Część 30

573 43 13
                                    

(Na wstępie chcę poinformować, że nie wiem jak nazywają się rodzice Codiego i sama wybierałam imiona) 

*Kilka miesięcy później*

Jest 21 grudnia, dzisiaj mieliśmy wigilię klasową w szkolę. Teraz siedzę z Codym w samochodzie i jedziemy do niego. Poznałam już rodziców Codiego. Pani Kasia jest zawszę uśmiechnięta i bardzo pozytywna. Jest drobna i ma długie blond włosy. Cody strasznie mi ją przypomina. Za to pan Marcin jest pracoholikiem jednak bardzo kocha swoją rodzinne i uwielbia z nimi spędzać czas. Ma jeszcze siostrę Julkę, którą również poznałam.

Wchodzimy do środka, gdzie w przedpokoju ściągam buty. Wchodzimy do kuchni, gdzie pani Kasia coś gotuje.

-Dzieeń dobry-przywitałam się z kobietą.

-O witaj skarbię, siadajcie nałożę wam obiad-powiedziała szczęśliwa.

-Niestety ja odpadam, tak się najadłam na wigilii klasowej-złapałam się za brzuch.

-Ja to samo, zjemy później mamo-Powiedział Cody, po czym podszedł i pocałował kobietę w policzek.

-No niech wam będzie, idźcie na górę już-tak zrobiliśmy. 

Usiadłam na łóżku chłopaka i wyciągnęłam telefon.   

Cody położył swoją głowę na moim brzuchu, patrząc na mnie. Byłam przyzwyczajona do takiego leżenia, więc dalej swobodnie przeglądałam internet. Nagle Cody zabrał z rąk mi telefon, zablokował go po czym odstawił na bok. Chwycił swoimi dłońmi moje i splótł nasze palce. Nie ukrywam byłam tym trochę zdziwiona, bo nigdy z niego taki romantyk nie był. Chłopak uśmiechnął się lekko do mnie, a ja oddałam uśmiech i lekko się zarumieniłam. Nienawidzę się rumienić, bo wyglądam wtedy jak kupa, ale trudno nie moja wina, że w dalszym ciągu on tak na mnie działa. Chłopak spojrzał mi w oczy i się do mnie zbliżył, czułam jego swobodny oddech na moich ustach. Wiedziałam, że się uśmiecha. Serce zaczęło mi szybciej bić, chcę tego tak samo bardzo jak on. Ale niestety i tym razem nie wyszło, ponieważ zadzwonił mój telefon. Odsunęłam się od chłopaka jak poparzona, chwyciłam mój telefon który był niedaleko na łóżku. Dzwoni Piotrek więc odebrałam, po czym spojrzałam szybko na Codiego, który tylko przewrócił oczami i rzucił się na poduszkę. Okazało się że mój cudowny brat, nie potrafi sam zapakować prezentów dla rodziców i muszę mu pomóc. Serio nie miał kiedy zadzwonić? Niechętne wstałam z łóżka, a Cody złapał mnie szybko za rękę. 

-Muszę już iść  Cody-powiedziałam niechętnie.

-A może najpierw skończymy to co zaczęliśmy?-zapytał z nadzieją.

-Następnym razem-przesłała mu buziaka w powietrzu i wyszłam z pomieszczenia.

*****

Zeszłam schodami na dół gdzie w kuchni mama Codiego lepiła pierogi i uszka na wigilie.

-A ty co już wychodzisz? Nawet nic nie zjadłaś-powiedziała wycierając ręce w ścierkę.

-Nie jestem głodna, a dzwonił Piotrek że nie radzi sobie z prezentami i muszę mu pomóc. Z chęcią bym pani pomogła, ale no dziecko sobie samo nie da razy-zaśmiałyśmy się.

-Nie potrzebuję pomocy skarbie-powiedziała pani Kasia z uśmiechem. Ja nie wiem jak ona to robi, że zawsze jest uśmiechnięta. Wyciągałam z torby niewielki prezent.

-Mogłabym go zostawić? Jest dla Codiego, ale obiecałam mu że nic mu nie kupie i nie wydam na niego pieniędzy. Ale no nie wyszło-zaśmiałam się-tylko tak by się nie dowiedział że to ode mnie-lekko się uśmiechnęłam.

-Jasne połóż pod choinkę-wskazała na salon gdzie była choinka.

Podeszłam do niewielkiego drzewka, a pod nim usadowiłam mój prezent i pożegnałam się z panią Dąbrowską po czym wyszłam z domu. 

Na podjedzie  czekał na mnie już brat.

-Pani Dąbrowska wbija na kwadrat-powiedział jak wsiadałam.

-Na kwadrat? Serio Piotrek-zaśmialiśmy się, po czy pojechaliśmy do domu.


*****

,,Jego Uśmiech''/Felivers *ZAWIESZONE*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz