Rozdział X

175 7 0
                                    

Siedziała na swoim łóżku i czytając książkę czekała na godzinę 16, o której umówiła się z McLaggenem w Pokoju Wspólnym. Nie potrafiła skupić się na lekturze, co chwilę zerkała na zegarek i wypominała sobie w myślach poranną rozmowę z chłopakiem. To było całkowicie bez sensu - zgodziła się na randkę z kimś kto ją denerwował tylko po to by wywołać złość i zazdrość w kimś z kim nie chciała być.

Może zaczyna dojrzewać? Może to ta burza hormonów sprawiała, że zaczęła zachowywać się jak irracjonalna idiotka? Czy był jakikolwiek inny powód by umawiać się z McLaggenem oprócz zazdrości Rona?

Chyba tak, chociaż nie wiedziała czy teraz już nie szuka po prostu jakiegokolwiek powodu, by nie olać tego wszystkiego i zostać w łóżku. Zazdrość Malfoya, szepnął cichy głosik w jej głowie, który natychmiast przegoniła. To zaczynało robić się niepokojące - sposób w jaki czasami na nią działał, w jaki niepostrzeżenie wkradał się do jej umysłu. Wczoraj kiedy nakryła go nagiego w wannie i kiedy weszła ta śliska wywłoka... Zamknęła oczy i schowała twarz w dłoniach.

Udało im się mieć normalne stosunki, udało im się nie skakać sobie wzajemnie do gardeł, ale to nie znaczyło od razu, że wskoczą sobie do łóżek. Ginny tylko wszystko jeszcze bardziej podsycała, jej spostrzeżenia i ta rozmowa którą przeprowadziły dosłownie pod jego nosem. Jego zachowanie i sugestie, które były tego następstwem.

Nie dołączyłaby do niego w tej wannie, chociaż ten cichutki, irytujący głosik w jej głowie nie był temu taki przeciwny. Był Malfoyem, gdyby tylko okazała mu jakiekolwiek zainteresowanie zwyzywałby ją jak za dawnych czasów i upokorzył. Dla niego była w końcu tylko... szlamą. I musiała jak najszybciej wyrzucić z głowy, ale było to trudne. W końcu najbardziej pragniemy tego, czego nie możemy mieć. W szkole było tyle innych fajnych chłopaków i dlatego postanowiła dać Cornacowi szansę. Wstała i zaczęła zbierać się do wyjścia.

-Wychodzisz gdzieś? - spytała Parvati, która właśnie weszła do dormitorium.

-Cornac i ja umówiliśmy się na spacer.

-Idziesz w tym? - spytała Gryfonka obrzucając jej jeansy i kremową koszulę.

-Tak, idę w tym. - odwarknęła trochę nieuprzejmie. - I nie próbuj mnie wciskać w jakieś kiecki, to spacer, a nie impreza. - ostrzegła zabierając ze sobą sweter. - Powinien zakochać się we mnie, a nie w tym jak wyglądam. - dodała filozoficznie denną formułkę z czasopism, chociaż póki co wolałaby, że chłopak w ogóle się w niej nie zakochiwał.

-Jak chcesz. - wzruszyła ramionami jej współlokatorka.

Hermiona punktualnie zeszła do Pokoju Wspólnego, gdzie czekał już na nią chłopak. Uśmiechnął się na jej widok i powitał buziakiem w policzek. Ron prawdopodobnie by to zauważył, gdyby nie był zajęty połykaniem twarzy Lavender, a przynajmniej na czynności, która dokładnie tak wyglądała. Wyszli z pomieszczenia i ruszyli w stronę wyjścia na błonia. Szli chwilę w milczeniu, dopóki Cornac nie zagadał tematu. Rozmowa była udana, a przynajmniej dla chłopaka, który cały czas mówił o sobie, nie pozwalając dojść do głosu swojej towarzyszce. Nawet gdy zadawał jej jakieś pytanie słuchał kilka pierwszych zdań, a potem wtrącał swoje trzy grosze.

-Masz już parę na kolację u Slughorna? - spytał ją po godzinie takiej "rozmowy" i rundce naokoło boiska do quidditcha, podczas której nie omieszkał pochwalić się swoimi umiejętnościami i ponarzekać na Harry'ego, który nie przyjął go do drużyny.

-Och, nie myślałam o tym jeszcze. - odpowiedziała.

-Świetnie, w takim razie chodźmy razem. - powiedział i najwidoczniej nie było to pytanie czy zaproszenie, bo od razu rozpoczął kolejny temat.

Chora miłość / Draco x HermioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz