Epilog Part 2

567 55 46
                                    


(uwaga-dla wrażliwych-pojawi się krótka scena romantyczna która zawiera nieco więcej niż pocałunki)


John uniósł brew przeżuwając jednocześnie kanapkę i pytająco zerknął na Sherlocka który w tej samej chwili rzucił doktorowi identyczne spojrzenie. Oboje nie wiedzieli do czego konkretnie zmierza to pytanie. Tyle ,że o ile Holmes z obojętnością wrócił niewzruszenie do swoich spraw tak Watson w wyrazie grzeczności wykazał jakiekolwiek zainteresowanie.

-Nie szczególnie. Czy coś się stało? - rzucił więc wstając po jeszcze jedną kromkę chleba. - potrzebuje w czymś Pani naszej pomocy? - dopytał przygotowując kolorową kanapkę a pod pachą ściskając wczorajszą gazetę której nie miał jeszcze okazji przeczytać.

-Oh nie, nie, kochany - zaprzeczyła szybko staruszka kładąc dłonie na swojej piersi. Obracała w palcach ozdobny, pozłacany wisiorek z kamieniem - chciałam tylko prosić was byście byli dziś grzeczni i nie zrujnowali mieszkania. Wychodzę w odwiedziny i chciałam zabrać ze sobą kawałek upieczonego wczoraj ciasta. Zostało w waszej lodówce, prawda?

-Oh, t-tak - doktor natychmiast odłożył napoczętą prasę i wstał po blachę ostrożnie podając ją kobiecie. Pani Hudson uśmiechnęła się życzliwie odbierając ciasto i przystanęła w progu mówiąc głosem przesyconym nadmierną słodyczą- proszę gdy już wywietrzycie ten nieprzyjemny zapach zamknijcie szczelnie okna, inaczej doliczę wam do czynszu mandacik za wychładzanie mi mieszkania - pogroziła im palcem z matczyną reprymendą i lekkim krokiem opuściła kuchnię wychodząc z mieszkania.

Sherlock niewzruszony skupiał uwagę na badaniach z uwagą zapisując obserwacje w małym notatniku.

-Ona mnie czasem przeraża...- rzucił pod nosem John podstawiając detektywowi pod nos talerz z sałatką i dwoma rogalikami.

Sherlock przerwał swoje zapiski. Zmarszczył brwi i obrzucił jedzenie pogardliwym spojrzeniem już zaczynając kręcić na to nosem.

-Jeśli tego nie zjesz to nie wyratują Cię już żadne pocałunki - oznajmił John. Sherlock już miał zamiar się wykłócać jednak blondyn momentalnie zakrył mu usta swoją dłonią - Mycroft również nie- dokończył zbliżając się do detektywa i z czułością sunąc wargami po jego skroni. Pod dłonią poczuł jak Sherlock łagodnieje i z powrotem zamyka usta.

Watson przyznał w duchu ,że bez wątpienia nie raz jeszcze wykorzysta ten sposób na poskramianie nieznośnego Holmesa i zadowolony wyszedł dokonując porannej toalety i przebierając się w nowo kupione ubrania. Gdy wrócił lśniący i gotowy na przygody dnia codziennego porcja Sherlocka zniknęła prawie całkowicie.

-Zadowolony? - burknął Sherlock po pewnym czasie przeżuwając ostatni kęs rogalika z miną jakby miał zaraz wszystko z siebie zwrócić.

-Bardzo - odparł John ze złośliwym uśmieszkiem wstając i zabierając detektywowi talerz z resztkami poszarpanej widelcem sałatki. Sherlock nie znał żadnej litości jeśli chodziło o pastwienie się nad jedzeniem. Zwłaszcza gdy w użyciu miał widelec.

Nadszedł tej okropny moment gdy John, jak na doktora przystało, musi wejść do salonu, dokonać oględzin jego stanu, postawić właściwą diagnozę i zając się nim jak trzeba. W końcu współlokatorowi nawet przez myśl nie przejdzie by przynajmniej mu w tym trochę pomóc. Gdy smród stracił na swej intensywności a temperatura w salonie zaczęła schodzić do zera blondyn pozamykał szczelnie wszystkie okna dla pewności wypychając je watą między ramy jak miał to w zwyczaju już poprzedniej zimy. Niechętnie chwycił za ukrytą na co dzień za regałem miotłę i zaczął zamiatać rozsypane po podłodze kolorowe papierki. Oczywiście byłoby łatwiej zrobić te porządki z użyciem odkurzacza, gdyby Pan Detektyw tknięty nudą nie rozłożył go tydzień temu na części pierwsze przekonany ,że bez problemu da radę złożyć go z powrotem.

"Sylwestrowy zawrót głowy" JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz