=Po kłótni=

1.3K 78 36
                                    

!Tutaj będę pisała z perspektywy chłopaków!

Verome-
,, Minęło już prawie pięć dni, a ona nadal się do mnie nie odzywa. Strasznie tu cicho... A może trochę przesadziłem? NIE. To jej wina i tylko jej... Ale przecież jest nowa. Ma prawo do popełniania błędów. Może nie jestem ideałem na przyjaciela, a na pewno na partnera, ale chciałbym usłyszeć jej śmiech... Jej miłe i uspakajające słowa"
Odetchnąłem i usiadłem na kanapie obok dziewczyny. Czytała jakąś książkę, ale kiedy mnie zauważyła zamknęła ją i obróciła głowę w moją stronę.
- Co? - zapytałem.
- Nic... No może oprócz tego, że mówiłeś do siebie na głos. - uśmiechnęła się ze współczuciem i zaczęła się śmiać.
- Jak to?! - czułem się strasznie upokorzony.
Reader przestała się śmiać i przytuliła się do mnie. Odwzajemniłem uścisk.
- To co mówiłeś było urocze - szepnęła - ale jeśli jeszcze raz się na mnie wydrzesz, to pożałujesz.

Astel-
Czy te kwiaty są na pewno odpowiednie? A może jej się nie spodobają? Nie. Są idealne. No dobra. Raz kozie śmierć...
Zapukałem delikatnie w metalowe drzwi. Stałem na klatce schodowej trochę skołowany czując na sobie wzrok ludzi przechodzących obok. W miastach nie widuje się często centaurów. Raczej te rejony zamieszkują głównie ludzie i gobliny, rzadziej wilkołaki i elfy.
W pewnej chwili usłyszałem przekręcany zamek, a dwie sekundy później zauważyłem jej piękną, nieskazitelną twarz z lekko różowymi policzkami.
- Czego chcesz? - zapytała Reader groźnym tonem głosu. Dwa dni temu wyprowadziła się do swojego starego mieszkania, a mnie z tym wcale nie do śmiechu.
- To dla ciebie - podałem jej lekko przechylone w bok kwiaty - Proszę wróć do mnie i zapomnijmy o tej głupiej sprawie. - rzekłem błagalnym tonem i złapałem ją za ramiona. - Proszę!
Zastanawiała się nawet na mnie nie patrząc. Położyła dłonie na moich i uśmiechnęła się.
- Słuchaj Astel. Kocham cię, ale nie wiem czy to ma sens. - jej uśmiech znikł wraz z wypowiedzianymi słowami. Widząc moją minę zaśmiała się szczerze. - Żartuję ośle! - przytuliła się do mnie nadal się śmiejąc, a ja nadal nie mogłem pozbierać faktów.

Gabe-
- Reader! Musisz w końcu wyjść z tego pokoju! - krzyknąłem błagalnie stojąc przed drzwiami. Od trzech dni nie wychodziła z pomieszczenia, a jeśli wychodziła to tylko wziąć jedzenie z lodówki lub skorzystać z toalety.
- Nie! Idź sobie! - płakała.
Byłem wściekły na siebie. Czułem się winny, jakbym właśnie dokonał jakiegoś morderstwa...
- Reader... - powiedziałem trochę ciszej. - Przepraszam - usiadłem tyłem do drzwi i oparłem się o nie plecami. Nagle do głowy przyszła mi pewna myśl.
- Reader - rzekłem już zacniejszym tonem i wstałem patrząc na początku w dziurkę od klucza, a potem przyłożyłem do niej pysk. - Ulepimy dziś bałwana? - szepnąłem to w taki sposób aby to usłyszała.
Dziewczyna na początku pociągnęła nosem i zaśmiała się.
- Reader? - odsunąłem się trochę od drzwi.
W pewnym momencie Reader wybiegła z pokoju i rzuciła się na mnie obdarowując mnie uściskiem.
- Tak! Ulepię z tobą bałwana! - nigdy nie widziałem jej tak szczęśliwej.
- Byłem dupkiem - popatrzyłem w jej zaszklone jeszcze oczy.
- Tak. Byłeś. - nie powiedziała tego z odrazą, lecz jakby z ulgą.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też sierściuchu.

Viktor-
- Reader~ Tu jesteś. A ja ciebie właśnie szukałem! - powiedziałem radośnie i podeszłem do dziewczyny. Siedziała przy stole czytając jakiś babski magazyn. Przełożyła stornę totalnie mnie ignorując. - Nadal jesteś zła? - musiałem trochę pogrywać głupka, aby nie wyszło, że mi na niej nie zależy.
Reader na chwilę odwróciła wzrok od gazetki, a wtedy szybko zabrałem przedmiot z jej rąk. Przez pierwsze sekundy totalnie nie rozumiała mojego zachowania.
Potem już poszło z górki...
- Oddawaj to! Ty szujo! - krzyczała goniąc mnie po schodach prowadzących do sali tronowej. Była wściekła i niczego się nie spodziewała.
- No to chodź i ją sobie weź - powiedziałem za spokojem otwierając gigantyczne wrota i wbiegając do pomieszczenia.
- Ty sukin- nie dokończyła zdania patrząc z niedowierzaniem w moją stronę i zatrzymując się przy wejściu.
Zanim weszła do sali zdążyłem wygodnie usiąść na czerwonym fotelu przy szklanym stoliku zaopatrzonym w butelkę wina i dwa kieliszki, a po drugiej stronie stołu stało identyczne krzesło. Wszystko było umieszczone perfekcyjnie na środku pomieszczenia i jedynym światłem było kilka świec dających bordowe światło.
- Usiądziesz? - wykazałem kieliszkiem na drugi fotel.
- Co ty za teatrzyk odwalasz? - zapytała i niepewnie podeszła do stolika.
- W ramach przeprosin zorganizowałem wspólny wieczór przy świecach i winie. Tylko ty i ja.
- Idiota - Reader uśmiechnęła się, po czym usiadła w wyznaczonym miejscu.
- To znaczy, że mi wybaczysz? - spytałem z nadzieją.
- Tak. Wybaczam.

David-
Ahh... Jak ja dawno nie byłem w tak przygnębiającym miejscu. Wszyscy wyglądają jakby tylko czekali, aż ktoś ich dobije, a szczególnie ci wszyscy mężczyźni po trzydziestce siedzący z męczeńską miną na skórzanych fotelach lub stojąc przy bawiących się dzieciach.
Centrum handlowe... I kto to niby wymyślił?!
Teraz tylko znaleźć jakiś sklep z ubraniami. Szykuje się długi wieczór!
~kilka godzin później~
- Reader! Musisz coś zobaczyć! - krzyknąłem trzymając w dłoni torbę z logo firmy odzieżowej.
Miałem właśnie krzyknąć drugi raz, ale ten pierwszy wystarczył w zupełności. Usłyszałem jej ciężkie kroki na schodach i wtedy ujrzałem jej piękną, wkurwioną twarz... Jak ja ją kocham!
- Patrz co przynosiłem dla mojego aniołka! - powiedziałem przesłodzonym głosem.
Reader podeszła do mnie i popatrzyła na torbę mrużąc podejrzliwie powieki.
- Przyniosłeś mi reklamówkę? - teraz jej wzrok padł na mnie. - Dzięki. - takiej ironii w jej głosie jeszcze nie słyszałem.
- Raczej to co jest w tej reklamówce. - podałem jej torbę i popatrzyłem na dziewczynę z dumą. Zdecydowanie jestem najlepszym chłopakiem na świecie!
Reader niepewnie wyjęła podarunek z reklamówki.
- T-to... To jest ta sama sukienka co ją zniszczyłeś. - powiedziała cicho oglądając ubranie. - Dziękuję.
- To ja ci podziękuję jeśli przyjmiesz moje przeprosiny w formie tej sukienki.
- Przyjmuję! - krzyknęła z radością
- Dziękuję! - położyłem dłoń na klatce piersiowej z ulgą jakiej jeszcze nigdy nie doświadczyłem.

Neriah-
,,Jaki ze mnie idiota! Dureń!" krzyczałem na siebie w myślach masując skronie. Czułem się jak ostatni tchórz po tamtej sytuacji z Reader. Muszę ją przeprosić! Tylko jak? Jest pewnie na mnie wściekła i nie chce mnie widzieć...
Wstałem powoli od biurka rozglądając się po pomieszczeniu. Wszędzie walały się puste bądź prawie puste buteleczki i inne szklane naczynia. Niektóre były roztrzaskane.
- Oh Reader. Dlaczego przez ciebie mam taki mętlik w głowie? Jak mogłem przez 23 lata nie zauważyć kogoś takiego?! Jakim ja byłem głupcem! - uderzyłem pięścią o blat stolika, na którym trzymałem składniki do eliksirów.
Popatrzyłem kątem oka na jedno z pudełek leżących pod meblem. To tam znajdowały się moje wszystkie drogocenne rzeczy. Otworzyłem je i postawiłem na stoliku.
- No dobra. Co by przypadło do gustu Reader? Zobaczmy... - zacząłem szperać w pudełku nawet nie orientując się, że ktoś bacznie mnie słucha i się mi przygląda.
- Myślę, że tylko jedna rzecz mogłaby mnie w tej chwili udobruchać - odwróciłem się natychmiast patrząc na dziewczynę stojącą przy biurku i trzymającą fioletowy eliksir zawzięcie się mu przyglądając.
- A mogę wiedzieć czym jest ta rzecz? - zapytałem z obawą, że owym przedmiotem okaże się spoczywający w jej dłoni żrący eliksir.
- Hmm... Pomyślmy - odłożyła szklany przedmiot i popatrzyła na mnie z wesołą iskierką w oku. - Jeden mały przytulas na zgodę?
Uśmiechnąłem się szczerze i rozłożyłem ramiona. Dziewczyna podbiegła do mnie, po czym wtuliła się w mój tors.
- A buziaka mi dasz? - zapytała patrząc się w moje oczy.
- Niech ci będzie. - nie mogłem udawać obojętnego, kiedy ktoś kto odmienił moje nudne życie właśnie mnie przytula i wybacza mi.
Musnąłem wargami jej czoło, by następnie położyć głowę na jej ramieniu.

Soma-
- Soma~ A pamiętasz tą awanturę o ciastka i podpaski? - zapytała Reader leżąc przytulona do mojego boku
- Tak. - odpowiedziałem nadal plotąc warkocz z jej włosów. - Staliśmy po dwóch stronach jezdni i pewnie wszyscy uważają nas za dzikusów.
- Przepraszam - powiedziała cicho.
No teraz mnie zaskoczyła...
- Przecież ty nigdy nie przepraszasz! Zawsze to ja muszę dać tobie te zbawienie abyś nie utraciła swojego honoru... Czekaj, czekaj. Czy ty nadal masz miesiączkę? - odsunąłem się od niej abym mógł spojrzeć na jej zakłopotaną twarz.
- Yhmmm... Tak? - uśmiechnęła się niezręcznie i zamrugała szybko kilka razy z rzędu.
- I wszystko jasne...

(Kiedy Reader ma okres zazwyczaj przechodzi kilka faz. Pierwsza to rozpacz, kolejna to totalny wkurw, a trzecia to żałowanie i przeprosiny, których następnego dnia i tak NIE pamięta)

Corneliusz-
Tutaj czysto :')

=Fantasy Boyfriend Scenarios=Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz