Normalność

105 11 0
                                    

Kiedy sprowadzili go z badania, po upewnieniu się, że wszystko jest w porządku, otworzył oczy, gdy wszedł do swojego pokoju.

Hoshi był tutaj, nadal siedział przy oknie. Jakby nie poruszył się o cal od jego śmierci.

Woozi przełknął ślinę w gardle. Jak mógł teraz zmierzyć się z chłopcem? Nadal miał maskę. Nie mógł kłamać.

Westchnął, jego ramiona trochę opadły. Cóż, powiedziałby prawdę. W każdym razie był już przyzwyczajony do tego.

Hoshi byłby zszokowany, a potem smutny, a potem odszedł.

I nigdy nie wróci.

Kiedy pielęgniarka wreszcie skończyła ustawiać go z powrotem na łóżku i wyszła, niezręczna cisza wtargnęła do pokoju, obaj chłopcy wpatrywali się w swoje ręce bez słowa. Różowowłosy chłopak rozchylił usta, ale za każdym razem żaden dźwięk nie wydostawałby się z jego gardła, jakby ucichł.

Hoshi był w końcu pierwszym, który przerwał milczenie "Przepraszam."

Oczy Wooziego rozszerzyły się ze zdziwienia. To był tylko szept, ale wiedział, że to nie jest wytwór jego wyobraźni. Hoshi powiedział, że jest mu przykro.

Ale dlaczego?

"Prawdopodobnie powiedziałem coś, co cię zdenerwowało odkąd uciekłeś w ten sposób ..." Zagryzł wargi, a poczucie winy jeszcze go uderzyło. "Tak bardzo mi przykro, to nie było tak na prawdę".

Po raz kolejny chory chłopiec rozchylił wargi, zamierzając coś powiedzieć. Ale drugi chłopiec nie pozwolił mu tego zrobić.

"Jesteś inny, ale w dobry sposób" - wyjaśnił wreszcie.

Coś trzasnęło w sercu Woozi'ego, gdy wyciągnął szyję w kierunku Hoshi'ego. Na początku chciał go rozśmieszyć.

To było naprawdę dobre kłamstwo.

Ale kiedy jego oczy spotkały się z tymi Hoshi'ego, mógł zobaczyć całą szczerość w nich, całą szczerość w duszy chłopca.

Hoshi nie kłamał.

"Jesteś inny, bo kiedy jestem z tobą, czuję się jak ..." Opuścił głowę, a jego usta rozbłysły rozdzierającym sercem uśmiechem. "Czuję, że mogę nie być takim dziwadłem, tak jak wciąż jest jakaś nadzieja dla mnie, być jak inni..." Nagle wstał, drapiąc się w tył głowy, a oczy wciąż odbijały cały smutek, który zagłuszał jego duszę. "Przepraszam, prawdopodobnie nie mam teraz sensu, a ty pewnie mnie nie chcesz, ponieważ jestem takim dziwakiem... I wszystko..." Odwrócił się na piętach, oczy wciąż przykleiły się do jego stóp, nie mogąc spojrzeć na chłopca w jego oczach. Już miał wybiec z pokoju, kiedy poczuł, że coś pociąga za rękaw jego koszuli.

Całe jego ciało zamarzło, gdy nie odważył się odwrócić, i usłyszał cichy chrapliwy głos szepczący pod maską.

"Nie" Nie było przerwy. Przerwa, w której nic nie słychać w pokoju, z wyjątkiem dźwięków, które opisują nienormalnie wolne bicie serca chorego chłopca. "Nie wychodź tak, jak oni wszyscy ..." Głos Woozi'ego miał w sobie coś bolesnego, coś, co rozerwało serce Hoshi'ego i zmusiło go do powrotu na swoje tory i przytulenia małego chłopca mocno do piersi. Różowowłosy chłopiec sapnął z nagłego ataku uczucia, ale wkrótce owinął sobie ręce wokół ramienia Hoshi'ego.

"Nie bądźcie jak inni, nie bądź, ponieważ wszyscy inni mnie opuścili."

Bądźmy razem dziwakami.

Może wtedy możemy razem stać się normalnymi.

***

drugi rozdział z powodu tego że tak długo tego nie było:)


Fearless Voyage • k.sy x l.jh • °translation° | zakończone |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz