[06] Chapter Sixth: "Ransom"

1.1K 84 5
                                    

            Zmęczona Madeleine przebrała się w piżamę, którą wczoraj dostała i od razu położyła się na łóżku. Przykryła się cała kołdrą, odwracając głowę w kierunku okna, żeby móc przynajmniej przez chwilę obserwować księżyc w pełni.  To zawsze pomagało jej w myśleniu. Chociaż, chyba nie powinna zbyt dużo zastanawiać się przed snem, bo nigdy do niego nie dojdzie. Niestety, ale było już za późno, żeby przestać. W jej umyśle zaczęły przewijać się obrazy z tego, co stało się zaledwie kilka godzin temu. Ten chłopak, wszystko to co robił było tak strasznie podobne do wydarzeń sprzed kilku lat. Zacisnęła powieki, starając się zapanować nad podświadomością – z marnym skutkiem.

            Kiedy udało jej się obudzić po tym, jak zemdlała, natychmiast zaczęła krzyczeć i nikt nie był w stanie powstrzymać szatynki przed napadem paniki. Każdy, kto chociażby odważył się do niej podejść, a próbowali tyko mężczyźni, natychmiast został odepchnięty. Dopiero, gdy przyszła do niej jakaś dziewczyna i zaczęła ją uspokajać udało się ciemnowłosej zapanować nad emocjami. Dała odprowadzić się do pokoju. Kiedy tylko drzwi się za nią zamknęły natychmiast osunęła się po nich na podłogę i zaczęła płakać.

            Aż do momentu, w którym zapanowała noc. Wtedy postanowiła wziąć szybką kąpiel i położyć się spać, żeby dać odpocząć swojemu umysłowi. Jednak, jak na załączonym obrazku widać, nie zdołała. Westchnęła cicho, siadając po turecku na łóżku i odrzucając kołdrę na bok. Oparła łokcie na kolanach, natomiast twarz schowała w dłoniach. Zaczęła zastanawiać się, jakby to było gdyby jej rodzice nie byli bogaci, a ona sama wiodła życie zwykłej nastolatki. Od tak po prostu, wstawałaby co rano do normalnej szkoły, za którą rodziciele dziewczyny nie musieliby płacić. Mama z szerokim uśmiechem co rano robiłaby śniadanie dla Madeleine i Melodie. Obie dziewczyny zaraz potem wychodziłyby i całą drogę rozmawiały, ciesząc się swoim towarzystwem. Na miejscu codziennie witaliby je przyjaciele, ale nie tacy, jakich mają teraz - fałszywi, czekający na jedno małe potknięcie, tylko z nazwy. Oni biliby chętni do pomocy, prawdziwi.

            Jednak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że gdyby była przeciętną nastolatką, to najprawdopodobniej nigdy nie doszłoby do gwałtu. Jej rodzice nigdy nie poznaliby tego mężczyzny, który zrobił to szatynce. Chociaż, może kto inny pokusiłby się o to. Potrząsnęła energicznie głową, nie chcąc już dłużej nad tym myśleć. Wspomnienia jak na zawołanie zaczęły pokazywać się niechciane przed niebieskimi oczami osiemnastolatki. Podniosła się z łóżka, siadając na parapecie i wyglądając przez okno. Jeżdżące samochody czasami działały na nią kojąco. Może i teraz to się uda.

~*~

            Zajął miejsce na linii startu, zupełnie wyłączając się na krzyczący za oknami tłum. Oni wszyscy i tak za chwilę znikną, bo dzisiejsza trasa prowadzi przez las. Dodał gazu, paląc nieznacznie opony, ku uciesze wszystkich zgromadzonych. Uśmiechnął się pod nosem. Tak niewiele teraz trzeba, żeby zdobyć fanów. Całe rozbawienie jednak zniknęło, natychmiast zastąpione powagą, skupieniem i determinacją, kiedy tylko skąpo ubrana dziewczyna stanęła na samym środku, wymachując rękami na wszystkie strony. Włączył nawigację, gdzie już od jakiegoś czasu widniała trasa wyścigu i zadzwonił do Liama, by po kilku sekundach położyć telefon na specjalnym miejscu, dzięki czemu będzie cały czas w kontakcie ze swoją ekipą. Wystartował natychmiast po tym, jak ręce blondyny powędrowały w dół.

            Wbił ostro bieg, dodał gazu i wystartował, omijając ostrym łukiem dziewczynę. Zacisnął mocno szczękę. Musiał być w stu procentach skoncentrowany na tym, co teraz robi. Przerzucił na kolejny bieg, wysuwając się na prowadzenie. Zerknął kątem oka w lusterko wsteczne, żeby ocenić jak bardzo oddalił się od swoich przeciwników. Parker – największy rywal Malika nie tylko w wyścigach, ale i w całym gangsterskim świecie – siedział mu na ogonie. Wystarczył jeden inteligentny, dobrze wypracowany ruch i już zamieniają się miejscami w kwalifikacji dzisiejszego wyścigu. Nie mogąc na to pozwolić nie zwolnił, wchodząc ostro w zakręt i nie dopuszczając do tego, żeby tylne opony zaczęły mu tańczyć. Zayn był kierowcą idealnym . Czasami mogłoby wydawać się, że jest zżyty ze swoim pojazdem, jak z innym człowiekiem lub pupilkiem. Tak właśnie było. Mulat nie ścigał się innym samochodem już bardzo dawno. Właśnie dlatego ostatnio nieczęsto bywa na tego typu akcjach – oszczędza sprzęt. To nie jest tak, że nie potrafi. On po prostu nie chce zamieniać swojego samochodu na nic innego.

[THE END] The Princes and The CriminalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz