[07] Chapter Seventh: "Show me another yourself"

1.1K 97 5
                                    

Zadedykowane tej a nie innej osobie za to, że chyba najbardziej ze wszystkich czekała na ten rozdział ;*

           Stanęła przed lusterkiem, przyglądając się uważnie swojej pokaleczonej twarzy. Nie chciała się jeszcze rozbierać, żeby Mulat nie zobaczył jej zupełnie nagiej. Bała się, że mógłby wtedy zrobić jej coś znacznie gorszego, niż pobicie. Przejechała delikatnie palcem po rozciętej wardze, od razu krzywiąc się mocno. Rana strasznie piekła, a krew nie chciała przestać z niej lecieć. Odwróciła się na chwilę w kierunku drzwi, które w dalszym ciągu nawet nie drgnęły. Westchnęła cicho, otwierając szafkę, znajdującą się nad umywalką z nadzieją, że znajdzie w niej coś, co pozwoli dziewczynie na razie odkazić wszystkie rany. Wzdrygnęła się, słysząc szczęk zamka, a już po kilku sekundach w pomieszczeniu znalazł się Zayn z kilkoma ubraniami w dłoniach. Starała się zupełnie nie zwracać na niego uwagi i w dalszym ciągu przeszukiwała szafki, nie mogąc zapanować nad drżeniem swoich drobnych dłoni.

            Mulat, widząc w jakim stanie jest dziewczyna, odłożył ubrania na koszu z brudnymi rzeczami i podszedł do niej powoli. Nie chcąc jej jeszcze bardziej przestraszyć, stanął za nią, delikatnie dotykając nadgarstków Madeleine. Ostrożnie odciągnął ją od szafki, odwracając do siebie przodem. Już miał się odezwać, ale w oczy rzuciły mu się blizny na nadgarstkach osiemnastolatki. Szatynka mimowolnie spięła się w sobie, spuszczając wzrok i spróbowała zabrać swoje ręce, ale Mulat skutecznie to uniemożliwił.

- Cięłaś się? – zapytał zdziwiony, nie spuszczając wzroku z twarzy Leine. Ciemnowłosa pokiwała niepewnie, twierdząco głową. Bała się, że najnormalniej w świecie ją wyśmieje i wyjdzie z pomieszczenia, zostawiając po sobie jedynie nieprzyjemne napięcie. – Dlaczego?

- Bo miałam wszystkiego po kokardę, a szczególnie tego, że osoby, na których najbardziej mi zależy, cierpiały właśnie przeze mnie – wyszeptała. Tym razem mogła swobodnie odsunąć się od chłopaka i wrócić do przeszukiwania szafek.

            Zayn zaczął się przez chwilę zastanawiać. Może faktycznie powinien zostawić tą dziewczynę w świętym spokoju i znaleźć sobie jakąś inną ofiarę. Chociaż nie; on zawsze trzymał się, trzyma i trzymać się będzie wyznaczonych wcześniej planów. Nie po to zarywał noce, żeby od tak po prostu z nich rezygnować, bo przewidują one porwanie psychicznie chorej dziewczyny.

            Domyślając się, czego poszukuje Davies, podszedł do odpowiedniej półki, wziął z niej spirytus salicylowy i płatki kosmetyczne. Machnął ręką na dziewczynę, żeby usiadła na wannie, a sam nasączył jedno kółko, podchodząc do niej. Zaczął delikatnie dotykać ran na jej twarzy, starając się zrobić szatynce jak najmniejszą krzywdę. Jednak ciągłe krzywienie się i syki, wychodzące co chwilę z gardła osiemnastolatki utwierdziły go w przekonaniu, że ta sztuka zupełnie mu nie wychodzi.

- Umyj się jak najszybciej, a później pójdziesz coś zjeść – mruknął cicho czarnowłosy, wyrzucając zużyte przedmioty, którymi przed chwilą „operował” nad nastolatką i wyszedł z pomieszczenia.

            Brązowowłosa mimowolnie zamknęła za nim drzwi i dopiero wtedy pozbyła się ubrań, które miała na sobie. Odkręciła kurki z zimną wodą, bez chwili zastanowienia pod nią wchodząc. Może cały czas przebywa w jakimś bardzo realistycznym śnie i kiedy dozna szoku termicznego, to w końcu uda jej się z niego wybudzić. Niestety – czas mijał, a otoczenie w dalszym ciągu nie zmieniało się nawet odrobinę. Załamana Madeleine umyła się szybo, po czym wyszła z kabiny, wytarła się dokładnie i założyła na siebie ciuchy, które przyniósł dla niej Malik. Na całe szczęście tym razem zakrywały one zdecydowanie więcej, niż poprzednio.

            Niepewnie weszła z powrotem do swojego tymczasowego pokoju. Skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej, starając się patrzeć wszędzie, tylko nie na chłopaka, który właśnie okupował niepościelone łóżko. Gdy tylko zauważył, że jest już w pokoju, chwycił ją delikatnie za rękę i pociągnął na korytarz, który zaczęli przemierzać szybkim tempem w zupełnej ciszy. Madi rozglądała się uważnie dookoła, jakby chciała upewnić się, że na razie nic jej nie grozi. Nawet obecność Zayn ‘a nie dawała osiemnastolatce stuprocentowego poczucia bezpieczeństwa, którego tak bardzo brakowało dziewczynie.

[THE END] The Princes and The CriminalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz