Latarnie Konstantynopola odbijały się w czarnej jak atrament morskiej wodzie, tworząc w niej feeryczne ogniki, które tańczyły swe rytualne tańce. Nie przyciągało to jednak uwagi pewnego mężczyzny... niewiele istot potrafiło go teraz zainteresować, a tym bardziej zachęcić do dalszych oględzin. Przechadzał się on powoli nadbrzeżem, dając porwać beztroskiej kontemplacji. Przyjechał tutaj, aby formować polskie legiony, ponieważ czuł, iż ma długi wobec swej ojczyzny ukochanej. Trapiły go tysiące uczuć, oraz spraw oficjalnie zakończonych już dawno temu, w rzeczywistości to co się wydarzyło wciąż mocno się go trzymało.
Dręczony tym i owym usiadł na pomoście wyczerpany znojami ostatnich lat. Usiłował zlać się z ciszą oraz szumem morza niczym jedno, ukołysane błogim spokojem ciało. Zniweczyły to głodne, portowe koty, które skończyły ku niemu z nadzieją na otrzymanie jedzenia. Starał się je ignorować, ale zwierzęta były wyjątkowo natrętne. Pogłaskał jeno ich puszystą sierść oddając się w objęcia nostalgii i pozwalając by zwierzęta łasiły się o jego płaszcz, a bryza rozwiewała siwe już włosy. Na imię mu było Adam Mickiewicz.♠♣♠
Każdy chyba miał kiedyś takie uczucie, kiedy spotkał człowieka, i został nim fantastycznie oczarowany, rozmyślał o nim wieczorami, w głowie układał miłosne konwersacje, i cały dzień chodził odurzony jak po opium.
Miał Adam wówczas lat 23 i pustkę egzystencjalną w głowie. Pani Salomea Słowacka wraz ze swym mężem Augustem Bècu wystawiali przyjęcie, na którym oczywiście nie mogło zabraknąć tak zdolnego i klawo zapowiadającego się poety. Ostatnio głośno było o Mickiewiczu dzięki wykraczającemu poza dotychczasowe szablony i wzorce tomiku pod tytułem"Ballady i romanse". Rychło stały się rozpoznawalnym synonimem nowego pokolenia buntowników, ludzi negujących dotychczasową moralność oraz naukę. Pokolenia romantyków. Otrzymawszy więc list od Salomei ogarnęła Adama ekstaza, przeplatana zasłużoną wstęgą dumy. Potraktował owo zaproszenie jako wyczekiwaną szansę, dlatego wyczekiwał na owo wydarzenie z niemal dziecięcą niecierpliwością, a jakże był podekscytowany, że kolejni ludzie pragną go poznać i posłuchać!
Przyjechawszy na miejsce, pełen perspektyw i młodzieńczej iskry do działania ruszył, ku dworku rodziny Słowackich. Przed nim, na ganku siedziała kobieta i haftowała kwieciste, folklorystyczne wzory na białej koszulinie. Jakże piękna chatka
Ciekawe czy kobieta to dziewica czy mężatka?
Pomyślał wtedy i przerażony zdał sobie sprawę że zaczyna nieświadomie układać rymy.- Dzień dobry panie Mickiewicz!-
Zawołała pani, i podeszła do niego. On zaś, jak etykieta i obyczaje szlacheckie nakazują szarmancko ucałował jej delikatną dłoń i rzucił promienny uśmiech numer 44.
-Dzień dobry, przepraszam za moją niewiedzę, ale zapewne mam do czynienia z panią Słowacką?- zapytał.
Na jej okrągłe policzki wstąpił rumieniec, spojrzała na Adama wielkimi, niemal czarnymi oczętami i odrzekła z pełnym słodyczy uśmiechem.
-Tak, to ja, zapraszam w moje skromne progi. Pewnie jest pan głodny po tak męczącej podróży?-
Młodzieniec przeczesał palcami swoje gęste, ciemne włosy i odparł wesoło.
- Jeżeli dostanę strzelbę, mogę upolować jakąś okazałą źwierzynę, w ukraińskich lasach podobno wszystko raz większe jak na Litwie-
Salomea zachichotała piskliwie i nic nie mówiąc zaprosiła przybysza gestem ręki do środka.
Znalazłszy się w przestronnej izbie, powitał Mickiewicza August Bècu, obowiązkowo wymienili kilka zdań o tym, między innymi jak podróż Litwinowi przebiegła po czym zasiedli przy stole, zgodnie z prośbą Salomei.
Wtem do izby weszło dziecko śliczne jak sam Amorek.
Na czoło opadały mu niesforne pukle włosów, przysłaniając tajemniczo oczy przypatrujące się z podziwem i ciekawością. Całuśne usteczka były koloru dojrzałych malin. Stał on taki maleńki i kruchy, ubranie choć pewnie skrojone przez dobrego krawca wisiało na nim jak na lalce.
Cudo najcudowniejsze. To chyba aniołek zstąpił na ziemię.
Siedział Adam na krześle, wniebowzięty i napawał się bajkową istotą małego Słowackiego.~Od pamiętnego momentu tego
Cząstka mego serca należała do niego~
CZYTASZ
słowackiewicz~enchanté de poésie |18+|
Fanfic- To co teraz robimy jest karalne i haniebne, wiesz?- rzekł Julek z uroczym rozanieleniem wymalowanym na twarzy. - Gdybyśmy tego nie zrobili to ukaralibyśmy samych siebie.