*

143 18 9
                                    


Bo na życie trzeba sobie zapracować




Małe czarne łapki stąpaly twardo po ośnieżonej ziemi w nadziei na zbawienie. Dorośli byli za bardzo zabiegani by zająć się czarna malutką puchata kuleczką. Tylko dzieci patrzyły na niego ze smutkiem, raz po raz wskazując palcami ukrytymi pod ciepłymi rękawiczkami, lecz rodzice patrzyli na zwierze z niesmakiem kręcąc głowami.
Pusia
Wieczorne spacery były rytuałem i zwyczajem, którego nikt i nic nie mogło zmienić.
Tak samo było ze świętami, Yoongi był bardzo uparty, mówią też, że aż za bardzo.
Świecące gwiazdy i ta jedna, która jest tylko dla niego, świeciła najmocniej ze wszystkich odznaczając się na czarnym niebie, swym niesamowitym blaskiem, sprawiając, że za każdym razem rozświetlała oczka kotka. Na czerwonych dachówkach wraz z przyjacielem wiatrem pisali historię kolejnych nocy.
Ostatnie lampki zaświeciły swym kolorowym blaskiem powodując uśmiech na twarzach tych proszonych i nieproszonych domowników. Wścibskie łapki dobierały się do kolorowych opakowań, lecz uciekały z lekkim bólem i zrezygnowanym jękiem. Po długich oczekiwaniach, głośnych krzykach i wielu łzach, krzesła skrzypnęły a siódemka usiadła przy wigilijnym stole.
Przez dłuższy czas dźwięki mlaskania czy szczęk sztućców rozbrzmiewał w cichej przyjemniej atmosferze, której nie jedna rodzina mogłaby pozazdrościć. Niektórzy, mieli wrażenie iż króliczy chłopiec niedługo wywierci dziurę w swoim krzesełku.
Elegancko ubrana dziewczyna z cichym westchnieniem kiwnęła głową do uszatego przyjaciela, tym samym dając pozwolenie na najbardziej wyczekiwany punkt wigilijnego wieczoru. W zajęczym tempie podreptał do choinki. Drzewko lekko się zachwiało a bombki zatrzęsły. "Zaczynamy od najstarszego." Czerwony pakunek trafił w duże ręce Seokjina. "Otwórz." zagryzła podenerwowana wargę. Papier zaszeleścił, szerokobarki zrobił wielkie oczy, reszta się odsunęła z lekkim obrzydzeniem. "Są piękne." Skrzywił się lekko patrząc na pstrokaty materiał. "Wiedziałam, że ci się spodobają." Uśmiechnęła się, teraz już pewna, że reszcie prezenty na pewno też się spodobają. "Naprawdę cudne." Odłożył skarpety do pudełka. Kolejne prezenty wpadały w kolejne ciekawskie łapki. "Dlaczego krasnal?" Rudy chłopiec przyjrzał się figurce. "Skojarzyła mi się z tobą." Dopiła wino. Lisowaty pokiwał tylko głową szepcząc coś hyungowi na ucho. Przyszła kolej na ostatni prezent. "Pusia." wyczytał z rozbawieniem Jeon po czym rozejrzał się po pomieszczeniu. "Yoongi?"
     Dźwięk stukotu roznosił się po kolorowych dachach Seulskiego osiedla. Ciche cienie goniły czarną postać skaczącą po zaśnieżonych dachówkach, wietrzyk lekko wiał poruszając gołymi  gałęziami drzew. Księżyc wyznaczał prostą ścieżkę swoim jasnym światłem, która prowadziła go do ulubionego miejsca na ziemi, albo przynajmniej ulubionego miejsca w Seulu. W końcu przystanął widząc w oddali małą czarną plamkę, spojrzał na wieczorne niebo, lecz jego gwiazdki nie było. Uśmiechnął się w duchu i powolnym krokiem poczłapał do postaci. Białe światło mignęło rozświetlając okolicę, spotykają się ponownie, ona ubrana w piękną falującą na wietrze białą sukienkę, zaś on w czarnej koszuli. Lekko uroczyście wystrojeni uśmiechnęli się do siebie, on jak zawsze chciał poczuć jej jasną skórę i miękkie czerwone usta, lecz ona odsunęła się szepcząc ciche "później" które jak zawsze nigdy nie nastąpiło. Westchnął tylko i usiadł na białym puchu, po chwili zrobiła to samo. "Tęskniłem." Spojrzał oczarowany w jej czarne oczy. "Jak zawsze" błądziła wzrokiem po kolorowych budynkach wdychając zanieczyszczone Seulskie powietrze. "Opowiesz mi coś?" od zawsze kochał jej piękny głos, niczym miód, topił jego serce. Zawsze mówiła dużo, jej przygody były dla niego tak fascynujące, zahipnotyzowany słuchał ich z bijącym sercem, wyczuwając się w każde wypowiedziane zdanie, analizując każde słowo. Uśmiechnęła się oblizując usta. "Byłam nad murem chińskim przechadzając się po chmurach, piękna pogoda." Zamknął oczy. "Pomagałam ptakom odnaleźć drogę do domu, lecz za każdym razem wrzucałam je prosto w paszczę lwa." Jeździła wzrokiem po jego spokojnej twarzy, jak porcelanową lalkę, mogła go podziwiać w pięknej gablocie, głosem sprawiać by rozkwitał, lecz dotyk mogła zachować tylko na najśmielsze sny. "Nigdy nie były na mnie złe, myślały, że to ich wina." Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na swój dom. "Nie będę ich wyprowadzać z błędu w końcu myślą, że jestem martwa." Przygryzla lekko wargę truskawkowych ust. "Tylko ty mi wierzysz Yoongi." Otworzyl oczy. "A jak bym smial nie wierzyć." Jego wzrok spoczął na jej jasnej twarzy. "Gwiazdy nie stąpają samotnie po Ziemi."
      "Pusia zawsze o tej porze wychodzi, nie ma co się dziwić." Najwyższy zabrał głos oglądając swój prezent. "Ale przecież jest wigilia." Ubrała buty będąc prawie gotową do wyjścia. "Zbierajcie się idziemy go szukać." Laczek poleciał a wystraszeni chłopcy pobiegli do drzwi.
       Mógłbyś pomyśleć, że zoo uciekło, zwierzęta przyszły porozmawiać według tradycji przy wigilijnym stole, częstując się posiłkiem. W końcu nie zawsze można spotkać pięknego pawia na dachu. "Pusia!" Biegła przez ośnieżone ulice mając nadzieję, że jeszcze nie zamarzł. Białych płatków przybywało coraz więcej tworząc urokliwe ulice, jednak nie pomagały w odnalezieniu czarnej kulki czy też czarnowłosego mężczyzny.

      Nazywała go przyjacielem, jednak pozwalała na bliskość, okazywanie uczuć, czy nie za dużo wie? Dała mu tą wolność, piękny wybór. Życie marzeniami, w końcu nie jest takie trudne. W oddali mogli usłyszeć krzyki, lecz nie przejmowali się tym. Liczy się teraz. Piękno ostatnich chwil, nie mieli już dużo czasu. "Muszę wracać do moich gwiazd." "Nie możesz mnie ze sobą zabrać?" Głosy się zbliżały. Wstała i podała mu swą dłoń, w jego czarnych jak nie jedna samotna noc oczach, gnieździły się małe łezki. "To wystarczy?" Kończyny odmawiały mu posłuszeństwa, marzenie zamienia się w rzeczywistość, wystarczy jeden ruch. "Nie mamy więcej chwil Yoongi." Jego ciało oplotło ciepło, przestrzeń zagłuszyły krzyki. Wyciągnął rękę. "Przecież wrócę." Na jej twarz wkradł się uśmiech, wstał. Złapał jej rękę.

     Upadła na kolana przed ciałem. "Wrócę." Rozpłynął się i poleciał z wiatrem tworząc kolejną część nieba. "Spóźniliśmy się." Wiedzieli, że to się stanie, nigdy się nie przygotowali. Najstarszy spojrzał na dach.

Kolejne wigilie nigdy nie będą takie same.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------





secretbangtn  sto lat

Ridiculous |m.ygOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz