Rozdział 4

2.1K 126 20
                                    

Czarna limuzyna zaparkowała przed hotelem. Dott Pyxis wyszedł z auta pozostawiając mnie samą, ale tylko na chwile. Po kilku sekundach staruszek otworzył mi drzwi i oferując swoja dłoń pomógł mi wyjść z pojazdu. Obcasy stuknęły o kostkę brukową, kiedy odsunęłam się od samochodu by Nikolaj mógł odjechać i zaparkować na hotelowym parkingu. W czasie, kiedy staruszek witał się z jakimś mężczyzną ja podziwiałam budynek przed nami. Niesamowite, że coś tak pięknego powstało właśnie w tym jakże obskurnym mieście. Budynek miał piękny beżowy kolor, przyozdobiony był różnymi płaskorzeźbami i posągami aniołów. Zaraz przy ogromnych drzwiach stał pracownik hotelu, który z uśmiechem witał nowo przybyłych gości. Spojrzałam w górę a tam na samym szczycie budynku znajdował się złoty posąg przedstawiający... orła? Tak to zdecydowanie był orzeł. Wróciłam wzrokiem na dół i zaczęłam szukać tabliczki z nazwa hotelu. I jest! Tuż obok drzwi nad pięcioma złotymi gwiazdami wisiała tabliczka, na której złotymi literami zapisano nazwę hotelu.
- Idziemy? - zapytał Pyxis. Kiwnęłam głową i ruszyłam do środka.
- Witamy w hotelu ,,All over again" - pracownik hotelu przywitał się otwierając nam drzwi. Wnętrze budynku zapierało dech w piersi. Piękna zdobiona tapeta, ciemnobrązowe panele, czerwono-złote dywany i ogromne kryształowe żyrandole wiszące nad naszymi głowami. Otworzyłam usta zafascynowana pięknem wystroju. Poczułam, jak złotooki dźga mnie łokciem w żebra. Spojrzałam na jego roześmianą twarz.
- Nie zachwycają się tak, najlepsze przed tobą - zamknęłam buzie i pozwoliłam by sześćdziesięciolatek ściągnął mój żakiet. Szybko okryłam się szalem by zakryć wszechobecne siniaki. Staruszek podał ubranie jakiemuś chłopakowi a ten powiesił je na haczyku w czymś co miało wyglądać jak szatnia. Przejechałam ręką po szyi wzdychając. Jestem na takiej imprezie pierwszy raz w życiu. Mój towarzysz położył mi dłoń na ramieniu dodając otuchy. Złapałam go pod rękę i weszliśmy do sali, w której odbywał się bal. Okazało się, że mężczyzna miał racje, sala balowa była... niesamowita. Nie starczyło by mi słów by opisać jej piękno. Jedynym mankamentem byli ludzie przebywający w sali. Mocne światło oświetlało ich znudzone twarze. Wszyscy byli pięknie ubrani i wyglądali jak z obrazka, ale te wyrazy twarzy... Można by pomyśleć, że są tu za kare. Drzwi zatrzasnęły się za nami a dźwięk które przy tym wydały zwrócił uwagę praktyczne wszystkich obecnych. Przełknęłam ślinę czując się strasznie niekomfortowo. Po chwili jednak wszyscy odwrócili wzrok i zajęli się swoimi sprawami. Jedni pili, drudzy rozmawiali a reszta po prostu stała. Poczułam jak Dott ciągnie mnie w stronę jakieś pary.
- Oh, witaj Pyxis - przywitał się blondyn, kiedy tylko nas zauważył.
- Witaj. Mia poznaj jednego z moich partnerów biznesowych Iana Dietricha. A to jego piękna żona Nina - Ian wyciągnął rękę w moja stronę a ja od razu ją uścisnęłam, uśmiechając się do niego nerwowo.
- Mia Swan, miło mi was poznać - powiedziałam po czym wyciągnęłam rękę w stronę blondynki, ale ta najwyraźniej nie zamierzała się ze mną witać. Speszona opuściłam rękę śmiejąc się cicho.
- Często jesteś na takich przyjęciach? - zapytała kobieta upijając łyk jakiegoś napoju z kieliszka.
- Nie, to mój pierwszy raz - powiedziałam szczęśliwa, że jednak zdecydowała się na rozmowę ze mną.
- To widać... Cóż najwyraźniej brakuje ci podstawowej wiedzy na temat takich wydarzeń. Ubiór, uczesanie a nawet sposób chodzenia trzeba dostosować do okazji.
'Staruszku ratuj mnie!'
Ukradkiem zaczęłam szukać mojego przyjaciela, a kiedy zobaczyłam, jak stoi na drugim końcu sali i rozmawia z grupką jakiś mężczyzn po pięćdziesiątce moje nadzieje na ratunek odpłynęły w siną dal.
- Doprawdy... mogłaś uzbroić się w choć podstawową wiedzę na ten temat - teraz szczerze żałowałam, że nie poszłam wcześniej na zakupy i nie kupiłam jakiejś długiej sukni. Ale w sumie za co przepraszam miałabym ją kupić?
- Niestety nie byłam w stanie kupić sobie jakieś bardziej odpowiedniej sukienki - tak się składa paniusiu, że nie każdy podciera swój osrany tyłek stu dolarówkami. Uwierz mi, że gdybym miała jakieś pieniądze to kupiłabym sobie jakieś ciuchy.
- Jak to nie byłaś w stanie? Przecież Pyxis ma mnóstwo pieniędzy
'O cholera'
I jak tu wybrnąć z takiej sytuacji?
- Ja i Dott... znaczy...chciałam powiedzieć, że...
'Przestań się jąkać!'
- My nie jesteśmy razem. Jesteśmy tylko przyjaciółmi - kiedy wreszcie udało mi się coś powiedzieć spotkało się to z dziwna miną brązowookiej. Nastała cisza.
I co ja mam teraz powiedzieć? W ogóle jak rozmawia się z żoną jednego ze swoich klientów? Czy ona wie, że jej mąż ją zdradza i do tego z prostytutkami? Pewnie nie. Jeśli jest taka cięta przez cały czas to nie dziwie się, że jej mąż robi skoki w bok.
- A jak się poznaliście? - zapytała. Dziewczyno znamy się niecałe dwie minuty, co cię to obchodzi? ...i co ja mam jej powiedzieć? Przecież nie przyznam się jej, że poznałam go, kiedy zamówił mnie na jedną noc.
- Poznałam go w pracy - powiedziałam najciszej jak się dało.
- A gdzie pracujesz? - jej oczy zmrużyły się niepokojąco. Dlaczego ona tak się tym interesuje? Rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając jakiegoś ratunku.
Kelner, Dott, czy chociażby atak terrorystyczny. Wszystko bylebym nie musiała z nią już rozmawiać.
'Boże... czy ten dzień może być jeszcze bardziej spierdolony?'
Jak na zawołanie do sali wszedł nie kto inny jak Kitts Wellman.
'Jak widać może.'
Wykorzystałam okazję i z prędkością światła ulotniłam się z pola widzenia wrednej blondynki i Kittsa. Szybko znalazłam się na balkonie, który był wielkości mojego mieszkania.
'Cholera'
Oparłam się o barierkę i wciągnęłam do płuc zimne powietrze. Końcówka tego dnia miała wyglądać zupełnie inaczej. W moich wyobrażeniach siedziałam teraz na kanapie przykryta kocem z herbatą i książką w ręce. No ale nie mogę być zła na Pyxisa, przecież nie chciał źle.
- Wygląda na to, że nie tylko ja nienawidzę takich imprez - odwróciłam głowę słysząc za sobą męski głos. Zamrugałam kilkukrotnie pewna, że oczy płatają mi figle, ale nic to nie dało i przede mną nadal stał pan Ackerman we własnej osobie. Gdyby nie to, że nic nie piłam byłabym pewna, że to pijackie halucynacje.
- Coś nie tak? - zapytał a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że cały czas stoję i gapie się na niego jak głupie ciele w malowane wrota. Szybko zamknęłam buzie i chrząknęłam.
- Nie skądże - odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam wpatrywać się w nocna panoramę. Ptaszek, który stał na parapecie stał się nagle bardzo ciekawym obiektem.
'Błagam idź już'
Mężczyzna podszedł bliżej i oparł się plecami o barierkę.
- Jak widać nauki pani Jenkins by nie odwracać się do rozmówcy plecami nie wyryły ci się w pamięci - powiedział patrząc na mnie z uśmiechem. Gwałtownie odwróciłam głowę w jego stronę.
- Skąd pan o tym wie? - zapytałam patrząc na niego z szokiem w oczach. Uśmiech nie schodził mu z twarzy. Mój oddech stał się płytki a serce przyspieszyło. Miałam wrażenie jakby zaraz miało mi wyskoczyć z piersi.
- Kiedy twój świat zacznie się rozpadać, kiedy nadzieja zginie, kiedy znajdziesz się zupełnie sam w miejscu bez światła... - poczułam, jak łzy zbierają mi się w oczach. Przełknęłam głośno ślinę walcząc ze słonymi kroplami, które chciały spłynąć po moich policzkach. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój niedoszły pracodawca właśnie wyrecytował słowa z bajki, którą opowiadała mi moja opiekunka z sierocińca. Mi, mojej siostrze i... mojemu najlepszemu przyjacielowi.
- Spójrz przed siebie wiedząc, że ja tam jestem i że czuwam nad tobą - dokończyłam łamiącym się głosem.
-To ty... Levi? - zapytałam pełna nadziei, że to nie jest sen albo jakiś głupi żart.
- Nareszcie sobie przypomniałaś - z tymi słowami poczułam, jak przegrywam walkę z łzami, które już po chwili moczyły moją twarz rozmazując mój nieidealny makijaż.
-Levi! - rzuciłam mu się na szyje i z całej siły przytuliłam. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć?

-Płacz Mia, płacz. To spotkanie jest tego warte.

Levi w garniturku ^^

******Witam witam!Tak

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

******
Witam witam!
Tak... napisałam ten rozdział w jeden dzień... Moja wewnętrzna fangirl nie wytrzymała i musiała dać upust swojej wyobraźni. No ale mam nadzieje że cieszycie się z takiej "niespodzianki" :)
Do zobaczenia w następnym rozdziale buźka 😘❤

22 sierpnia

Korekta 23.04.2020r.

Po drugiej stronie chmur [Levi X OC] [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz