21. NIEDZIELA

382 51 1
                                    

Dziwny ścisk w brzuchu towarzyszył mi od rana. Gdy tylko obudziłem się, sprawdziłem telefon. Od Sho nie było żadnych wiadomości. Pora należała do wczesnej, może miał coś ważnego do zrobienia. Postanowiłem dać nam trochę czasu i nie wpadać w panikę. Byliśmy w końcu dorośli, a przynajmniej, nie współzależni od siebie. Zająłem się swoimi sprawami, hamując się przed tym, aby nie zerkać na telefon.

Mama wzięła nas na zakupy, dlatego przez południe nie miałem głowy, aby przejmować się. Według mamy, ważniejsze było wybranie lepszego proszku i płatków śniadaniowych, niż niespokojne myśli jej syna. Okazałem się potrzebny przy noszeniu ciężarów, dlatego choć trochę poczułem się lepiej.

Wróciliśmy do domu, rozpakowaliśmy zakupy, potem zabrałem się za sprzątanie pokoju. Wcześniej nie znalazłem okazji, aby zająć się nim, a przez ostatnie dni, bałagan zaczął rządzić się własnymi prawami. Musiałem zatrzymać to bezprawie jak najszybciej.

Porządki pochłonęły mnie do tego stopnia, że nawet zrobiłem pranie, rozwiesiłem je i wyprasowałem, kiedy wyschło. Mama zerkała na mnie uważnie, jakby podejrzewała, że ktoś podmienił jej syna. Pomogła mi jednak, pokazała, jak wyprasować dokładnie koszulę od mundurka. Sterta ubrań do uporządkowania powiększyła się, gdy zająłem się ubraniami taty, Daniela i Papayi. Przy dwudziestej koszuli miałem już dość, dlatego gdy zaniosłem je do pokoju brata, niemal rzuciłem na łóżko. Daniel siedział przy oknie, dlatego niczego nie przeoczył. Pokazałem mu środkowy palec, a on prychnął donośnie.

— Co ty, na wynik testu ciążowego czekasz?

— Co? — zdziwiłem się niesamowicie.

— Bo robisz w domu tyle rzeczy, jakbyś nie chciał o czymś myśleć. Dlatego stawiam, że albo ciąża, albo doszło między wami do jakiegoś nieporozumienia.

— Nie — zaprzeczyłem pośpiesznie. — Nic się nie stało.

— Tak? — zapytał powolnym, spokojnym głosem, irytującym jak nigdy, ale trafiającym w sedno. Prychnąłem, pękając przy nim.

— Nie mamy ze sobą od wczoraj kontaktu. Nie wiem, czy coś się stało, czy nie może ze mną rozmawiać. Nic nie wiem... Do cholery.

— Do cholery. Młody, w coś ty się wpakował, że nie możesz po ludzku zadzwonić?

— Nie mogę, bo to... coś skomplikowanego!

— Mężatka?

— Nie!

— Ale zajęta. Ma chłopaka?

— T-tak...

— Oj — westchnął Daniel — mój brat takim lowelasem? No ładnie.

— Też się dziwię, że to w ogóle wyszło. Bo... chyba nie powinno, ale jednak stało się, co się stało i...

— Długo się znacie? — zapytał. Wzruszyłem ramionami.

— Trochę. Ale od jakiegoś czasu jesteśmy coraz bliżej — odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Daniel zmarszczył czoło.

— To ciekawe. Skoro teraz nie może zadzwonić, to pewno jest z tym swoim chłoptasiem. Tylko wiesz, Leight, żebyś nie trafił w takie gówno, gdzie jedna strona obieca ci wiele, ale za nic nie zostawi swojego obecnego. Nie baw się w romanse, chłopie, szkoda nerwów — powiedział mi, poczochrał włosy i zajął się chowaniem ubrań do szafy.

Kiedy wyszedłem z jego pokoju, w sercu czułem dziwny niepokój. Sho nie kłamał, czyż nie? Chyba nie pozwolił sobie na taką sytuację, bo znudził się związkiem z kobietą. Nie był taki, ufałem swoim przeczuciom. Sho był cudownym, wbrew pozorom, nieco nieśmiałym, inteligentnym mężczyzną. Lubił dużo mówić, szczególnie na swoje tematy, chciał wiele wiedzieć. Okazał się kochany ze swoją słabą głową. Nigdy mnie nie okłamał. Chciałem w to wierzyć, tak mocno, jak wystraszyłem się od nowego tygodnia.

DRUGS, SUCKS & SAUSAGESOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz