40 minut do ciebie

22 3 0
                                    


    ...puste niebo. nie było nikogo, niczego,nawet chmury na niebie, nawet słońca, nic tylko niebieskie niebo. Spojrzałam w stronę stołu i zobaczyłam jak Markus biegnie w moją stronę a Elly stoi przy stole cała zapłakana w ramionach Alison a Jason... właśnie jadł już nie wiem którą kanapkę i popijał moim sokiem, bo w szklance Markusa już nic nie zostało... kochany.

-Boże Mary co się stało?!- powiedział zdyszany niebieskooki biorąc mnie na ręce i przytulając do siebie- Najpierw widziałem jak byłaś w wodzie a ułamek sekundy później widziałem cię na brzegu, jak?! I co ty chciałaś zrobić??

-Ja...- nie wiedziałam co powiedzieć, spojrzałam się w stronę wody a następnie w stronę stołu i wydawało mi się przez chwilę, że widzę znikającą postać za zasłoną mojej łazienki.

-Hej! Chodźcie tu bo Jason zaraz wszystko zeżre a Elly wypłacze sobie oczy!- krzyknęła do nas Alison. Wyszłam z uścisku chłopaka i powoli ubrałam się po czym skierowałam się w stronę znajomych.

-Hej maleńka, już, nie płacz, wszystko jest w porządku- powiedziałam głaszcząc Elly po główce.

-A-ale... t-ty chcia-ałaś...-szybko ją przytuliłam do siebie.

-Chciałam tylko popływać- powiedziałam odsuwając ją od siebie lekko i wycierając jej łzy- chodź, zjesz coś zanim Jason wszystko zje.

-Za późno!- krzyknął do nas biorąc ostatni kęs kanapki a ja zabiłam go wzrokiem na co on tylko wrednie się uśmiechnął- a tak w ogóle niech ktoś pójdzie po Markusa bo wydaje mi się, że chyba mu się mózg zaciął.

Spojrzałam na plażę gdzie chłopak stał tyłem do nas a po chwili zniknął jakby stał się mgłą.

-Co mu się stało?!- zapytałam przerażona.

-Laska, nie panikuj bo ci tampon wyleci- zaśmiał się Jason- po prostu się obudził. My ostatnio też patrzeliśmy jak się nagle rozpływasz. A tak w ogóle to czyi to sen?

-Mój- westchnęłam- znaczy... nie do końca... miałam koszmar i wtedy do mojego snu wszedł Markus i... zabrał mnie do... łazienki? Tyle, że zamiast niej jest to- wskazałam ręką na wszystko wokół- A w ogóle to jakim cudem wy się tu znaleźliście? Już drugi raz jesteście w moim śnie.

-Ostatnio to też był twój sen? Jezu dziewczyno, ty to masz pojebane sny- powiedziała Alison- Najpierw jakaś ciemność i drzewo, potem jakiś koszmar a w łazience masz plaże- zaśmiała się lekko- A wracając do tego jak się tu znalazłam to po prostu się zastanawiałam czy dzisiaj też was spotkam i proszę bardzo, jesteście- uśmiechnęła się.

-Ja też chciałam was znów spotkać- powiedziała już nieco uspokojona różowowłosa.

Wszyscy spojrzeliśmy na Jasona który wpierdzielał jakiegoś kurczaka. Spojrzał na nas zmieszany.

-MÓWIŁEŚ, ŻE JUŻ NIC NE MA!- krzyknęła Alison.

-... Ee... a ja to chciałem tylko Markusa zobaczyć, a dostałem laskę z okresem co mnie co chwila próbuje zabić oczami, sukę, która próbuje poderwać o 7 lat młodszą dziewczynkę i... nie no ty Elly jesteś urocza- uśmiechnął się do niej miło a ja znowu chciałam go zabić- MÓWIŁEM!! Ona chyba myśli, że mnie swoimi oczami zabije!

Widziałam, że chce coś jeszcze powiedzieć ale przerwał mu dźwięk budzika po którym szybko zniknął.

-No cóż... ałć...- powiedziała Elly a po chwili zniknęła.

-Będziesz to jeść?- zapytała jak gdyby nigdy nic Alison.

-Jedz śmiało- uśmiechnęłam się do niej i usiadłam na przeciwko.

-Ej... wiem, że nie powinnam o to pytać, i że Markus już o tym z tobą rozmawiał ale... dlaczego wyglądasz... tak? Znaczy... wyglądasz jak żywy trup a każdy inny wygląda no wiesz... żywo- zapytała zmieszana.

-Jeśli chodzi o to, że jestem, jak to ujął Markus, "koścista" to... jak wspominałam wczoraj, mieszkam w pokoju z gąbki i nawet nie mogę nigdzie wyjść, nie mam żadnych mebli, nic ostrego, nawet nie mam okna... więc... żeby się zabić zaczęłam się głodzić. Niedawno przestałam gdy mama zaczęła coraz częściej płakać i błagać mnie o to bym jadła- powiedziałam powstrzymując się od płaczu- i dowiedziałam się od Markusa, że nie mam zielonych tylko szare oczy ale nawet nie wiem czemu.

-Ej... przykro mi... ja... gdzie mieszkasz... tak w ogóle?- zapytała.

-Cambridge. Silver Street 11, tuż koło biblioteki college'u Darwina. Moja mama tam pracuje a tata jest wykładowcą właśnie w Darwin Collage. Oboje uznali, że to dobre rozwiązanie kiedy dowiedzieli się o chorobie, bo w końcu ona ma pracę tuż koło domu a ojciec także daleko nie ma do pracy, więc oboje mogą mieć na mnie oko. Ojciec do niedawna był biznesmenem i wykładowcą a do tego jest trenerem w siłowni ale z tego co mama mówiła praca na trzy etaty go wykończyła i postanowił zrezygnować z biznesu, wiesz... woli pracę z ludźmi a tam jednak nie miał pola do popisu za dużego- zaczęłam trochę paplać więc ugryzłam się w język i lekko zaczerwieniłam na co ona się lekko zaśmiała.

-Też mieszkam w Cambridge, Garlic Row 18, to jakieś 40 minut do ciebie- uśmiechnęła się miło po czym wzięła gryza kurczaka a po chwili jej nie było.

-Chyba się myliłam co do niej...

Westchnęłam po czym także wzięłam kurczaka i zaczęłam go jeść do momentu w którym mama mnie obudziła.





































Sporo mnie nie było ale cóż, nie zawsze wszystko się układa po naszej myśli ^-^. Jeśli chodzi o ulice itp to patrzyłam na mapach google XD ojcowie Alison to dałam, że oni niby pracują w Nanosystems bo to jedna z firm jakie mi wyskoczyły, ojciec Mary miał być biznesmenem ale jakoś tak mi to przestało odpowiadać więc to zmieniłam ^-^ No ale mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza i rozdział się podoba ^-^

Od snu po rzeczywistośćWhere stories live. Discover now