4. Początek świątecznej apokalipsy Magnusa

2.1K 182 52
                                    


     Kilka dni po urodzinach, Magnus zrządzeniem losu musiał pojawić się o wczesnej porze w firmie ojca. Jeszcze nie jego, dodał w myślach, gdy ledwo przytomny wyłączał budzik. Za oknami było ciemno, szaro i ponuro. Była tak nieludzka godzina, że nawet Prezes Miau uchylił tylko jedno oko, patrząc na niego w kocim zdziwieniu. Ziewnął i zwinął się w ciaśniejsza kulkę, chowając łebek między poduszkami.

     Magnus nie był jakimś zagorzałym fanem spania do godziny dwunastej, ale wstawanie przed szóstą było grzechem. Doskonale wiedział, że reszta grudnia, a przynajmniej ta do świąt, będzie wymagała budzenia się równie wcześnie co dziś. Ostatecznie później, jeśli uzupełni braki kawowe w swojej kuchni. A poranne wizyty w kawiarni będą zbędne. Niestety myśl o braku ciepłych słodkich bułeczek na śniadanie do jakich przywykł, przechyliła skalę. Dla nich warto wstawać wcześniej!

    Problemem Magnusa było to, że miał trudności z zaśnięciem. Nie raz, nie dwa przewracał się z boku na bok, tarmosząc kołdrę do trzeciej nad ranem. W takich sytuacjach mógł spać nawet do południa, jednak gdy musiał zjawić się w biurze wcześniej, było już znacznie gorzej. Po kilku takich zarwanych nocach, po prostu padał ze zmęczenia najczęściej tam gdzie stał. A jego dzień mniej lub więcej składał się z kilku urwanych drzemek, powodując niestały tryb dnia i nocy.

    Wysłał do Clary smsa, upewniając się, że jest dziś rano w kawiarni. Oraz dodając, że zjawi się jeszcze przed otwarciem. Magnus uwielbiał mieć przyjaciół w takich chwilach. Poprawił ostatnie detale w swoim makijażu i fryzurze, upewniając się, że wszystko jest w porządku. Zarzucił na ramiona zieloną marynarkę w kratę. Sypnął jeszcze kotu przed wyjściem do miseczki jedzenia, zapiął płaszcz i złapawszy kluczyki od auta, wyszedł z mieszkania. Z reguły do kawiarni chodził pieszo, niestety zaraz po śniadaniu musiał jechać do biura.


     Zaparkował, wyszedł i zamknął samochód. Przeklinając dzień, kiedy jego skórzane buty, zakopały się w zaspie śniegowej tuż przed sklepem. Przez szybę widział jak Clary krząta się między stolikami, narzucając czyste obrusy. Zapukał w szybę, dziewczyna podniosła głowę do góry. Pomachała mu, jednocześnie ruszając do drzwi. Zamek kliknął, a ciepły powietrze i zapach świeżych wypieków, objął Magnusa, kiedy wszedł do środka.

     – Cześć – powiedziała Clary, zamykając za nim drzwi. – Co zwlekło cię o tej godzinie z łóżka?

     – Cześć bombeczko – przywitał się, a dziewczyna przewróciła oczyma na nowe zdrobnienie. – Obowiązki – westchnął ciężko.

     – Zabawne, masz jakieś? – zapytał głos zza Magnusa. Alec stał za barem z talerzem pełnym drożdżowych bułeczek. – Po co go wpuszczasz? – burknął obrażonym tonem w stronę Clary.

     Magnus zapowietrzył się na moment, próbując wymyślić ciętą ripostę, było stanowczo za wcześnie na słowne przepychanki z Aleciem i stanowczo bez kawy.

     – Zawsze wpuszczam przyjaciół, tak jak ty – odpowiedziała jak gdyby nigdy nic dziewczyna, puszczając mu oczko. – Zrobię nam kawę i zjemy śniadanie, ogarnąłeś wszystko w kuchni.

     – To wasz przyjaciel i w dodatku nie płaci...i zawsze rzuca mi kurtkę na ladę – ostatnie Alec dodał pośpiesznie, kiedy Magnus wyplatał się z szalika i odrzucił go razem z płaszczem na blat.

     – Ragnor i Cat też nie płacą, a są najdłużej przyjaciółmi Magnusa. Nie mówiąc już o Raphaelu, który wymawia więcej niż dwa zdania tylko przy nim, a przypominam ci, że pochłania całą blaszkę anyżowych ciastek na raz – zaśmiała się Clary przechodząc za kasę i strzelając mu sójkę pod bok.

All I Want for Christmas Is YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz