4.

7 6 0
                                    

Tak od tamtego momentu trudno mi zawiązać trwałą więź z kim kolwiek i kogoś poznać bez pomocy innych. I to w miejscu gdzie jest altanka.

***

Nagle zauważyłam, za Joshem albo Ernestem już sama nie wiem, jakiegoś mężczyzne bądź chłopaka.
Zrozumiałam bynajmniej że ta osoba chce mi pomóc odepchnęłam Josha a mój bohater przywalil mu lewym sierpowym. Pobiegła w stronę ulicy.
-Wsiadaj do auta i odpalaj. - krzyknął za mną tajemniczy mężczyzna.- Kluczyki w stacjce - jak poprosił tak zrobiłam usiadłam spowrotem na miejsce pasażera i czekałam już tylko na mojego wybawiciela, ale nie dałam rady i usnęłam. Na koniec usłyszałam tylko "Już cię z tąd biorę, ten h*j już Ci nic nie zrobi". I ruszyliśmy.

Nagle auto gwałtownie się zatrzymało a ja nie wiedziałam co mam robić. Obudziłam się.
-Mogę wiedzieć komu podziękować?
-Przecież mnie znasz mała.
-Mów żesz kim jesteś i skąd wiedziałeś że tam byłam?
-Jestem od ciebie starszy o trzy lata, z pochodzenia pół Polakiem pół Hiszpanem...- przerwała mu. Dlatego że chce znać jego imię a nie odrazu wszystko o nim wiedzieć.
-Nie o to mi chodzi.
-A o co?
-Jak masz na imię? Czy to tak trudno zrozumieć chce znać imię mężczyzny który mnie uratował...
-Spójrz na mnie. Znasz mnie. Widzieliśmy już się...
Co? Czy to może być...? Nieeee... Oby nie. Mam taką nadzieję... Spojrzałam na człowieka który uratował mi życie. Był to...
-Pan Fischer?
-W rzeczy samej. - odpowiedział mi i uśmiechnął się rozbrarająco.
-Ale skąd pan wiedział?
-Po pierwsze nie PAN, tylko Daniel. Po drugie widziałem jak szłaś z tym gostkiem a więc zwolniłem i poczekałem aż się oddalicie a potem powoli za wami jechałem...
-Ale dlaczego? - znowu mu przerwała.
-Znam go i to aż za dobrze...
-Skąd? - jestem za bardzo ciekawska.
-Jesteś za bardo ciekawska.
I nagle oboje zaczęliśmy się śmiać.
-To właśnie mi krąży po głowie. Hahahha. A wracając do naszej rozmowy...
-Ach tak...Chyba lubimy sobie wchodzić w zdania.
- I to bardzo - Znowu się zaśmialiśmy.
-Mam pomysł.
-Tak?
-Muszę Ci dokończyć opowiadać. A więc może wejdziesz do mnie na kawę?
-Zaraz północ prędzej browara. Hahahha. Chętnie.
-To podjedziemy jeszcze do sklepu. Żadko pije.
-Ja też.
-Czemu?
-Za bardzo nie lubię pić bo mój ojciec przez to zdradził mamę z moją byłą Bff...
-Przepraszam. - nagle posmutniał. Chyba na prawdę się przejął.
-Nic się nie stało. Nie wiedziałeś...- nie wiem czemu ale poleciała mi łezka i kolejna, i kolejna. W końcu zaczęłam płakać ale starałam się by nie zauważył. Ale cóż...
-Choć tu...- chwycił mnie rękami w tali posadził sobie na kolana i... Przytulił mnie z taką troską jakiej jeszcze nigdy nie doznała.
-Daniel...?
-Tak Jaśmin?
-Możesz mnie odwieźć do domu? Proszę...
-Niestety nie mogę tego zrobić...
-Nie rozumiem.
-Chcesz w takim stanie wracać do domu? Zostaniesz u mnie dopóki ci nie przejdzie. Zrozumiałaś?
-Tak, dziękuję.
-Za co? Za to że boję się o ciebie?
-Za to że nie zostawiłeś mnie na lodzie...
-Już mi tu nie miałcz. Trzeba kupić browary.
-I chipsy. A ty nie będziesz mi rozkazywać. Miał miał. Ahahahahh.
-Hahah.

W mieszkaniu Daniela

-A więc tu mieszkasz?- powiedziałam z zachwytem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-A więc tu mieszkasz?- powiedziałam z zachwytem.
-A co podoba Ci się?
-I to jak!
-Miszkanie tylko wynajmuje. Normalnie mam dom. Mieszkam z siostrą i moim przyjacielem a jej chłopakiem.
-To dlaczego wynajmujesz mieszkanie? Chcesz im dać przestrzeni czy co?
-Mój dom jest około 2 godziny jazdy z tąd.
-I dostałeś tu pracę dlatego wynajmujesz mieszkanie?
-Dokładnie tak.
-Dobra to co...
-Jak zaraz się nie napoje to zwariuje! Hahahahah.
-Ahahhhah. - otworzył nam po broważe.
-Za uratowanie mi życia. Do dna. - stuknęliśmy się i łyknęliśmy.
-Eeej...
-Co?
-Włącz netflixa.
-A co chcesz oglądać?
-Nie wiem. Coś fajnego.
-To mi powiedziałaś. - powiedział z irytacją w głosie.
-Jakaś komedia?
-Mam pomysł.
-Jaki?
-Potańczymy a później obejrzymy co zechcesz.
-Muszę się zastanowić... Hahahahah.
-Hahaha.
-Zgadzam się. Tylko od razu mówię nie umiem tańczyć.
-To ja cie nauczę. - włączył muzykę i podszedł.
-Wczuj się w rytm. - szepnął mi do ucha a ja nagle się zczerwieniłam. No nie albo mi się wydaje albo właśnie zakochuje się w nauczycielu. Tylko nie to.
-Pokaż mi jak - słowa ze mnie płynęły,a ja nawet nie wiem co robię. Podszedł do mnie od tyłu położył ręce na moje biodra i zaczął nimi kręcić. Zadrżałam.
-Nie bój się. Nic ci nie zrobię.
-Dobrą już czaje. - okreciłam się szybko i położyłam mu jedna rękę na klatce piersiowej a drugą zawiesiłam na szyję. On mnie przyciągnął bliżej siebie. Tak że nasze oddech się łączyły w jeden i położył mi ręce na biodrach. Spodobało mi się nie wiem dlaczego. Nie panuje nad sobą zaczęliśmy tańczyć. On rękami nadawał mojemu ciału rytma, kołysząc rękami na moich biodrach. A ja jeździłam rękami na jego klatce piersiowej, szyji i twarzy. Muszę przestać bo to się zaraz źle skończy. Na szczęście muzyka się skończyła i zmieniła na wolniejsza. Złączyłam ręce na za jego szyją i położyłam głowę na jego piersi. On złączył ręce nad moimi posladkami. Tanczylismy wolnego, ale nie było nam to długo dane. Jego telefon nagle zadzwonił. Zauważył że zaraz zasnę więc podniósł mnie i zaniusł na łóżko. Po czym poszedł sprawdzić kto nam przeszkadza.

W momencie gdy zasypiałam usłyszałam głośny płacz. Poszłam do źródła dźwięku - do salonu. Daniel... On... Płakał?
-Daniel... - okrecił się w moją stronę i zauważyłam jego zapłakaną ale wciąż przystojną twarz.
-Co... Co się sta-stało...? - zaczęłam się jąkać, ale staram się nie pogorszyć sprawy. Musiało się coś stać... A ja prędzej czy później się dowiem... Nawet jeżeli będę musiała go błagać i prosić to się nie poddam.
-J-Jaa... Mu-sz-Muszę...
-Daniel co s-się stało...?
-Ja musz-muszę jechać do... Do... Do... Muszę jechać do ojca... - wybuchnął jeszcze większym płaczem, a ja podeszłam do niego i go mocno przytuliłam. Wtulił się we mnie nie puszczał długo, dopóki się nie uspokoił.

-Co się stało? Czemu musisz jechać?
-Nie ważne po prostu muszę jechać... - zaczął zbierać różne rzeczy.
-Teraz? A co z naszym wieczorem?
-Niestety musimy go przełożyć. Przepraszam.
-Dochodzi 2 w nocy a ty chcesz sam gdzieś jechać?
-Tak. Ty tu zostajesz i idziesz spać a rano zamkniesz i wrócisz do siebie.
-Nie - nie wiem co mi odbiło ale chce jechać z nim poza tym chce wiedzieć co się stało! Nie zostawię go samego w takim stanie . - Ja nigdzie nie zostanę jade z tobą i koniec kropka.
-Zostaniesz tutaj bo boje się że coś ci się może stać ! Jade do ojca, do innego miasta, z 4 godz będę jechać i nie chce cie narażać na dodatkowe ryzyko !
-Dlatego właśnie pojadę ! Czy tego chcesz czy nie ! - emocje mną w pełni zawładęły ale ja tego nie chciałam nie cierpię tego uczucia...
-Zrozum mnie Jaśmin... Boję się o ciebie... - czy on ...czy jemu na mnie zależy ? Dlaczego mi to mówi ? Czy on...? Czy on się we mnie zakochał ?!
-Daniel ?
-Tak?
-Ja chce pojechać bo się o ciebie martwię !!!Nie chce żebyś coś cobie zrobił dlatego chce jechać z tobą !!! - zabrałam płaszcz i buty w biegu i wybiegłam jak najszybciej. Kierowałam się do jego auta ale stwierdziłam że wole pójść do domu niż się z nim użerać. Założyłam moje szare adidasy, jesienny płaszczyk i szaro żółty szal który jest ciepły i ogromny.

-No nie !!! Kiedyś ta moja skleroza mnie zabije !!! Zostawiłam TOREBKĘ !!! - nagle usłyszałam głóśny klakson zza moich pleców. Momentalnie się odwróciłam i zauważyłam Daniela w swoim czarnym porsche. Podeszłam do okna jego samochodu a on je otworzył...
-Wsiadaj !
-Nie, bo pewnie mnie odwiedzisz do domu i sam se pojedziesz do ojca !!
-Wsiadaj i nie gadaj !! - w końcu wsiadłam bo wiem że jeżeli nie wieszłą bym z własnej woli to zabrał by mnie siłą. A to to już za dużo!!!

Na ZawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz