VII la nuit

147 14 11
                                    

[Obrazek w mediach przedstawia nocne niebo, granatowo-fioletowe, pełne gwiazd, oraz kontury drzew]


Zmarudził tak bardzo, że dotarł do Wieży Gryffindoru dopiero po dziesiątej. Pokój wspólny było o tej godzinie praktycznie wyludniony, nie licząc ostatnich maruderów zajmujących jeszcze kilka foteli. W jednym z nich znalazł Lily, śpiącą z głową na rozłożonych na stole książkach.

Kucnął obok i przyglądał jej się przez długą chwilę, gładząc dłońmi po poskręcanych rudych włosach. Od razu poruszyła się i wymamrotała coś pod nosem, na szczęście jednak ten lekki jak piórko dotyk jej nie obudził. Syriusz nie mógł powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu ani przepełniającej serce czułości.

Uśmiech ten nieco zrzedł, gdy spojrzenie Gryfona padło na otwarty w połowie podręcznik, który Lily sobie obrała za poduszkę. Dotyczył zaawansowanych uroków i ich wpływu na istoty żywe; nie omawiali takich rzeczy na zajęciach, ale tom z całą pewnością nie pochodził z Działu Ksiąg Zakazanych, co najwyżej z mniej znanej części biblioteki, wciąż dostępnej dla uczniów. Lily musiała go już kilkakrotnie przeczytać, bo pozaznaczała wiele stron kolorowymi zakładkami, niedaleko leżały także jej notatki, zapisane starannym, ozdobnym pismem. Pozostałe książki rozłożone na stole również nosiły ślady używania, lecz nie wszystkie pochodziły z biblioteki, bowiem, jak Syriusz się przekonał, zostały podpisane przez Lily. Przesunął palcami po równo zapisanych literkach, mimowolnie zastanawiając się, jakby to było, gdyby obok jej imienia pojawiło się jego własne nazwisko.

Otrząsnął się z tych myśli, kiedy zegar w pokoju wspólnym wybił dziesiątą, i wziął wreszcie Lily na ręce, uważając, żeby jej nie obudzić. Jak zwykle ważyła tyle, co piórko, więc nie zmęczył się nawet podczas wnoszenia jej po schodach do pokoju. Otworzył drzwi wymamrotanym pod nosem zaklęciem bezróżdżkowym i umieścił Lily na łóżku, odgoniwszy śpiącego na środku kołdry kota. Zwierzę odwdzięczyło się obrażonym prychnięciem i schowało się pod łóżkiem, jakby niezadowolone z obecności Syriusza w dormitorium swojej pani.

Lily otworzyła oczy, ledwo Syriusz przykrył ją starannie kołdrą. Podniosła na niego zaspany wzrok, próbując się zorientować, gdzie się znajduje.

— Dobry wieczór, mon amour.

— Syriusz. Hej. Która godzina? — spytała, przecierając oczy.

— Po dziesiątej. Zasnęłaś nad książkami.

W odpowiedzi zmarszczyła brwi.

— Och.

— Spróbuj się jeszcze przespać. — Syriusz wyprostował się, ignorując kota, który wychynął z ukrycia i zaczął mościć sobie posłanie u boku Lily. — Zajmę się twoimi książkami. Do jutra.

Już chciał odejść, kiedy Lily chwyciła go za rękę, całkowicie zbijając go tym z tropu.

— Już idziesz? — Przygryzła wargę, wciąż obserwując zwróconego do niej plecami Syriusza. Kiedy nie uzyskała odpowiedzi, dodała miękko i błagalnie jednocześnie: — Zostaniesz na noc?

— Muszę wziąć prysznic, Lily.

— Wrócisz potem?

Ogniste Lilie | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz