[TobiIzu]Zagłębiony w tajemnicę wskrzeszenia.

152 10 1
                                    


   Zrobił coś niewybaczalnego. Dla siebie. Rzecz, której nigdy nie wybaczy sobie. Bo zrobił najgorszą możliwą z rzeczy, jaką mógł zrobić w ciągu całego swego życia. Zabił osobę, którą tak naprawdę szczerze kochał. Wiedział, że go kochał. Tak szaleńczo kochał, ale nie mógł go mieć. Był po przeciwnej stronie barykady. Barykada ta była murem tak wysokim, że nie będzie dane im się na niego wdrapać. To był mur niekończącej się wojny między ich klanami. Senju i Uchiha. Odwieczna walka, o zapomniany już dawno spór. Wir, wciągający następne pokolenia w ścieżkę morza krwi. Bezmyślnej przemocy. Braku zaufania nienawiści i zemsty. Tym są dzisiejsze czasy, w których morza trupów na polach bitew to rutyna. Szczęk uderzającej o siebie broni i zawzięta walka szczurów o przetrwanie. Bo to jest jak walka szczurów o przetrwanie. Zabijasz, by żyć jak najdłużej. Utrzymać się na tej pozycji, gdzie czujesz, oddychasz, a twe ciało nie okrywa odór śmierci jak najdłużej.
   Jednak on nie zabił go dla tej pozycji. Zrobił to, bo chciał się uwolnić od miłości do niego, która nie chciała go opuścić. Jednak po zabiciu go wcale nie czuł się lepiej. Było z nim jeszcze gorzej. Jak wcześniej często o nim myślał i nawet często śnił, to teraz jego umysł popadł w jakiś miłosny obłęd. Chciał go z powrotem. Chociaż to jego ręce były splamione, krwią ukochanego. To jego miecz zadał ostateczny cios. To był jego sąd. A teraz chciał go cofnąć. Nie ważne za jaką cenę. Chciał go ponownie zobaczyć. Jednak tym razem chciał go dotknąć, pocałować, przytulić. Pragnął by był jego. Jednak on był martwy. Prawdopodobnie go za ten czyn, iż pozbawił go życia zza zaświatów przeklinał jak tylko mógł. Nawet ta myśl, nie odwodziła tego pragnienia, żeby mieć go przy sobie.
Siedział na parapecie okna, patrząc na tarczę księżyca, która rozświetlała pobliski las. Czerwone tęczówki wydawały się zamglone, oderwane od rzeczywistości. Zatracał się w tym wszystkim. Jego emocje były jak bomba, która czekała na wybuch. Czuł niebywałą miłość do niego i rozpacz z tego haniebnego czynu, którego się podjął. To go niszczyło. Pożerało jak kwas od środka. Aż w końcu nie pozostanie mu nic jak obłęd i szaleństwo, którego jak czuł był bardzo bliski. W jego głowie kłębiło się wiele pytań. Jedne z nich pozostawały na dłużej, inne były chwilowym przebłyskiem, który jak się pojawił tak szybko znikał i on o tym nie pamiętał zaraz. Jednak były pytania, które wracały.
   Czym tak naprawdę jest śmierć? Wiele osób pewnie przez wieki zapewne zadawało sobie to pytanie. Bo kto nie chciałby znaleźć racjonalnego rozwiązania tego zjawiska? Kto by nie chciał rozwiązać tej mrocznej tajemnicy? Bo śmierć tak naprawdę jest tajemnicą. Nikt nie wie, czemu służy i jaki jest jej prawdziwy cel. Tak jak nie ma człowiek wiedzy, co dzieje się ze zmarłymi po śmierci. Oczywiście dopóki nie umrą. Bo to, że ludzie albo idą do nieba do piekła lub czyśćca to tylko ludzka próba wymyślenia, co jest po tej granicy. Jednak człowiek wciąż nie wie co tam jest, dopóty nie przyjdzie jego czas. Ludzie próbują sobie wszystko racjonalnie wyjaśniać. Jednak nawet, jak znajdą jakieś wydawało by się, że dobre wyjaśnienie tego co niezrozumiałe - to nie ważne, jakby się starali to zjawisko i tak w dużej mierze nadal będzie tajemnicą. To rzecz niezmiennego cyklu. Możemy próbować poznać różne rzeczy, jednak ona nadal będzie tajemnicą. Bo śmierci nie da się poznać jak kosmosu. Chociaż kosmos jest nadal tajemnicą, nawet jeśli ręce człowieka są w stanie go dosięgnąć. Człowiek też jest w stanie dosięgnąć śmierci, ale poświęca wtedy swe życie. Jednak on nie spisze, co tam widział. Bo to jest coś, co każdy musi poznać indywidualnie. Musisz tego posmakować sam, jak tysiące innych ludzi za i przed tobą zrobiło. Tajemnica, którą poznajesz całkiem sam. Obawiasz się jej za życia, ale jak jest po śmierci? Nie wiadome jest to mi, bo jeszcze żyję. Jednak skoro śmierć zabiera, to zawsze można spróbować odzyskać utracone ogniwo ludzkie. - niespodziewana myśl, tak donośna i kusząca wkradła się w jego umysł. Środek przeciw śmierci to nieśmiertelność lub umiejętność wskrzeszenia zmarłych. Druga opcja jest możliwa. I ty to wiesz, Tobiramo. - głosik umysłu, który podsyca do rzeczy, będących sprzecznymi z zasadami świata. Jednak jego to nie obchodziło. Wiedział, że byłby w stanie wskrzesić zmarłego. Opcja ta wydawała się bardzo obiecująca, nawet jeżeli nie mógł być pewnym, czy osoba, którą wskrzesi będzie taka sama jak za życia. Jednak jego umysł już zdążył od rozmyśleń popaść w rodzaj obłędu. Opcja oszukania na swój sposób przeznaczenia każdego człowieka - jakim jest śmierć, wydawała się nader interesująca. Bo oszukać takiego mrocznego żniwiarza - jak to ludzie ją sobie wyobrażali było nie lada wyczynem. A on był mimo wszystko człowiekiem. Kierowały nim ludzkie powody. Do tego on tak bardzo pragnął znowu go chociażby na chwilę ujrzeć. Mieć tą chwilową okazję, by spełnić swe ludzkie pragnienie, by go dotknąć. Chociaż przez moment. Dlatego też podjął decyzję. Przywróci go do życia. Zsunął się z parapetu i udał spełnić ten irracjonalny plan.Wziął potrzebne rzeczy i opuścił siedzibę klanu niezauważony. Nawet jego brat nie miał pojęcia, o tej zakazanej miłości, którą młodszy posiadł.
   Włamał się na cmentarz wrogiego klanu. Udał się prosto do celu z łopatą i workiem foliowym z ciałem na ofiarę przerzuconym przez ramię. Po kilkuminutowym, ostrożnym marszu między grobami poległych, zgarniętych przez krwawe żniwo wojny żołnierzy, którym i on był zatrzymał się we właściwym miejscu. Spojrzał na tabliczkę, gdzie widniało nazwisko i imię jego ukochanego. Izuna Uchiha. - przeczytał w myślach. Za życia nie mógł go zdobyć, więc zrobi to po jego śmierci. Zabrał się za ogołocenie grobowca. Po jakimś czasie otworzył trumnę i czując odór śmierci na chwilę się cofnął, zgorszony smrodem, zatykając nos. Przez chwilę czuł, jakby jego żołądek się skurczył, a on sam miał zaraz mieć odruch wymiotny, ale po chwili mu minęło. Znowu zbliżył się do już otwartej trumny i wyjął z niej w fazie początkowej gnicia ciało. Wyszedł z rowu i rozpoczął rytuał wskrzeszenia. Złożył odpowiednie pieczęcie i czekał. Jego serce przyśpieszyło, a podniecenie nie wiedzą, co się stanie podskoczyło. Bo nawet on nie wiedział, co się stanie.
   Oczy martwego się otworzyły. Lśniąc złowieszczym szkarłatem. Były nieboszczyk podniósł się wolno do siadu, a potem podniósł. Jednak nie był tym samym człowiekiem, co kiedyś. Chociaż miał ten sam wygląd. Jego dusza była inna. Tobirama widząc, że powstał z martwych z początku poczuł radość, jednak ta niezwykle szybko minęła. Zastąpił ją niebywały strach, który prawie, że paraliżował go. Zorientował się, że to nie ta osoba, którą pokochał. Po jego oczach było widać mrok i kryjące się w nich czyste zło. Wskrzesił nie Izunę, a jakiegoś upiora. Jednak miał nikłą nadzieję, że jednak się myli. Chciał, by oczy nieludzko złowrogie mimo wszystko, nie przesądzały o tym, iż to nie osoba, za którą tak rozpaczał jego umysł i dusza powstała.
- Izuna? - spytał, uważnie obserwując osobę, która została zabrana z części życia pozagrobowego.
Szybko się jego nadzieja rozwiała. W momencie, gdy to co przywołał roześmiało się nieludzkim, chrapliwym złowrogim śmiechem. Wiedział już, że nie ma sposobu, by go odzyskał. Popełnił błąd, posuwając się do czegoś takiego i go naprawi. Spojrzał na łopatę, która leżała przy jego prawej nodze. Ukucnął i sięgnął po nią. Zjawa obserwowała go swymi krwistoczerwonymi oczami, które zaczęły wykazywać rządzę krwi. Podniósł łopatę. Demon, czy cokolwiek to było wykrzywiło usta w szyderczym, aczkolwiek przerażającym uśmiechu. Paznokcie potwora wydłużyły się, zmieniając w szpony. Rzucił się do przodu, w stronę Senju z zamiarem zabicia. Urywany krzyk, zmieszany z upiornym zawodzeniem. Stwór wbił rękę w okolicy serca Sejnu. Zaś szaro-włosy przebił podniesioną łopatą ciało wskrzeszonej istoty w miejscu, gdzie dokładnie znajdowało się serce. Czerwone złowrogie oczy zmieniły kolor na czarny. Teraz miał przed sobą osobę, którą tak kochał. Wskrzeszony młodszy brat Madary spojrzał na osobę, z której ręki zginął i teraz to on zabijał jego. Czerwone oczy Senju, wpatrywały się w niego, przez chwilę mając w sobie iskierki radości. Z ust ciekła mu czerwona posoka.
- Tobirama, co tu...- zaczął, ale mu przerwano.
- To już nie ważne. Chciałem ci powiedzieć, że cię kocham. - wygiął zakrwawione usta w uśmiechu, po czym jego ciało runęło do przodu. Izuna spojrzał na niego w szoku i złapał, opadając na kolana. Zaczął płakać. Jednak jego ciało wskrzeszone zaczęło się rozpadać. Do samego końca przytulał martwe ciało Tobiramy, by gdy prawie zniknął powiedzieć cicho.
- Ja też cię kocham. Teraz nic nam nie przeszkodzi. Już zawsze będziemy razem.- po tych słowach jego ciało całkiem się rozsypało, a jego szczątki zostały rozniesione przez wiatr.

Naruto One shotsWhere stories live. Discover now