Rozdział 7

1.6K 104 21
                                    

Minął miesiąc od kiedy mieszkam u Ackermana i w końcu weszłam do budynku Ackerman Corporation w towarzystwie Leviego, serce waliło mi jak młotem. Cały czas zastanawiałam się czy sobie poradzę. Przecież mam od dziś być sekretarką Leviego Ackermana a to wielka odpowiedzialność.
-Hej, nie denerwuj się. Wszystko będzie okay - cichy szept doszedł do moich uszu. Spojrzałam na mężczyznę i uśmiechnęłam się.
'Przecież nie może być tak źle'
- Dzień dobry, panie Ackerman - przywitała się jedna z pracownic.
- Dzień dobry, Petro - dopiero teraz przypomniałam sobie, że spotkałam tę dziewczynę w czasie mojej rozmowy o prace. Zostałam zaprowadzona do windy. Brunet wcisnął numer piętra a winda ruszyła do góry. Jechaliśmy w ciszy do czasu aż winda się nie zatrzymała. Drzwi się otworzyły a do środka wpadł jakiś, na oko siedemnastoletni chłopak. Szybko zaczął wciskać przycisk zamknięcia drzwi, tak jakby ciągłe wciskanie przycisku przyśpieszało ten proces.
- Jaeger! - głośny krzyk przepełniony złością wyrwał się z ust łysego mężczyzny biegnącego w stronę windy. Drzwi zamknęły się odgradzając nas od staruszka.
- Stary pryk - jęknął chłopak. Brunet obrócił się do nas przodem.
- Pan Ackerman?! - on serio nas wcześniej nie zauważył?
- Dzień dobry, panie Ackerman - przywitał się a na jego czole pojawiły się kropelki potu.
- Dzień dobry Jaeger, jak ci idzie?
- Oj bardzo dobrze...bardzo - chłopak zaczął kiwać głową na potwierdzenie swoich słów. Prychnęłam rozbawiona zwracając na siebie uwagę chłopaka.
- Dzień dobry... jakoś pani nie kojarzę.
- Jestem tu nowa - powiedziałam z uśmiechem.
- W takim razie, miło mi panią poznać jestem Eren - podał mi rękę, ale kiedy zdał sobie sprawę, że podał lewą szybko ją zmienił przy okazji upuszczając trzymane teczki. Schylił się po nie, zresztą tak jak ja.
- Mia - powiedziałam podając mu teczki, które udało mi się pozbierać przed nim.
- Dziękuje pani bardzo - powiedział zabierając ode mnie teczki. W momencie, w którym wrócił do pionu drzwi się otworzyły. Levi ruszył z miejsca.
- To do zobaczenia -pożegnałam się wychodząc z windy. Po kilku chwilach byliśmy już w biurze Leviego.
-To jest nasze biuro
- Nasze? - zapytałam zdziwiona. W odpowiedzi dostałam jedynie kiwnięcie głową. Rozejrzałam się, w kącie stało biurko i krzesło, których wcześniej tu nie było. W każdym razie ja ich wcześniej nie widziałam, kiedy byłam tu pierwszy raz.

[*]

Przez następne pół godziny byłam oprowadzana po budynku. Po tym czasie wróciliśmy do biura, ja zasiadłam za biurkiem a Levi stał nade mną i tłumaczył mi co należy do moich obowiązków. Kiwałam głową i co jakiś czas mrucząc ciche ,,yhym''. Zanim się obejrzałam była czternasta. Za pozwoleniem zeszłam do biurowej stołówki, oczywiście musiałam przy tym trochę pobłądzić. Stanęłam przed ekspresem do kawy z kubkiem podwędzonym z kuchennej szafki. Szybko zrobiłam sobie kawę i usiadłam przy stole. Siedziałabym w ciszy, gdyby nie grupka osób, która weszła do pomieszczenia.
- O... pani Mia - przywitał się Eren.
-Cześć - przywitałam się z uśmiechem.
- Wy się chyba jeszcze nie znacie - obrócił się do swoich towarzyszy.
- To Mikasa i Armin a to pani Mia - wskazał na mnie.
-Wystarczy Mia, miło mi was poznać - chciałam zarzucić jakimś błyskotliwym żartem pod tytułem ,,Mikasa, ta od produkcji piłek?'' Haha... koniec końców zrezygnowałam z tego pomysłu. Porozmawialiśmy chwilę po czym wszyscy wróciliśmy do pracy.
- I jak tam pierwszy dzień w pracy? - zapytał Levi.
-Nawet fajnie. Poznałam naprawdę miłych ludzi. Mikasa, Armin, Eren, Sasha, Cony... są na prawdę zgranym zespołem.
- Tak... masz racje.

[*]

Właśnie nakładałam obiado-kolacje na talerze, gdy do kuchni wleciała mała szara kulka a zaraz za nią Kate.
- Co do -- nie dokończyłam, bo szara kulka wskoczyła na stół i syknęła na mnie. Stałam z patelnią w ręce i patrzyłam na stworzenie jak głupie ciele na malowane wrota. Okazało się, że był to tylko mały kotek.
- Kate... ty chyba nie przyprowadziłaś tego tutaj, prawda? - zapytałam odsuwając się od stołu.
- No... eee... - gdyby nie to, że mam w ręku patelnie uderzyłabym ją w czoło.
- Wypuść go na dwór
- Nie, on sobie sam nie poradzi! - westchnęłam ciężko i odłożyłam jedzenie na kuchenkę.
- Kate - uklęknęłam koło niej - to nie jest nasz dom nie możemy się tutaj rządzić. Musimy go stąd zabrać.
- Ale... - łzy pojawiły się w jej oczkach. Mówiąc szczerze mi też było żal tego kotka, no ale nie mogę decydować za Leviego.
- Nie płacz -powiedziałam dotykając jej policzka. Mała kuleczka zeszła ze stołu i zaczęła się do nas łasić. Kate wzięła go na ręce i mocno przytuliła.
- O czym gadacie dziewczyny? - zapytał Ackerman, ale kiedy zobaczył zwierzątko od razu zrozumiał.
- Ubierzcie się, pojedziemy na zakupy - po tych słowach wyszedł z kuchni.
- Co? Ale po co? - zapytałam wstając z klęczek i idąc za nim.
-Jak to po co? Trzeba kupić dla niego jakieś jedzenie.



***********

Kolejny rozdział tym razem strasznie krótki ale mówiąc szczerze nie mam czasu na pisanie. Bardzo was za to przepraszam obiecuje że następny rozdział będzie dłuższy.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


24 listopada

Korekta 7.06.2020r.

Po drugiej stronie chmur [Levi X OC] [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz