjęcie z balu Bożonarodzeniowego przed drugim zadaniem turnieju. Pamiętam to jak dziś: Ethan był z Lily, Olivier z jakąś Ślizgonką o imieniu Sophie, a ja... ja byłam z Draco.

Oczywiście żadnej z wyżej wymienionych osób towarzyszących nie było na zdjęciu.

Medalion wraz ze swoim "bliźniakiem", którego posiadaczką była moja matka. Były ze sobą niejako połączone, gdy jednej z nas działa się krzywda, druga miała wizje z perspektywy trzeciej osoby. Przydał się parę razy.

- Faktycznie teraz wyglądasz idealnie - z moich rozmyślań wyrwała mnie Cho.

Była 21:17, a impreza zaczęła się o 20. Dziewczyny uwielbiały się spóźniać na wszystkie tego typu imprezy, ponieważ robiły tzw. przez nie "wejście kruków" co mnie osobiście żenowało.

Gdy byłyśmy już przed wejściem do salonu węży była już 21:40.

Kiedy odstawiłyśmy ten cały cyrk wszyscy obejmowali nas wzrokiem.

Dziewczyny to uwielbiały, ja zaś
n i e n a w i d z i ł a m wzroku tych zawistnych suk i kretynów myślących tylko o jednym.

Gdzieś w tłumie dojrzałam moich rozbawionych braci. Doskonale wiedzieli co o tym wszystkim myślę.

- Merlina zobaczyliście? - krzyknęła do tłumu Lily - Bawcie się! - zarządziła zazwyczaj cicha dziewczyna.

Impreza znów ożyła lecz my się rozdzieliłyśmy. Cho i Ella poszły tańczyć, a ja z Lily ruszyłyśmy w stronę baru ślizgonów.

- Witam piękne panie - wyszczerzył się do nas Diabeł.

- Po pierwsze; nie zamoczysz. Po drugie: daj coś mocnego.

Do moich uszu dotarł śmiech mojej towarzyszki.

- Robi sie - wymamrotał zawiedziony (?) Zabini

Cholerny Arystokrata |Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz