Ku nieszczęściu Hermiony weekend minął szybko i nadszedł poniedziałek, a co gorsza - poniedziałkowy wieczór. Jeszcze nie pogodziła się z zachowaniem Malfoya i nie mogła się nadziwić swojej głupocie i naiwności. Już ją obrażał wiele razy... ale to było coś innego. Schowała wszystkie uczucia głęboko w sobie, kiedy przed dwudziestą wyszła przez dziurę za obrazem, a na twarz przywołała chłodną obojętność.
Jak zwykle czekał, ale nawet na nią nie spojrzał i ruszył w stronę Wieży Astronomicznej. Dogoniła go i w zupełnej ciszy wspięli się na górę. Swoim zwyczajem stanął przy barierkach i zapalił papierosa. Hermiona poczuła delikatny zapach cynamonu i serce ją delikatnie ukłuło na wspomnienie ich rozmowy sprzed trzech tygodni.
Trzy tygodnie, co się przez ten czas stało? zastanawiała się, przypatrując mu się ukradkiem. Był inny: zmęczony, smutny, wyglądał jak ktoś chory, zgarbiony pod brzemieniem, którego nie potrafił udźwignąć. Mimo tego jak ją potraktował chciała spytać, chciała wiedzieć. Chciała żeby jej wyjaśnił co wywołało zmianę w relacjach między nimi. Od godziny wahała się między tym pragnieniem, a obietnicą, że nie odezwie się ani słowem, którą sama sobie złożyła.
Malfoy wyrzucił niedopałek i ruszył w stronę schodów, nie zaszczycając jej spojrzeniem. Przez cały czas patrolu ani razu na nią nie spojrzał. Zeszli na dół, kontynuując obchód. Zerknęła na niego po raz któryś, ale tym razem odwrócił głowę, złapał jej spojrzenie i z pogardą uniósł jedną brew w górę.
-O co ci chodzi? - wypaliła nagle, przeklinając samą siebie w chwili, gdy wypowiedziała te słowa.
-Co? - warknął chłopak, odwracając wzrok.
-Twoje zachowanie, o co ci chodzi?
-Nie rozumiem o czym mówisz, Granger.
-Nie rozumiesz. - prychnęła gniewnie. Wszystkie skrywane uczucia znalazły nagle ujście i wybuchły, kierując całą siłę rażenia w Ślizgona. - Obrażasz mnie przez pięć lat, gnoisz i wyzywasz, a potem nagle proponujesz rozejm. Rozmawiasz ze mną, pomagasz mi w pisaniu prac, prosisz o pomoc, częstujesz papierosami, żartujesz sobie ze mną. - wymieniała dziewczyna nieświadomie podnosząc głos coraz bardziej. - Ostatnio w bibliotece prawie mnie całujesz... - na te słowa Malfoy prychnął z pogardą. - ...a potem naskakujesz na mnie na korytarzu, obrażasz, mieszasz z błotem, wszystko to na oczach Cormaca...
-Och, przepraszam, że przerwałem wam te radosne obmacywanki...
-Nie obmacywaliśmy się, tylko Cormac mnie całował! - krzyknęła. - Ja nie chciałam, nie bądź zazdrosny. - burknęła, a ostatnie słowa wypowiedziała pod wpływem impulsu, za co znowu skarciła siebie w myślach.
-Zazdrosny?! - wybuchł chłopak. - O kogo, Granger? O CIEBIE?! Przecież jesteś tylko... - zawiesił się.
-No powiedz to! Powiedz kim dla ciebie jestem! Mówiłeś to już tyle razy, a teraz co?! Boisz się?! - jej głos był wysoki, zbyt wysoki i piskliwy i Hermiona bardzo nie chciała wybuchnąć przy nim płaczem, na co najwyraźniej się zbierało. Podczas swojej kłótni maszerowali szybko, jakby w tych szybkich ruchach mogli znaleźć ujście gniewu.
Gryfonka zrobiła kolejny duży krok. A raczej chciała bo nagle jej noga, która znajdowała się już w powietrzu wróciła na swoje dawne miejsce przyciągana jakąś niezwykła siłą. Zachwiała się tracąc równowagę, ale nie upadła. Spojrzała z zaskoczeniem na tak samo zdziwionego Malfoya, który również nie mógł się ruszyć, ani w przód, ani w tył. Spojrzał ze złością w górę i Hermiona podążyła za jego wzrokiem. Nad nimi wisiała jemioła. Dziewczyn zaklęła i znowu spróbowała się ruszyć, ale jej kończyny zawsze wracały w to samo miejsce.
CZYTASZ
Chora miłość / Draco x Hermione
Romansa"Westchnął cicho i złapał jej dłonie zapinające ostatni guzik, podniósł je do swojej twarzy i pocałował opuszki palców. Hermiona wpatrywała się w niego z napięciem. Mogli się pieprzyć, ale takie drobne gesty to już była czułość na którą ze strony ch...