Chapter 5:Najbardziej nieopisani Niewymowni

1.8K 102 11
                                    

Harry znów wyskoczył z Fiuu i wpadł w ramiona Bode'a. Niewymowny uśmiechnął się do niego, ale nie powiedział nic o jego słabych umiejętnościach podróżowania przez Fiuu. Zamiast tego po prostu wyczyścił sadzę z Harry'ego i zaczął ciągnąć dalej chłopca.

Harry znów stał w bardzo długiej i wspaniałej sali, która była wejściem do Ministerstwa Magii. Ciemna drewniana podłoga pod ich stopami została wypolerowana do połysku. Pawi niebieski sufit został inkrustowany lśniącymi złotymi symbolami, które poruszały się i zmieniały jak ogromna niebieska tablica ogłoszeń. Zamiast znaleźć się na końcu korytarza tym razem przez windę dla gości, Harry wyszedł z jednego z kilkudziesięciu złoconych kominów umieszczonych w lewej ścianie. Co kilka sekund inni czarodzieje i czarownice wynurzali się z jednego kominków wokół Harry'ego z cichym szumem; Po drugiej stronie korytarza przed kolejnymi kominami tworzyły się krótkie kolejki, czekające na podróż.

Kominek, z którego Harry wyszedł, znajdował się naprzeciwko złotej fontanny pośrodku korytarza. Grupa złotych posągów, większych od naturalnej wielkości, stała pośrodku okrągłego basenu. Brzęczący syk spadającej wody został dodany do stukotu kroków, gdy setki czarownic i czarodziejów, z których większość miała zmęczone spojrzenia, odeszły od zestawu złotych bram na drugim końcu. sali.

-Chodź za mną- powiedział Bode.

Walczyli z tłumem, przedzierając się między pracownikami Ministerstwa, z których niektórzy niosący stosy pergaminu, inni teczki, jeszcze inni kłócili się. Harry przylgnął do szaty Bode'a, starając się nie znikać w tłumie. Zauważył, co dziwne, że otworzyła się ścieżka dla Niewymownych, jakby ciemne szaty opatrzone logo Departamentu Tajemnic miały właściwości reprezentujące.

-W ten sposób, chłopcze - powiedział Bode i wyszli ze strumienia pracowników Ministerstwa, wychodzących ze złotych bram. Przeszli tuż obok stanowiska ochrony i Harry zauważył, że podczas gdy w tamtym czasie była znudzona czarownica w pawie-niebieskie szaty zamiast nieogolonego czarodzieja, nic więcej nie zmieniło się w biurku. Miała nawet Proroka Codziennego, a Harry widział zdjęcia nieznanych osób z przodu gazety.

Strażnicy zaczęli stać, kiedy zobaczyli, że ​​mijają ich, ale usiadł znowu z szeroko otwartymi oczami, gdy Bode rzucił jej spojrzenie. - To sprawa DoM, Verity - powiedział ostrzegawczo. Ogłosił to, ale Harry założył, że miał na myśli Departament Misteriów. Verity wyglądała na właściwie zastraszoną i pozwoliła im przejść bez nagrania różdżki Harry'ego.

Bode chwycił Harry'ego za ramię i poprowadził go wokół krawędzi czarodziejów i czarownic idących przez złote bramy. Weszli do środka, nie przejmując się mniejszą salą, za którą windy stały za ich złotymi kratami. Po raz kolejny tłum czekający na wyciągi zamiast wyjść z budynku rozstąpił się przed Niewymownym. Harry i Bode zostali wypuszczeni na przód czekania i weszli do windy, gdy tylko jeden z nich wylądował.

Z wielkim szumem i stukaniem winda podeszła przed nimi; Złota kratka odsunęła się i Harry i Bode weszli do windy. Bode wcisnął klawisz numer dziewiąty i jak tylko można cofnął się.

Nastąpiła pauza i weszło tylko kilka czarownic i czarodziejów. Kilka czarownic i czarodziejów patrzyło na niego z zaciekawieniem; patrzył na swoje stopy, by nie złapać niczyjego oka. Ale Bode przyjął żałobny, nie mrugający wyraz twarzy, który Harry zdał sobie sprawę, że pamiętał, że wpadł na starszego Bodego z panem Weasleyem. To było dziwne, zobaczyć to na tej młodszej twarzy. Kraty zasunęły się z trzaskiem, winda podjechała powoli, a łańcuchy zabrzęczały, podczas gdy przemówił ten sam zimny kobiecy głos, który najwyraźniej zawsze był w windach w Ministerstwie.

"Departament Misteriów" - oznajmił chłodnym głosem, nie wspominając o numerze poziomu.

Drzwi windy otworzyły się gwałtownie i wszyscy w windzie wyszli na korytarz. Harry ponownie zauważył, że to coś zupełnie innego niż te powyżej. Ściany były puste; nie było okien i drzwi poza zwykłych czarnych, ustawionych na samym końcu korytarza. Większość ludzi, którzy byli w windzie, zeszli na dół do schodów, ale Bode, Harry i wiedźma o podobnie ponurym wyrazie i szatach niewymownych wszyscy szli w kierunku czarnych drzwi.

Problem ze znakiem dusz~tomarry[Korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz