dwa tygodnie później...
-Wszystko okej? - upewniła się kobieta, łapiąc mnie za ramię. - Masz wszystko?
To pytanie pozostawiłem bez odpowiedzi. Nic tak naprawdę nie było okej.
Nie byłem pewien swojej decyzji. Właściwie.. nie byłem nawet pewien, czy to faktycznie była moja decyzja.
Chociaż tak naprawdę niepotrzebnie się nad tym zastanawiałem. Wszystko zostało zamknięte, nie było już możliwości, aby się wycofać.-Musimy już wychodzić - powiedziała moja rodzicielka, trącając mnie lekko w ramię.
Ułożyłem usta w linię i spojrzałem na nią, kiwając lekko głową.
Nie było możliwości, żeby się wycofać.
Wsiadłem do samochodu i zamknąłem drzwi. Zapiąłem pas i wlepiłem wzrok w punkt daleko przed sobą. Nie zmieniłem punktu obserwacji przez całą drogę, czyli do momentu, w którym Anne oznajmiła mi, że jesteśmy na miejscu.
-Będzie dobrze, nie masz się czym martwić - była dziwnie uśmiechnięta, pałała od niej radość i entuzjazm.
W końcu.. dopięła swego.Posłałem jej lekki uśmiech, który nie był w żadnym wypadku szczery.
Nie byłem szczęśliwy.Kobieta pomachała mi nim odjechała, a po chwili już jej nie było.
Zwróciłem wzrok przed siebie, żeby dostrzec budynek, który widziałem już wcześniej w swoich koszmarach.Wszedłem do środka, wiedząc dokładnie po co tam jestem i co muszę zrobić, aby wrócić do domu. A tego pragnąłem wtedy zdecydowanie najbardziej.
To tylko kilka godzin każdego dnia..
O ile mama nie zdecyduje się załatwić mi tam jakiegoś akademika, żebym bardziej oswoił się z nowym otoczeniem.-Jesteś nowy? - moim oczom ukazała się na oko dwudziestoparoletnia kobieta.
Nie wiedziała kim jestem, dlatego nie wiedziała też, że nie jestem głuchy.Głośno wypuściłem powietrze i poszedłem za brązowowłosą. Zaprowadziła mnie do pomieszczenia pełnego ludzi w wieku zbliżonym do mojego.
-To jest twoja klasa, mam nadzieję, że będzie ci się u nas podobać - uśmiechnęła się i zostawiła mnie między tymi wszystkimi ludźmi.
Swoją obecnością przykułem uwagę dziewczyny obok. - Wydajesz się zagubiony.
-Jestem zagubiony.
-Nie martw się - uśmiechnęła się lekko. - Możesz usiąść ze mną, jeśli chcesz.
-Jak wyglądają lekcje tutaj? - patrzyłem na nią uważnie obserwując każdy ruch jej dłoni.
-Zgaduję, że chodziłeś wcześniej do normalnej szkoły - skinąłem głową, potwierdzając. - Więc wszystko tutaj wygląda prawie identycznie - nie mogę kłamać, pocieszyły mnie jej słowa. - Po prostu panuje cisza.
I to zdanie całkowicie zniszczyło całe moje pozytywne nastawienie.
-Nikt tutaj nie mówi?
-Oczywiście, że mówią. Chyba nie muszę ci tłumaczyć na czym polega bycie głuchoniemym.
-Ja słyszę - po przekazaniu dziewczynie tej informacji, usiedliśmy na swoich miejscach. Lekcja miała rozpocząć się za niecałe pięć minut.
Blondynka zdziwiła się, kiedy dotarła do niej wiadomość, przekazana przeze mnie. - Jest tutaj wielu niewidomych, tylko oni poza nauczycielami mówią. Ale my nie jesteśmy w stanie się z nimi porozumieć - ułożyła usta w linię. - Niestety - przez chwilę siedziała i nad czymś się zastanawiała. Jednak niedługo później wróciła myślami do mnie. - Chociaż zdradzę ci tajemnicę.. - nawiązała ze mną krótki kontakt wzrokowy. - Często chodzę do ich części szkoły i słucham ich rozmów. Ludzki głos uspakaja.
-Czyli ty też..
-Ja też słyszę - uśmiechnęła się. - To dziwne, prawda? Chociaż.. lepiej nie mówić, niż nie widzieć.
Zaśmiałem się gorzko pod nosem. - Skoro tak sądzisz.
-Wolałbyś teraz ze mną rozmawiać i mnie nie widzieć? - patrzyła na mnie kpiąco.
Pokręciłem przecząco głową. - Wolałbym być w pełni sprawny - posłałem w jej stronę przepraszający uśmiech, a później wstałem i zmieniłem miejsce.
Tym samym siadając samotnie w jednej z pierwszych ławek.Nie byłem pewien, czy to oznaczało, że właśnie przekreśliłem jedną z pierwszych znajomości w nowej szkole.
Jednak nie dbałem o to.***
-Jak pierwszy dzień? - zapytała moja rodzicielka, kiedy wsiadłem do samochodu.-Było cicho - odpowiedziałem i zapiąłem pas. - Dosyć cicho.
-Poznałeś kogoś?
-Albo nie widzą, albo nie chodzą, albo nie mówią i nie słyszą - wiem, że moja odpowiedź zupełnie nie wiązała się z zadanym pytaniem.
Jednak to była jedyna kwestia, która od wyjścia ze szkoły chodziła mi po głowie.Anne uśmiechnęła się, jakby ignorując to, co właśnie powiedziałem i ruszyła w drogę powrotną.
Całą drogę w głowie miałem widok korytarza szkolnego.
Te osoby, które chodziły po korytarzu z laskami, albo jeździły na wózkach.Byłem dzisiaj świadkiem sytuacji, w której niewidoma dziewczyna wpadła na chłopca na wózku. Przewróciła się i uderzyła w głowę. Chłopak na wózku trafił do wychowawcy za to, że przebywał nie po swojej stronie szkoły.
Pomogłem wstać wspomnianej wcześniej dziewczynie, która tylko cicho mi podziękowała i odeszła w swoim kierunku.To wydarzenie utkwiło mi w pamięci głównie dlatego, że chciałem zapytać, czy nie potrzebuje pomocy, albo spotkania z lekarzem.
Nie mogłem tego zrobić.Nie zobaczyłaby, że do niej mówię.
Ja także dostałem pouczenie od wychowawczyni. Powiedziała mi, że nie powinienem wchodzić na nieprzeznaczoną dla mnie część szkoły. Poprosiła, żebym drugi raz tego nie zrobił.
Nie obiecałem, że to nigdy więcej się nie powtórzy, bo byłoby to kłamstwem.
Wiedziałem, że kolejnego dnia również zapuszczę się w tamtą stronę.
Będę słuchał rozmów między ludźmi, bo mimo że byłem w nowej szkole tylko jeden dzień, to właśnie dźwięku głosu dookoła mnie brakowało mi najbardziej.od autorki, która jak każdy cieszy się weekendem: witam i o zdrowie pytam! 😂
Mam nadzieję, że dzisiaj chociaż troszkę odpoczęliście!
Zbliżają się nam święta..
A co gdyby Mikołaj w prezencie przyniósł nowiutkie fanfiction? 🤔😂Tak, 23.12 w okolicach południa będziecie mogli przeczytać prolog do fanfiction, o którym już wam kiedyś wspominałam.
Mam nadzieję, że komuś was przypadnie do gustu🤗Oczywiście dokładnie jak zawsze zachęcam do zaobserwowania mojego profilu, żeby niczego nie przegapić!
Życzę wam dobrej nocy!♡
Natalie xx
CZYTASZ
„say that" • larry ✓
Fanficmimo że nie mogłem powiedzieć mu jak bardzo tkwi w moim sercu starałem się zrobić wszystko żeby mógł to zobaczyć "widziałem w nim tylko czystą, szczerą i prawdziwą miłość" Czyli historia, gdzie czyny musiały pokonać słowa. Uwaga! Opowiadanie...