7. Gdzie on jest?

2.8K 196 129
                                    


     Magnus obudził się w Boże Narodzenie z gigantycznym kacem. Picie wina nigdy nie kończyło się dobrze. A wymieszanie trzech różnych butelek, nie było najlepszym pomysłem, o czym świadczył pulsujący ból głowy. Był niewyspany, ale to dlatego, że nie mógł wczoraj przestać myśleć. Zasnął grubo po czwartej. Spał snem niespokojnym, tylko po to żeby zbudzić się przed jedenastą. Czuł się jeszcze bardziej zmęczony, ale niedługo miała zjawić się Catarina, Ragnor i najprawdopodobniej Raphael.

    Magnus był mistrzem w funkcjonowaniu będąc na kacu. Umiał zepchnąć nieprzyjemne uczucie w tył czaszki, nie skupiając się na pulsującej głowie i głośnym otoczeniu. Lata praktyki, studia i wieczne niekończące się imprezy, wyrobiły mu wytrzymałość. Potrafił działać tak, że pomimo paskudnego samopoczucia mógł funkcjonować.

     Wszedł pod prysznic, gdzie pod ciepłą wodą stał dobre dwadzieścia minut, oparty dłońmi kafelki, ze spuszczoną głową. Pozwalał aby woda spływała po ciele, dawało to ukojenie ciału, myślą już nie.. Właśnie wtedy przypomniał sobie, po co sięgnął po alkohol i o ile było to możliwe poczuł się jeszcze gorzej.

     Lightwood. Alec... Alexander.

     Czy teraz nie będzie miał chwili spokoju? A jego myśli ciągle będą pełne załzawionych oczu chłopaka? Co za niedogodność losu! Magnus musiał z nim porozmawiać, do czego doszedł już wczoraj na pograniczu pijackiej desperacji. Tylko, że Ligtwoood'owie wylecieli wczoraj późnym popołudniem i mieli wrócić dziś w nocy. Jedyna szansa do konfrontacji będzie jutro, jak wszyscy zbiorą się u niego.

     Magnus westchnął, wychodząc spod prysznica. Poślizgnął się i w ostatniej chwili, złapał szklanych drzwi. Czuł się koszmarnie, zwłaszcza teraz, kiedy był trzeźwy i zdawał sobie sprawę, że był naprawdę paskudnym chamem, delikatnie rzecz ujmując.

     Rozciągnął się i wyszedł z łazienki, nie przejmują się swoją nagością przemaszerował do swojej garderoby. Cóż czuł się paskudnie, co uznał za usprawiedliwienie dla siebie, wybierając mało świąteczny strój. Założył luźne dresowe spodnie z miękkiego, leistego materiału. Grube skarpety i sweter.

     Było już po dwunastej, co pozwoliło mu nieśmiało pomyśleć o grzanym winie, tak na rozgrzanie w ten ponury poranek. Z chwilą kiedy przetrząsał barek, przeszkodził mu dzwonek do drzwi. Niechętnie podreptał w tamtą stronę.

     – Cześć – powiedziała Catarina, objęła go ramionami w silnym niedźwiedzim uścisku. Magnus stęknął pod jej siłą, zastanawiając skąd ona się wzięła w tych drobnych mięśniach. – Jak się czujesz? – zapytała, gdy w końcu go puściła.

     Ragnor kiwnął mu tylko głową, wchodząc do mieszkania. Miał przy sobie dwie gigantyczne torby wypchane po brzegi i Magnus miał szczerą nadzieję, że to ich świąteczny obiad.

     – Nie najlepiej – powiedział, zamykając za nimi drzwi. – Jest gorzej niż bym zakładał, ale chyba lepiej niż bym chciał.

     – Magnus, kochanie – westchnęła Catarina, ściągając z siebie płaszcz. Miała na sobie sukienkę z włóczki przed kolano i grube, ciepłe rajstopy. Od temperatury w lofcie na jej policzki wstąpiły rumieńce.

     – Daje radę, serio.

     – Widzę właśnie, masz kaca. To nie jest sposób na radzenie sobie z problemami. – Skarciła go kobieta.

     – Ale, co zadziwiające działa wyśmienicie. Z resztą nie ma problemów – burknął Bane, ruszając w stronę kuchni.

      – Doprawdy? – zapytała kobieta, gestem dłoni nakazując Ragnorowi odstawienie toreb na blat.

All I Want for Christmas Is YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz