siedzieliśmy pod drzewem jedząc kanapki. luke zabrał je ze stołówki. słońce grzało, wiatr przyjemnie rozwiewał włosy, a śpiewające ptaki zagłuszały ciszę między nami. nie rozmawialiśmy bo nie czuliśmy takiej potrzeby, a cisza nie była w żaden sposób niekomfortowa. w pewnym momencie luke położył się na mchu. nieśmiało położyłem głowę na jego klatce piersiowej i także się położyłem. blondyn zaczął mnie głaskać i macać po głowie. przymknąłem oczy z przyjemności i mruknąłem.
-jesteś jak taki kotek - zachichotał luke.
-co?
-mówię, że jesteś jak kotek. lubisz jeść, spać, do picia zawsze bierzesz mleko, a teraz nawet mruczysz jak kot, gdy cię głaszczę.
-być może, ale takie życie kota jest przyjemne.
wieczorem wróciliśmy do obozu. luke poszedł na kolacje a ja leżałem w łóżku. bylem tak zmęczony że przymykając powiek od razu zasnąłem.
-co chce mi pan zrobić? - spytałem mężczyzny w fartuchu, trzymającego strzykawkę.
-to tylko małe pobranie krwi, nic nie poczujesz - trochę się bałem, ale zacisnąłem oczy i dałem się zbadać. posadzili mnie na klozetce i kazali czekać.
-ta ten młody je ma, zabierzcie go dalej - wskazał na jakiegoś rudzielca, który niezbyt delikatnie został odprowadzony do dużych, stalowych drzwi. mężczyzna wpisal jakiś kod i zniknęli w innej sali.
w tym czasie mój doktor wrócił i podszedł do innego pana z fartuchem. wszystko zaczęło robić się zamazane i zlewało w jedną plamę. mimo pisku w uszach i czegoś co sprawiało, że słyszałem jak przez mgłę, dało się usłyszeć co mówili.
-ten nie ma nkc specjalnego, ale jest sliny, mozecie go zostawić i co jakiś czas go do nas przyprowadzać, to bedziemy próbować.
obudziłem się z nieprzyjemnego snu. nie wiedziałem co to jest. zignorowałem go i poszedłem spać dalej. w końcu to głupi sen.
CZYTASZ
island of the apocalypse | muke✔️
Fanfiction"- luke? - tak? - kim my dla siebie jesteśmy? - wszystkim co mamy, mike. wszystkim..." Uwagi Miłość homoseksualna Raczej nie będzie 18+ To nie dokładnie ff gdzie uciekaja przed zombie. Dedykowane dla Kamili c: