"Jedyne, co miało jakieś znaczenie, to to, że znalazłem mojego pierwszego przyjaciela, a tym samym zacząłem naprawdę żyć."
Dzień w którym straciłam przyjaciela...
Poranek zapowiadal sie taki sam jak wszystkie inne,po oknach spływały kropelki deszczu a na dworze było ok. -3°C.Budząc się i przecierając moje zaspane oczy nie podejrzewałam nawet,że właśnie tego dnia stracę coś co sprawiało mój usmiech prawie kazdego dnia,co dawało mi siłę by żyć...
Może nie "coś" ale "kogos"...
Jak co dzień szłam z Vixą na przystanek komentując poprzedni dzień,narzekając na spozniony autobus i potem w busie komentowanie co dziś za kartkowki piszemy i czy jakas nauczycielka bedzie pytać.
Dzień jak co dzień.
Tak samo w szkole,zabawne rozmowy z dziewczynami,nauczyciele,którzy krzyczeli po mojej klasie z powody wydurniania sie chłopców...
Tylko ty Mateusz burzyłeś tę normę.
Niby byłeś taki sam jak przez te 3 lata odkad Cię znam,ale moje nastawienie do ciebie zmienilo sie diametralnie..
Nigdy nie byłeś dla mnie taki ważny jak od tamtych tygodni,nigdy sie o Ciebie tak nie martwiłam i nigdy nie reagowałam na to,że nie masz czapki czy poprostu masz rozpieta kurtkę.Nie interesowalo mnie to.
A teraz?W mojej glowie zawsze jest "Boże swiety on chory bedzie".Twoj uśmiech,twój glupkowaty smiech dawal mi takie okropne szczęście,większe od całej tablicy czekolady oreo,jestem wrecz pewna,że zadna twoja pseudo przyjaciółka nie martwila sie o Ciebie tak cholernie jak ja...Ale czy ty to docenisz?Docenisz to,że ostatnie resztki mojej psychiki oddalam dla Ciebie?Że interesowalam sie bardziej twoim życiem niż moim?Mam nadzieję,że kiedyś dowiesz sie prawdy...I zrozumiesz...
----------------------------
Miałam właśnie wsiąść do Autobusu,który zawiózł by mnie do domu ale usłyszałam teledon dobiegający z mojej kieszeni,wyciągnelam go nie patrząc na ekran kto dzwoni odebrałam
-Słucham?Proszę mowic szybko nie mogę teraz rozmawiac.
-Maja....-powiedziala osoba zza drugiej strony sluchawki-Spotkajmy się zaraz nie daleko mojego domu..
Poznalam tę głos....
-Mateusz....Co sie stalo?
-Musimy pogadac....Bardzo powaznie..-pierwszy raz słyszałam twoj głos taki poważny,wręcz nigdy taki nie był co troche mnie przerazilo.
Nie dałeś mi nic powiedzieć tylko odrazu się rozlaczyles a ja wparowalam do autobusu...Wiedziałam,że musze wysiąsc teraz w innej wsi..
Stresowalam się potwornie,nie widziałam o czym chcesz ze mna rozmawiać ale w glowie mialam czarne myśli....A co jesli się dowiedzialeś?
Minęło 10 minut a ja wysiadlam w twojej miejscowości i kierowalam się w stronę twojego domu.
Nigdy w nim nie bylam ale od mojej sąsiadki dowiedziałam się gdzie mieszkasz,sam nie dawno wspominałeś o nim więc znalezienie go nie było dla mnie problemem.
Stałeś jednak trochę dalej od niego,cały poddenerowany i kopałeś w ziemię nogą.
Podeszłam do Ciebie a ty nawet nie spojrzałeś na mnie tylko wzrok miales wbity w grunt.
-Okłamałaś mnie.-zacząłeś
-Co?!
-Jak mogłaś...Cały czas mi powtarzałaś,że kocha mnie...Nawet nie mialas odwagi powiedziec zasranej prawdy!
Widziałam wtedy dokladnie,że już dowiedziałeś się wszystkiego.
-Ale skąd ty do cholery wiesz to!?
-Karolina mi powiedziała....Wiedziałaś najwięcej a nie warto bylo mi powiedzieć prawdy?!
Spuscilam wzrok ale poczułam,że Cię to bardzo wkurzlo
-Tyle razy mnie okłamywałaś i mowiłaś,że mnie kocha...Tak naprawdę kochała tego zasranego Pawła...-powiedziałeś bardziej wkurzony i nerwowo przeczesałeś swoje kasztanowe włosy.
W moich oczach nagromadziły się łzy a ja wkoncu odwazylam się spojrzec ci w oczy.Z twojej piegowatej mordki zniknal ten serdeczny uśmiech i pojawila sie nie wyobrazalna złość...
-Chroniłam cię nie rozumiesz?!Za cholerę to było trudne ale nie chciałam byś cierpiał...
-Wolę najgorszą prawdę niż perfidne kłamstwo Maja!Myślałem,że jesteś moją przyjaciółką....
-Co ty opowiadasz?!Przecież jestem do cholery,zawsze chciałam tylko twojego szczęścia....
-Wiesz co?Teraz sobie wsadz te jebane martwienie się...-odparłeś i zaczałeś iść w kierunku domu.
-Mateusz cholera jasna...-podbiegłam do Ciebie i złapałam Cię za rękę.Była ciepła i miekka zupełnie jak ty...
Odwróciłeś się i posłałes mi złowrogie spojrzenie...Nigdy nie widzialam Cię w takim okropnym stanie Mati....
-Koniec z naszą przyjaźnią....-rzuciłeś i wyrwałeś sie z mojego uscisku oraz zacząłeś iść zostawiając mnie za sobą
Po moich cieplych policzkach po kolei jedna za drugą tańczyły łzy...spadając coraz niżej i niżej...Obserwowalam twoje kroki bez ruchu dół póki nie zniknales z mojego wzroku
Osunelam się na ziemie i zaczęłam nie wyobrazalnie płakać,jakby mnie ktoś uderzył.
Ale jednak straciłam jedną z najważniejszych osob w moim życiu.
Ciebie.
Straciłam moją radość,moje szczęście....mojego przyjaciela...Nie wiedziałam dokładnie co zrobić więc cala roztrzesiona wyciagnelam telefon i wybrałam numer.
-Natala....-zaczęłam dalej płacząc jak opentana-Mogę do Ciebie przyjść?
Przepraszam Cię....cholernie....
CZYTASZ
We?Just Friends.
Romance"Nie interesują mnie pozorne relacje, pozór kontaktów i samozachwyt, że jesteśmy en vogue, trendy, w głównym nurcie. Nie jesteśmy. Jesteśmy w dupie. Jeśli pani nie usiądzie i nie będzie mogła porozmawiać ze swoimi bliskimi normalnie, to jest pani w...