s e v e n

120 6 0
                                    

Kim Namjoon, leżał obok drobniejszego blondyna z głową ułożoną na jego chudych udach i usilnie starał się odwieźć swoje myśli od papierosowego nałogu, który powoli podstawiał go do muru. Warknął sfrustrowany, zaciskając pulchne wargi w wąską linię; obiecałeś mu coś baranie. 

  — Wszystko dobrze? — Wychrypiał Yoongi, kiedy fioletowowłosy od jakiegoś już czasu począł miętolić jego chude palce w ciepłych dłoniach. Ten zbył go jednak lekkim skinieniem głowy, mamrocząc coś w nerwach. Młodszy śmiał domyślać się co było powodem rozdrażnienia Kima, jednak sam nie specjalnie chciał wdrążać się w rozmowę, więc ponownie wzrokiem powędrował na okno, za którym od rana wirowały płatki śniegu. Nie rozumiał istnienia miłości.


Park Jimin zaś, nerwowo kołysał się na boki, trzymając malutką dłoń na klamce od białych drzwi z numerem 504.

l e u k e m i a; m.yg & p.jmOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz