Gdy doktor i pani Hudson weszli do środka rozmowy i śmiechy ucichły momentalnie. Watson przywitał się krótko ruchem ręki i odpinając kurtkę dyskretnie rozejrzał po pomieszczeniu. Wszyscy zgromadzeni wbili w niego pytające spojrzenia. Zwłaszcza panna Hooper wyglądała na szczególnie zaniepokojoną.
-Hej, ludzie, co jest? Gdzie nasz geniusz?-rzucił John nie tak swobodnie jakby chciał i nie wiedząc dlaczego zajrzał dla pewności do łazienki. "Nonsens, ile ty masz lat Watson?"- zganił się w myślach.
-Właśnie w tym rzecz- zaczął z zakłopotaniem Lestrade drapiąc się po głowie- nie za bardzo wiemy, nie odbiera, nie odpisuje, na początku byliśmy pewni ,że jest z tobą.- John słysząc to otworzył szerzej oczy rozdarty między ponownym sprawdzeniem łazienki a ruszeniem jak burza do sypialni detektywa.
-Co wy wygadujecie?- wtrąciła się prędko pani Hudson stawiając tacę z ciasteczkami na stole. - Sherlock przez cały dzień nie wychodził dzisiaj z mieszkania- poprawiła materiał swojej różowej sukienki i oparła dłonie na biodrach kręcąc przecząco głową - w południe gdy zaniosłam mu herbatę siedział przy stole w kuchni. Bardzo był poirytowany, sądziłam ,że może się skłóciliście... - dokończyła smutno ostatnie słowa kierując już tylko do Johna.
-Nic z tych rzeczy- zaprzeczył krótko Watson próbując jednocześnie dodzwonić się do uciekiniera - telefon jest wyłączony - wymamrotał blednąc - to jakaś paranoja.
Molly uciekając wzrokiem po ścianach nerwowo potarła kciukiem o lampkę z winem. Nastała chwila kompletniej ciszy. Wszyscy patrzyli po sobie zdezorientowani.
-Nie ma go w sypialni?- dopytał dla pewności doktor już całkiem głupiejąc bo przecież oczywiste ,że już to sprawdzili, prawda?
-Nie sprawdzaliśmy - przyznał inspektor z zażenowaniem siadając na podłokietniku fotela Holmesa. John rzucił mu w odpowiedzi jedynie niedowierzające, zirytowane spojrzenie.
"I on ma się za inspektora śledczego? Sherlock chyba miał rację, policja w tym kraju ma spory problem"- pomyślał kąśliwie ruszając marszem pod drzwi sypialni zaginionego.
-Tom zaczął panikować ,że znajdziemy go tam martwego-wytłumaczył się Greg zrzucając całą winę na chłopaka Molly. To wzburzyło drugiego mężczyznę.
-Jestem cukiernikiem a nie policjantem! Nie przywykłem do takich widoków!
-Spotykasz się z patologiem do cholery!-uniósł się Lestrade w przenośni i dosłownie, wstając z fotela.
-Kochani, spokojnie, nerwy na nic się tu zdadzą - zaczęła uspokajać ich dobrotliwie pani Hudson trzymając w ręce nóż do krojenia ciasta. Obaj mężczyźni zamilkli dla własnego bezpieczeństwa.
W tym czasie John zapukał już kilkukrotnie do sypialni detektywa ale w odpowiedzi otrzymał jedynie głuchą ciszę. Ponowił próbę uderzając głośniej w drewniane drzwi. Nadal nic. Pozostawało tylko jedno. Chwycił z impetem za klamkę otwierając drzwi jednym zdecydowanym pchnięciem. Pokój był pusty.
"Chociaż tyle dobrego ,że nie ma w nim żadnego trupa"- rzucił gorzko Watson czując odrobinę ulgi.
Kierowany przeczuciem przystanął jeszcze na moment zauważając ,że na łóżku Sherlocka brakuje jednej poduszki. W głowie Johna zapaliła się lampka. W jednej sekundzie wymaszerował z mieszkania zostawiając zdumione towarzystwo, w drugiej otwierał już drzwi do swojego pokoju znajdującego się piętro wyżej.
Odetchnął z ulgą widząc zawinięty w jego pościel, oddychający spokojnie podłużny tobołek z wystającą w górze lokowaną czupryną.
Podszedł bliżej siadając ostrożnie na materacu. Sherlock poruszył się niespokojnie i odwrócił ku niemu obdarowując Watsona głupkowatym, sennym uśmiechem. John prychnął widząc na głowie przyjaciela stan całkowitego rozczochrania.
-Sherlock co ty wyprawiasz? Jest po dziewiątej- rzucił blondyn z udawaną powagą. Odepchnął w dal fakt ,że poniekąd jest odpowiedzialny za stan detektywa.
-Rano?- mruknął tamten podnosząc się do siadu. Rzucił mu zaczepny uśmieszek dając do zrozumienia ,że doskonale zna odpowiedź na swoje pytanie. Mimo wszystko Watson uprzejmie mu odpowiedział.
-Wieczorem idioto.
Potem szczegółowo wypyta co skłoniło detektywa do odwiedzenia jego sypialni...
-John - Sherlock zmrużył oczy, wnikliwie analizując Watsona od góry do dołu- czy to mój szal? -zapytał w końcu konspiracyjnym szeptem.
Czujny jak zawsze, nic nie umknie jego uwadze.
-Nie!- zaprzeczył nerwowo Watson szybciej niż pomyślał. Przez całą tę aferę zupełnie zapomniał rozebrać się z wierzchnich ubrań. Wstał ściągając kurtkę- to znaczy tak, w zasadzie to tak- przyznał niechętnie- spieszyłem się rano a zapowiadali przymrozek więc...
-Możesz go zachować- przerwał mu Holmes niskim, wibrującym głosem.
-Nie chcesz go z powrotem ponieważ go używałem?
-Nie chcę go z powrotem ponieważ go potrzebowałeś, chcę żebyś go nosił- odpowiedział Sherlock spokojnie i wymijając Watsona w przejściu wyszedł z pomieszczenia.
Z dudniącym w jego klatce piersiowej sercem przemknął jak wiatr do łazienki ignorując obecność gości w mieszkaniu. Po chwili do zebranych wrócił także doktor.
-Gdzie go znalazłeś?- wypaliła Molly wyglądając jakby miała się zaraz rozpłakać. W jej oczach malowała się ogromna ulga i wyrzuty sumienia jednocześnie. Przedziwny widok.
John machnął ręką bezładnie dając do zrozumienia ,że nie warto kontynuować tego tematu. Sprawa zakończona, najważniejsze ,ze detektyw się znalazł i to wystarczyło. Z resztą ta dwójka ma swoje mniej i bardziej dziwaczne sekrety i chyba niekoniecznie chcieliby je poznać.
W trakcie gdy Holmes brał prysznic, przebierał ciuchy i układał fryzurę zabawa w salonie na Baker Street zaczęła się rozkręcać.
koniec części trzeciej
(jeśli dobrze pójdzie wyjdą tego cztery części, a jeśli się nie zmieszczę to pięć)
Sherlock Holmes and John Watson (c) Sir Arthur Conan Doyle, BBC
CZYTASZ
"Sylwestrowy zawrót głowy" Johnlock
FanfictionTo historia o noworocznej zabawie przy Baker Street 221B w przypływie sylwestrowej weny. Miłej lektury. WARNING! Johnlock