Listopad przyniósł ze sobą pierwsze powiewy zimna zapowiadając nadchodzącą zimę. Liście na drzewach zmieniały powoli swoje kolory przechodząc z zieleni przez pomarańcz i czerwień aż opadały ścieląc na trawie dywan w barwach Gryffindoru. Słońce wstawało później i zachodziło coraz szybciej przez co Hermiona często wychodziła i wracała do dormitorium kiedy na dworze było już ciemno.
Cały swój wolny czas spędzała w bibliotece - odrabiając prace, ucząc się albo wypełniając wolontariat. Już wcześniej spędzała tam każdą wolną chwilę, ale praca tam odkrywała przed nią nowe możliwości. Jedną z nich był dostęp do działu ksiąg zakazanych, co prawda tylko żeby odłożyć wypożyczone książki i zetrzeć kurz z regałów, ale czuła podekscytowanie za każdym razem przekraczając drzwi oddzielające ją od reszty biblioteki. Niewątpliwym plusem było też kruche porozumienie z panią Pince, która szybko nabrała do Hermiony zaufania, kiedy zobaczyła z jaką czcią i pieczą opiekuje się książkami. Brak jej złowrogiego oddechu na karku był przyjemną odmianą. Pod koniec pierwszego tygodnia bibliotekarka była dziewczyną tak oczarowana, że często zostawiała ją samą po godzinach i pozwalała zamykać pomieszczenie.
Porządkowała właśnie właśnie karty biblioteczne uczniów segregując je według rocznika do odpowiednich pudełek, kiedy ktoś zaśmiał się głośno i wytrącając ją ze stanu skupienia sprawił że gwałtowny ruch ręką wytrącił jej pudełko oznaczone jako "Hufflepuf, 3 rok" i karty rozsypały się na ziemi. Przyklęknęła z cichym przekleństwem na ustach i zaczęła je szybko zbierać.
-Przepraszam. - pisnął jakiś cichy dziewczęcy głosik nad jej głową. - Szukam książki "Pierwsze podejście do hodowli mandragory".
-Dział zielarstwa, regał 5! - odpowiedziała głośno Gryfonka nawet nie podnosząc głowy i przez szparę pod biurkiem zauważyła jak dziewczyna podskakuje nagle, słysząc głos niewidzialnej dla niej osoby. Oddaliła się szybko i na jej miejsce pojawiły się eleganckie czarne buty i ciemnozielona nogawka spodni.
-Szukam... - zaczął właściciel butów, ale w tym momencie Hermiona włożyła do pudełka ostatnią kartę i podniosła się. Po przeciwnej stronie biurka stał Malfoy z zaskoczonym i zdegustowanym wyrazem twarzy.
-Tak? - spytała Hermiona, siląc się na uprzejmość.
-Nie ważne, sam sobie poradzę. - warknął i odszedł w stronę regałów.*
Nie radził sobie, ale nie mógł tak po prostu podejść i poprosić ją o pomoc. Po pierwsze nikt nie mógł wiedzieć czym się zajmuje i na jakiej wiedzy mu zależy poza tym... To była Granger. I właśnie to budziło w nim taką złość. Gdyby poprosił ją o to Bliznowaty albo Wieprzlej zarzuciłaby ich stertą książek i notatek, recytując słowa nauczycieli, nawet jeżeli w przeszłości choćby mimochodem wspomnieli o danym obiekcie. Odłożył sfrustrowany na miejsce kolejny tom w którym nic nie znalazł i zastanowił się. Była sobota południe, a on marnował czas w bibliotece. Od października i nieszczęsnej wpadki z Katie Bell nie posunął się do przodu nawet cal w swoim planie. Może nadszedł już czas żeby skorzystać z pomocy szczęścia?
Wrócił do swojego dormitorium i odnalazł w kufrze głęboko ukrytą fiolkę z Felix Felicis. Bez wahania upił ćwierć jej zawartości - 3 godziny powinny mu wystarczyć. Poczuł jak krople mikstury spływają mu po języku i poczuł niewyobrażalną słodycz, która po chwili ogarnęła całe jego ciało. Poczuł się lekko, bez zmartwień i był szczęśliwy jak nigdy dotąd. Mógł udać się nad jezioro, usiąść na gałęzi drzewa i... Otrząsnął się. Jakie jezioro, jakie drzewo? Skierował się do pokoju życzeń.
Poszedł sam mimo że zazwyczaj towarzyszyli mu Crabbe i Goyle pod postacią którejś z dziewczyn, których włosy udało im się zdobyć. Zamek był opustoszały, była piękna pogoda i dość wysoka temperatura jak na tą porę roku i uczniowie, którzy nie przesiadywali w bibliotece odrabiając zaległe prace spędzali ten czas na błoniach. Niezauważony dotarł do Pokoju Życzeń i wszedł do zagraconego pomieszczenia. Ciemna szafa czekała na niego, drwiąco kierując swoje uchylone drzwiczki w jego stronę. Podszedł do niej, odganiając z głowy uparte myśli o jeziorze i drzewach, ignorując dziwne swędzenie w stopach kiedy poruszał się w niepożądanym dla nich kierunku. Rzucił kilka zaklęć diagnostycznych które ostatnio odszukał w książkach medycznych, zdesperowany spróbował nawet głupiego "Reparo", ale po godzinie prób nic się nie zmieniło.
CZYTASZ
Chora miłość / Draco x Hermione
Romance"Westchnął cicho i złapał jej dłonie zapinające ostatni guzik, podniósł je do swojej twarzy i pocałował opuszki palców. Hermiona wpatrywała się w niego z napięciem. Mogli się pieprzyć, ale takie drobne gesty to już była czułość na którą ze strony ch...