12. Burgundowy sweter i żółty słonecznik

3.1K 185 110
                                    


      Magnus tego dnia obudził się już w dużo lepszym stanie. Zdecydowanie duży wpływ miał na jego zdrowie fakt, że o dziwo przez cały poprzedni dzień posłusznie wykonywał wszystkie zalecania Aleca. Właściwie cały poprzedni dzień był w absolutnym centrum uwagi tego chłopaka i Magnus musiał uznać, że było to nadzwyczaj przyjemne.

     Pamiętnego wieczoru, gdzie zasnęli na kanapie, Magnus obudził się z potwornym bólem ciała. Nie tylko z powodu choroby, ale twardych jak skała mięśni chłopaka. Nie pomógł miękki sweter, ale nie zepsuło to jego humoru. Jednak był na granicy jawy i snu. Miał gorączkę, czuł ją całym swoim ciałem i kiedy Alec, wyprostował się jęknął niepospieszony.

     Pamiętał napuchnięte od snu powieki chłopaka, rozwichrzone włosy, uklepane z jednej strony. Na policzku odcisnął się materiał koszulki, Magnusa. Alec ziewnął rozkosznie, wyciągając ramiona w górę. Gdy niebieskie oczy chłopaka, spotkały się z tymi należącymi do Magnusa, jego policzki pokryły się czerwienią.

     – Zasnąłem – mruknął cichutko Alec, ziewając.

     Magnus nie mógł oderwać spojrzenia od chłopaka, kiwnął tylko głową, czując jak ten prosty ruch, rozsadza mu czaszkę na pół.

     – Ja też – wycharczał, pociągając nosem, dalej patrząc ma chłopaka, który wstał z kanapy i wyciągnął się ponownie.

      – Potrzebuję kawy, czuję się fatalnie i chce mi się spać – wymamrotał Lightwood, przetarł oczy rękoma. – Muszę iść – dodał po chwili, kiedy Magnus stęknął i podwiną kolana pod brodę.

      – Ja tu zostanę i umrę – jęknął i kaszlną kilka razy, oczy same mu się zamykały.

       – Ogarnij się, jesteś tylko przeziębiony nie umierający. Idź do łóżka – burknął Alec, naciągając rękawy swetra.

     – To jedno i to samo – westchnął Magnus, mrugając oczyma. Opuścił nogi na podłogę, ale nie miał siły wstać. – Nie ma szans. – Kaszlnął znów, tym razem głośniej, ból w płucach nasilił się nagle.

       – Zarażę się od ciebie! – Alec zrobił krok w tył. – Jak kaszlesz, to nie na mnie!

      – Nic ci nie będzie, a to przez ciebie jestem chory. – Magnus odrzucił kołdrę na bok, ciepło które było pod nią uleciało, a ciało owiał chłód.

     – Nie przeze mnie, tylko swoją głupotę. I jak ja zachoruję, to nie będzie drożdżówek – powiedział Alec, krzywiąc się lekko. – Kawy i łóżka – dodał.

     – Nie, nie możesz nie robić drożdżówek – wystękał Bane, unosząc na Aleca, spuchnięte powieki. – To profanacja!

      Na ustach Lightwooda pojawił się cień uśmiechu. Chłopak pokręcił z rezygnacją, patrząc jak Magnus, próbuje się podnieść z kanapy, pomagając sobie rękoma.

       – Chodź, pomogę ci – westchnął cierpiętniczo Alec i wyciągnął dłoń do mężczyzny. Bane dał się podnieść stanowczym ruchem i oparł się czołem o ramię chłopaka. – Jesteś naprawdę w fatalnym stanie.

      – Czuję się okropnie – jęknął Magnus, dają się poprowadzić chłopakowi do sypialni.

      – I wyglądasz paskudnie – dodał uszczypliwie Alec, mocniej obejmując Bane w pasie, który niemrawo poruszał nogami. – I jesteś ciężki.

      – Nie mam siły się droczyć – westchnął Magnus, wtulając się w chłopaka i z ulgą witając swoją sypialnię i łóżko.

       – Jutro zostaniesz w domu, randkę przełożymy.

All I Want for Christmas Is YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz