Najstarsza latorośl Blacków z utęsknieniem wyczekiwała końca wakacji.
Nie znosił powrotów do tej ponurej rezydencji, zwłaszcza na kilka miesięcy szumnie nazywanych feriami letnimi. On nie widział w nich niczego interesującego. Słońce i wyższa temperatura go irytowały, domowe obowiązki przytłaczały, kolegów nie miał, więc się z nimi nie spotykał, nigdzie też nie wyjeżdżał. Najdalsze wyprawy sięgały placu ze starymi, czerwonymi huśtawkami lub w najlepszym razie ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Na Pokątnej nie pozwalano mu bywać, gdyż żaden szanujący się czarodziej ze starożytnego rodu nie powinien się spoufalać z pospólstwem. No chyba że Syriuszowi z rzadka udawało się wymknąć, żeby choć na chwilę zajrzeć do „Esów i Floresów" albo lodziarni — za co zawsze otrzymywał burę od matki.
Zazwyczaj więc miał za towarzystwo jedynie mrok domu, krzyki rodzicielki i milczenie brata. Spędzanie nawet krótkiej chwili z rodziną za bardzo go przerastało. Nie miał ochoty wysłuchiwać kolejnej litanii skarg czy znosić ciężkich spojrzeń mówiących mu, że w tym domu jest intruzem. Dlatego zamykał się w swoim pokoju, zabezpieczonym odpowiednimi zaklęciami dającymi odrobinę prywatności i spokojny sen — na tyle, na ile mógł być spokojny w domu pełnym upiorów. Jak dotąd jednak nikomu z rodziny nie udało się przełamać uroków rzuconych na drzwi, więc bez pozwolenia nikt nie naruszał świętego sanktuarium jego pokoju. Nawet przed wyjazdem do Hogwartu zamykał go na cztery albo i pięć spustów, żeby czasem któremuś z Blacków nie przyszło do głowy buszowanie w prywatnych rzeczach Syriusza, których nie udało się wepchnąć do kufra.
Na jednej ze ścian, obok okna, powiesił stary mugolski kalendarz, na którym skreślał dni dzielące go od powrotu do Hogwartu. Im więcej krzyżyków zdobiło kartki, tym bardziej się cieszył, chociaż wiedział, że ostatni rok będzie najtrudniejszym. Jednakże satysfakcja wypływająca z opuszczenia rodzinnego gniazda była zbyt duża, by mógł zważać na drobne niedogodności w postaci dużej ilości nauki. Kiedy się stąd wyprowadzi pod koniec sierpnia, już więcej nie powróci do tego domu i członkowie rodziny przestaną mu wisieć nad głową. Miał zamiar poszukać własnego mieszkanka jak najdalej od ulicy Grimmauld Place 12.
Żałował tylko Regulusa — gdyby chłopak nie miał pecha urodzić się w rodzinie Blacków, wyrósłby na porządnego mężczyznę. Był zawsze maminsynkiem, a do tego dawał sobą pomiatać i nigdy nie miał własnego zdania. Syriusz miał nadzieję, że chociaż w Hogwarcie uda mu się trochę naprostować charakter brata dzięki znacznemu oddaleniu od wpływów rodziny, jednakże tak się nie stało. Pobyt w Slytherinie jedynie dołożył kolejną cegiełkę do budowy skrzywionego kręgosłupa moralnego Regulusa. Dzieciak miał tam kontakt z synami lub córkami innych znamienitych rodów, w większości w jakiś sposób spokrewnionych z Blackami. Nic też dziwnego, że jego teorie o czystości krwi stawały się obsesją.
Gdy sam Syriusz słuchał o koneksjach rodzinnych, miał ochotę się powiesić. W zupełności go to nie interesowało, a czystość krwi nigdy nie była dla niego priorytetem. Wręcz przeciwnie, nigdy nie miał oporów przed nawiązywaniem stosunków z osobami pochodzącymi z mugolskich rodzin. Nie krył się z tym, więc w rodzinie szybko przezwano go „Pies-przyjaciel-szlam". Pogarda rosła, gdy udowadniał swoją wartość jako Gryfon, jednocześnie psując „dobre" imię rodu.
Na samo wspomnienie awantury, jaka wybuchła, gdy dostał się do Gryffindoru, zaczynał się śmiać. Cała rodzina mu złorzeczyła, wysyłała wyjce i mieszała z błotem. Oficjalnie został wówczas czarną owcą, choć już wcześniej pojawiały się oznaki jego niepokornego charakteru. Nic nie miał do owiec, ale po prawdzie wolał już być nazywany czarnym psem. To pasowało o wiele bardziej.
Walburga najchętniej by go wydziedziczyła i wyrzuciła z ponurego gniazdka — co Syriusz przyjąłby z radością i jeszcze przytaknął temu pomysłowi — lecz jednak póki dyrektorem szkoły był Albus Dumbledore, nie mogła tego uczynić. Odpłacała się za to synowi pogróżkami, klątwami oraz awanturami. Nawet wypaliła jego imię na gobelinie przedstawiającym drzewo genealogiczne rodu, a kontakt z nim starała się ograniczać. Nie była dumna z tego, że go urodziła.
CZYTASZ
Ogniste Lilie | ✓
RomanceOstrzeżenie: w opowiadaniu kanon się powiesił i zasadniczo nie istnieje. Główna para to Lily Evans i Syriusz Black, a paczka Huncwotów nigdy się nie zawiązała. OL to romans i dramat w jednym, więc czeka nas jazda bez trzymanki. Na szczęście dość kró...