-Co robisz? - Zapytał roześmiany Jack.
-Nic - odpowiedziała przestając rysować wzorki. - Daleko jeszcze?
-Już jesteśmy.
Postawił Rose na ziemi po czym zdjął jej opaskę z oczu. Przed jej oczami pojawił się piękny krajobraz.
-Jak tu ładnie - powiedziała odwracając się w stronę Brooksa, a on natomiast stał z bukietem czerwonych róż w ręku.
-Po co ci to? - Spytała wskazując na kwiaty.
-One są dla ciebie z tego co słyszałem jestem twoim crushem - powiedział i głupkowato się uśmiechnął.
-Wierzysz Amandzie?
-Wierze, a może nie - zaczął. - Wiem za to jedno. Sprawiasz, że chcę stać się lepszy. Czy umówisz się ze mną?
-Może - odparła już w duszy szczęśliwa dziewczyna.
-Oj no weź! Wiesz jak ciężko było zdobyć twój num…
Chłopak przestał gadać gdy poczuł iż Rose się do niego przytula. Było to dla niego nowością gdyż to on zawsze ją przytulał. Odwzajemnił uścisk lecz po chwili dziewczyna spróbowała się od niego oderwać ten jej na to nie pozwolił i przyciągnął jeszcze bliżej sobie. Złączył ich usta w delikatnym i czułym pocałunku.
-Czyli mam to uznać za tak? - Zapytał gdy się od siebie oderwali.
-Tak - odparła dziewczyna i znów go przytuliła, a on nie protestował. Czuł coś do niej. Coś co nie dawało mu spokoju już przez kilkanaście dni.
-Wyjdziemy gdzieś jutro? - Spytał wciąż w niego wtuloną Rose.
-Zostaw moje włosy - powiedział gdy poczuła, że chłopak się nimi bawi.
-Zostawię jak odpowiesz na moje pytanie - zaczął. - Wyjdziemy gdzieś jutro?
-A gdzie?
-Może tutaj?
-No w sumie ładnie tu - stwierdziła dziewczyna i oderwała się od chłopaka.
-To jesteśmy umówieni - powiedział uśmiechając się.
-Wracamy?- Spytała Rose.
-Jak chcesz - odpowiedział jej Jack i chwycił jej rękę.-No to do jutra! - Powiedziała dziewczyna gdy podeszli pod jej dom.
Blondynka chciała odejść ale Brooks chwycił jej nadgarstek i przyciągnął do siebie. Po czym złączył ich usta w krótkim pocałunku.
-Teraz możesz odejść.Po powrocie do domu Rose zauważyła, że jej telefon mruga. Wzięła go do ręki i zobaczyła kilkanaście nowych wiadomości.
H. Sherwood:
Rose nie uwierzysz co widziałam! Brooks niósł jakąś dziewczynę na rękach, a właściwe przerzucił ją sobie przez ramię. Ciekawe kto to był?
R. Walker:
Okej
H. Sherwood:
Nie obchodzi cię to?
R. Walker:
Wiem kto to był
H. Sherwood:
Kto?
R. Walker:
Ja
H. Sherwood:
Co?! Możesz mi to wyjaśnić?
R. Walker:
A więc…
Tak oto Rose zaczęła opowiadać jej co się stało.
H. Sherwood:
Wiedziałam, że będziecie razem
R. Walker:
Dziękuje
H. Sherwood:
O której jutro się spotykamy z Alex?
R. Walker:
O 16
H. Sherwood:
Okej
Gdy Rose miała odejść od telefonu przyszedł jej kolejny sms.
J. Brooks:
Przyjdę po ciebie o 16 bądź gotowa
R. Walker:
Przepraszam, jutro spotykam się z Hope i Alex
J. Brooks:
Pójdę z wami
R. Walker:
Nie musisz
Dziewczyna nie dostała odpowiedzi więc postanowiła zrobić sobie płatki. Gdy wróciła do pokoju z miską płatków jej telefon znów świecił.
J. Brooks:
Sorry już napisałem do Andiego.
R. Walker:
To o 16 przed basenem
J. Brooks:
Okej
Po skończonym posiłku Rose zaniosła brudne rzeczy do kuchni i wróciła do pokoju z chęcią oglądania jakiegoś filmu.
V. Howard :
Jesteś na mnie zła?
Zauważyła na wyświetlaczu telefonu lecz zignorowała tą wiadomość nie mając ochoty z nią pisać i psuć sobie humoru. Dziś odczuwała szczęście, którego nie czuła od dawna.-Gdzie idziemy? - Zapytała Rose gdy wszyscy byli już na miejscu spotkania.
-Widzę, że trybuny wolne, więc proponuję boisko - powiedziała Alex.
Reszta zgadzając się z nią podążyła dobrze znaną wszystkim drogą. Po około godzinie pobytu na boisku zauważyli idącego przez boisko Gerarda. Brunet jak zawsze ubrany był na czarno, a na głowie miał czapkę.
CZYTASZ
Bo za kwiaty się nie płaci
Short Story"Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny. Choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata, nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata. Żaden dzień się nie powtórzy, nie...