-Okej jesteśmy - powiedziała Rose i usiadła na trawie.
-Ładny widok ale jak wyjdziemy wyżej będzie ładniejszy - stwierdził Chris i zaczął wychodzić wyżej.
-Zaczekaj! - Krzyknęła blondynka i pobiegła za nim. Niestety zawadziła nogą o korzeń drzewa potknęła się i upadła na trawę.
-Hahaha - zaczął się śmiać chłopak. - Wszystko okej?
-Tak - powiedziała otrzepując się.
-Wiesz co Rose? Przepraszam cię marnujesz sobie na mnie czas.
-Ale Co się stało? - Spytała dziewczyna siadają na trawie obok chłopaka.
-Prawda jest taka, że jestem gejem. Podobasz mi się ale nic do ciebie nie czuje. Mam nadzieje, że będziemy przyjaciółmi. Wierzę w to, że gdzieś tam czeka na ciebie twój książę z bajki ale to nie ja.
-Nie rozumiem po co to wszystko?
-Spodobałaś mi się ale Luke stwierdził, że nie mogę z tobą być bo jestem gejem. Chciałem po prostu sprawdzić czy na pewno nim jestem.
Rose nic nie odpowiedziała tylko patrzyła się przed siebie, a łzy spływały po jej policzkach. Ostatnio wszystko w jej życiu się zmieniło ale czy na lepsze?
-Ejej nie płacz - powiedział po czym ją przytulił.
-Wszyscy jesteście pojebani. Luke zazdrosny o byle co, ty jesteś gejem, a Brooks.. - zastanowiła się dziewczyna. Właśnie co on takiego zrobił? - Brooks jest Brooksem.
-Kto to Brooks?
-Nie ważne - powiedziała dziewczyna wstając i odchodząc.*******
Blondyna wracała po ciężkim dniu do domu. W uszach miała słuchawki jak zwykle. Nagle usłyszała coś za krzakiem, podeszła cicho i odsunęła liście. To co zobaczyła przeraziło ją i zdziwiło. Przed oczami ujrzała Luka i Brooksa którzy się całowali. Dziewczyna chciała się po cichu wycofać ale niestety nadepnęła na gałąź, która pod jej nogą się załamała i wydała głośny trzask.
-Rose! - Krzyknął Jack gdy ujrzał dziewczynę, która szybko się odwróciła i odeszła.
-Zaczekaj wyjaśnię ci wszystko! - Krzyczał za nią Jack.
Rose biegła tak szybko, że Brooks jej o dziwno nie dogonił. Dziewczyna usiadła na ławce i postanowiła chwilę odpocząć.
-Hej Rose co się stało?
-Nic - powiedziała i podniosła wzrok na Bassiego?
Znów zaczęła uciekać, a Bassi za nią.
-Zostaw mnie!
Po chwili się przewróciła, a Bassi stanął nad nią.
-Jesteś moja….-Nie, nie, nie! - Krzyknęła budząc się Rose. - To tylko sen. Straszny sen.
Dziewczyna nie miała ochoty już spać i wstała. Ubrała różowy sweter, granatowe jeansy i białe vansy. Zjadła pośpiesznie śniadanie i wsiadła do białego Volkswagena, którym jej tata podwiózł do szkoły. Ku jej zdziwieniu nie zastała swoich przyjaciółek w szatni ani na korytarzu przed kasą. Po usłyszeniu dzwonka pod klasę podeszła pani McConnell.
-Dzień dobry - powiedziała Rose.- Gdzie reszta klasy?
-Dzień dobry - odpowiedziała jej otwierając drzwi po czym weszła do klasy, a blondynką za nią.
-Sto lat! - Krzyknęli wszyscy z jej klasy.
-Dziękuje ale to nie było potrzebne - powiedziała zdziwiona Rose.
-Ostatnio miałaś gorysz czas więc pomyśleliśmy, że coś takiego cię uszczęśliwi- wyjaśniła Hope.
-A poza tym jak ci się nie podoba to sami zjemy twój tort - dodała Alex.
Rose się lekko za śmiała i nastała dość długa chwilą gdy zaczęto jej składać życzenia. Następnie dziewczyna zdmuchnęła świeczki i każdy dostał kawałek tortu.
-Ej czemu nie ma Olivii? - Spytała Caroline.
-Chora jest.
-Szkoda ominęła ją wyżerka - odparła Alex.
Reszta lekcji minęła dziewczyną w zabójczym tempie mimo iż miały ich aż osiem. Gdy wyszły ze szkoły miały iść na pizze ale stwierdził, że tort im wystarczył. Zamiast pizzy poszły do ich ulubionej kawiarni na lody, a następnie na boisko.
Usiadły sobie na samej górze trybun i zaczęły
rozmowę.
-Co robimy? - Zapytał Aleks.
-Może zagramy w prawda czy wyzwanie - zaproponowała Bonnie, która właśnie przyszła.
-Okej, to Rose zaczyna - dodała Hope.
-No to może Alex…
Tak im minęły około dwie godziny na grach, rozmowach i śmianiu się.
-Część Rose - usłyszała czyjś głos.
CZYTASZ
Bo za kwiaty się nie płaci
Nouvelles"Nic dwa razy się nie zdarza i nie zdarzy. Z tej przyczyny zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny. Choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata, nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata. Żaden dzień się nie powtórzy, nie...