Słońce delikatnie świeciło na niebie, a miasto wymierało i zapadało się w ciszę. Jedynie gdzieniegdzie było słychać śmiechy i krzyki dzieci.
Piątka przyjaciółek szła koło siebie chodnikiem. Pewnym krokiem zmierzały na boisko, które znajdowało się obok liceum. O dziwno boisko było puste i przyjaciółki bez namysłu zmierzyły na trybuny.
-Gdzie siadamy? - Zapytała najniższa z nich rudowłosa dziewczyna. Ubrana była w czarne spodnie, biały t-shirt i zieloną bluzę z kapturem. Natomiast na nogach miała czarne trampki, a włosy związane w wysokiego kucyka.
-Na środku na samej górze - odpowiedziała jej średniego wzrostu brunetka, która była ubrana cała na czarno.
Po chwili wszystkie pięć siedział obok siebie. Słońce chyliło się ku zachodowi. Mimo godziny osiemnastej dzień zamieniał się w wieczór.
-Co tam? - Spytała wysoka szatynka ubrana w granatowe jeansy, biały t-shirt, skórzaną, czarną kurtkę i czarne trampki.
-Dobrze, czemu nie ma tu Gerarda? -powiedziała średniego wzrostu szatynka z grzywką. Po chwili założyła dżinsową kurtkę, która idealne pasowała do jasnej koszuli, ciemnych spodni i białych butów.
- Pewnie pali na moście z Brooksem - odpowiedziała ubrana na czarno Bonnie. Na co dziewczyna się zaśmiała.
-Proszę was nie mówicie tak na niego! Wole jak mówicie na niego Heri! - Powiedziała zdenerwowana średniego wzrostu blondynka. Miała na sobie różowy sweter i granatowe spodnie. Natomiast w ręku trzymała czarną ramoneskę.
-A co ci się nie podoba w nazwisku twojego crusha Rosalie Walker? - Spytała szatynka z grzywką.
-Bo zaraz wszyscy dowiedzą się o kogo chodzi Alexo Williams.
-Brooks idzie! - Powiedziała dość głośno rudowłosa dziewczyna.
-Hope nie żartuj sobie - opowiedziała jej Rose.
-Hope nie żartuje - poparła ją Caroline.
-Co?!
Oczy dziewczyn skierowały się na wejście na boisko które było dobrze widoczne dzięki jesiennej porze. Przez niedużą bramkę weszła grupa chłopaków. Na czele chłopków szedł średniego wzrostu chłopak w okrągłych okularach. Miał ciemne włosy związane w kucyka na czubku głowy. Ubrany był w ciemno zieloną bluzę, czarne spodnie i czarne vansy. Za nim szło dwóch chłopaków. Pierwszy był wysoki, miał czarne włosy zaczesane do tyłu, a na sobie miał bordowa bluzę, ciemne spodnie i bordowe vansy. Drugi w przeciwieństwie do pierwszego nie był wysoki miał na głowie czarną czapkę i ubrany był w deres tego samego koloru.
Pewnym krokiem szli przed siebie. Po chwili usiedli na przed ostatniej ławce trybun. Popatrzyli się na dziewczyny za nimi po czym wyjeli e-pety i zaczeli palić. Dziewczyny starały się na nich nie zwracać uwagi i wrócić do rozmowy.
-To na czym skończyliśmy? - Zapytał Caroline.
-Nie wiem, zmieńmy temat - odpowiedziała Bonnie.
Jak powiedziały tak zrobiły. Dziewczyny siedziały i rozmawiały. Starały się nie zwracać na sobie uwagi. Rose modliła się w duszy by jej koleżanki nie wymyśliły nic głupiego. Nie chciała być ośmieszona przy swoim crushu. Jej szczęście nie trwało długo. Na Lo z nikąd pojawił się pan Collins, który uczył ją Wosu. Widać było jego zmęczenie na twarzy. Musiał najwyraźniej szybko biec, usiadł na pierwszej z brzegu ławce od trybun. Chłopaki w jednej chwili schowali papierosy i udawali, że wszystko jest w porządku.
-Dzień dobry - krzyknęła Hope, a zaraz po niej Caroline, Bonnie i Alex. Rose starała się powiedzieć to cicho.
-Cześć dziewczyny - powiedział i podszedł do nich - jak w trzeciej klasie?
-Dobrze- odpowiedziała szybko Rose.
-Będzie pasek w tym roku?
-Tak, raczej tak - odpowiedziała Hope.
-No ja myśle bo to przedostatnia klasa, za rok matura - powiedział drapiąc się po brodzie. - Gdzie idziecie potem na studia?
-Jeszcze nie wiemy - tym razem odpowiedziała Alex.
Nagle zaczął dzwonić panu Collinsowi telefon albo jak wolały na niego mówić dziewczy Bassi.
-Przepraszam dziewczynki muszę odebrać -powiedział po czym odszedł.
-To było dziwne- zaczęła Caroline.
-A tam śmiesznie było - powiedziała Hope.
-Ale widziałyście jak się gapił na Rose? - Zaczęła Bonnie- Dosłownie rozbierał ją wzrokiem.
-Co?! Serio? - Powiedziała zdziwiona Rose.
-No może trochę- dodała Alex.
-Hahahahah - zaczęła się śmiać Hope.
CZYTASZ
Bo za kwiaty się nie płaci
Short Story"Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny. Choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata, nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata. Żaden dzień się nie powtórzy, nie...