VIII vert de jalousie

138 13 5
                                    

Zły humor Lily objawił się już przy śniadaniu, kiedy to zawzięcie ignorowała obecność oraz słowa Syriusza i z furią jadła swoją owsiankę, jakby ta wyrządziła jej jakąś krzywdę. Równie uparcie odsuwała się od Syriusza, robiąc uniki za każdym razem, gdy usiłował dotknąć jej ramienia lub nawet dłoni. Ożywiła się jedynie na moment, gdy nieduża płomykówka spuściła na jej talerz gazetę, lecz nawet podczas czytania artykułów miała kwaśny wyraz twarzy.

Syriusz postanowił przystąpić do ataku zaraz po tym, jak opuścili wielką salę. Zaciągnął Lily w mniej uczęszczane okolice pierwszego piętra, nie pozwalając uciec, i zapytał:

— Co się stało?

Gdy wreszcie na niego spojrzała, zobaczył malującą się w jej oczach furię. Trochę go to zaskoczyło, podobnie jak fakt, że cała obronna postawa Lily była najwyraźniej skierowana przeciwko niemu. Nie miał pojęcia, czym sobie zasłużył na takie traktowanie.

— Nic się nie stało, Black.

— Już ci mówiłem, że nie umiesz kłamać, mon amour.

Lily usiłowała zwiększyć dystans między nimi, wycofując się w głąb korytarza, lecz na każdy jej jeden krok przypadły dwa Syriusza i dziewczyna skończyła uwięziona między zimną ścianą a ciałem Syriusza, który dodatkowo położył dłonie obok jej ramion. Zdecydowanie jej się to nie spodobało, lecz nie miała nawet jak wyciągnąć z kieszeni różdżkę, mogła jedynie prychać jak rozjuszony kot.

— Nie kłamię.

— Nie jestem idiotą, kochanie — wymruczał prosto do jej ucha, pozwalając dłoni błądzić po usianej piegami twarzy Lily. Zatrzymał się na dłużej przy ustach oraz zmarszczkach na czole, pieszczotliwie gładząc jej skórę. — Więc proszę, nie umniejszaj mojej inteligencji. Chyba już dawno ustaliliśmy, że możesz mi zaufać, prawda?

Lily głośno przełknęła ślinę, podczas gdy jej opór powoli topniał pod naporem przenikliwego spojrzenia Syriusza i jego dłoni zdradziecko przesuwającej się na kark.

— Tak, ale...

— Ale co?

— Ale to niesprawiedliwe! — wybuchnęła. — Nie możesz mnie tak po prostu zaczepiać i rozbrajać słowami i dotykiem i oczekiwać, że... Proszę, odsuń się. Odsuń się, Black.

Syriusz pokręcił głową.

— Nie. Nie odsunę się, dopóki mi nie powiesz, co cię gryzie. No dalej, kochanie. Im prędzej mi powiesz, tym prędzej temu zaradzimy.

— To twoja wina — wymamrotała Lily w odpowiedzi, spuszczając wzrok na swoje nogi. — Twoja wina, Black.

— Co dokładnie jest moją winą?

— Obiecałeś, że przyjdziesz w nocy — i nie przyszedłeś.

— I właśnie to...?

— Przestań się śmiać, Black. — Lily skrzyżowała ręce na piersi, mierząc Syriusza spojrzeniem. Jeśli wcześniej była wściekła, to teraz przypominała uosobienie furii. — Wiesz, że traktuję poważnie wszystkie obietnice. Więc dlaczego... dlaczego... Naprawdę miałam nadzieję, że wrócisz.

Ogniste Lilie | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz