push me on the edge – 7
20182509
— A jak wyniki testu z chemii?
Jungwoo zasysa powietrze do płuc tak szybko, jak tylko się da i przymyka ciężkie powieki. Tuż przed własnymi oczami widzi teraz miliony pląsających czernią barw, a jemu samemu wydaje się, że za ich sprawą może spokojnie odpłynąć. Myśli, że chciałby być teraz gdzie indziej.
Gdziekolwiek, byleby nie w tym salonie, który usnuty muzyką klasyczną sprawia wrażenie dusznej klatki, w której więziony jest niczym zwierzę na wyginięciu.
Chłopak spuszcza głowę i ugniata między palcami materiał spodni. Serce bije mu tak szybko, że trudno mu ustać, a co dopiero wydobyć z siebie choćby najkrótszy i najcichszy na całym świecie odgłos. Bijąc się jak szaleniec z własnymi myślami, schodzi z drewnianego stopnia. Zimne podłoże wysyła nieprzyjemne fale wzdłuż jego zgarbionego kręgosłupa.
Co ma teraz zrobić? Czy znajdzie coś na własną obronę, gdy poda ojcu cienki plik pogniecionych kartek z jego imieniem i nazwiskiem w lewym, górnym rogu?
— No dalej, na co czekasz? — pospiesza go i siada na jednym z dwóch drewnianych krzeseł stojących przy stole.
Młody Kim podchodzi bliżej i niepewnie zrzuca z pleców swój ciężki, nieco wytarty już plecak. Formularze testowe są już dosłownie na wyciągnięcie dłoni. Wystarczy tylko...
Dłoń siedemnastolatka dosięga suwaka i rozsuwa zamek za jednym pociągnięciem. Materiały, które dostał od swojej nauczycielki jeszcze tego samego dnia, same nasuwają mu się do wyciągnięcia. Ale nie tylko one, bo prócz kilku zeszytów i masy innych śmieci, w największej z komór znajduje się również plastikowe pudełko z nietkniętymi nawet kanapkami.
Ręka chłopaka odsuwa się od niego jak poparzona i wyciąga arkusze, które wydają się być teraz centrum zainteresowania jego mentora.
Mężczyzna sięga po nie łapczywie jeszcze zanim te pojawiają się przed nim w pełnej okazałości i wyrywa je z kurczowego uścisku bruneta, niemalże drąc je na połowę. Jego spracowane dłonie pozostawiają na krótkowłosym elektryzujące piętno.
Siwiejący już Kim zerka na pracę swojego syna i marszczy brwi. Neutralny jak dotąd wyraz jego pooranej bruzdami twarzy zmienia się nie do poznania raptem w ciągu kilku sekund, kiedy to zmęczone, zaczerwienione oczy lustrują kawałek papieru od góry do dołu.
Mężczyzna wzdycha ciężko z politowaniem i odłożywszy go na stół, przeciera twarz dłońmi. Jungwoo natomiast obserwuje to wszystko z boku, zgarbiony i obciążony jego narastającym niezadowoleniem.
— 13 punktów z 20 możliwych? — pyta nagle wyższy i zerka na niego spode łba, z wzrokiem przelewającym się wręcz z zawiedzenia.
Woo wyciera nos w rękaw białej koszuli, a jego piekące oczy skaczą z miejsca na miejsce, nie chcąc dać upustu emocjom.
— Myślałem, że już o tym rozmawialiśmy... — mówi cicho — Co się dzieje Jungwoo? Nie rozumiesz tego tematu?
Przeczy natychmiast, z wciąż opuszczoną głową.
Oczywiście, że rozumie, w końcu przygotowywał się do tego sprawdzianu dobre trzy tygodnie, a na dodatek nie sam. Z racji, że Jaemin uczęszcza do klasy wyżej, jest lepiej zapoznany z tematami, a co za tym idzie – często pomaga swojemu hubae.
Zatem dlaczego ostatnio jego oceny zaczynają się tak pogarszać?
— Usiądź.
Kim podnosi się z miejsca i wskazuje palcem krzesło, na którym ma usiąść. Sam natomiast rozpina mankiety koszuli i podciąga rękawy aż do łokci, kładąc przez nastolatkiem czysty, niepodpisany przez nikogo zeszyt z błyszcząco-błękitną okładką.
Bez słowa podnosi kilka spiętych ze sobą arkuszy i przeczesując je krótko wzrokiem, mruczy gardłowo pod nosem. Pokazuje brunetowi jedno z nierozwiązanych poprawnie przez niego zadań, przy którym nauczycielka zostawiła najwięcej swoich obiekcji. Czerwony tusz gryzie mocno w oczy.
— Spróbuj wykonać to zadanie jeszcze raz — nakazuje suchym tonem i kładzie coś do pisania na zeszycie.
Jungwoo kiwa głową i pochyla się nad kartką. Dłoń, w której trzyma ciężki, metalowy długopis drży mu niespokojnie, co nie pozostaje niezauważone przez jego mentora. Mężczyzna gryzie policzek od środka i czeka.
I czeka.
Siedemnastolatek próbuje coś napisać, cokolwiek, lecz okazuje się to dla niego niemalże tak trudne, jak odnalezienie źródła z pitną wodą pośrodku ogromnej pustyni. Dłoń drży mu coraz mocniej, palce z każdą chwilą coraz to mocniej zaciskają się na kulkowym długopisie, mało go nie łamiąc, jednak nawet pomimo, to w jego głowie nie pojawia się żadna myśl. Pustka.
Cały zalewa się zimnym potem.
— Co się dzieje? — ojciec kładzie mu rękę na ramieniu i tępo się w niego wpatruje. Bije od niego gorycz.
Chłopak próbuje coś powiedzieć, jednak żadne słowo nie chce przecisnąć się przez jego zaciśnięte usta. Mruczy więc tylko, odtwarzając w głowie jego słowa i próbuję się na nich skupić, ale w głowie aż mu huczy, a jego serce wciąż przyspiesza choć wydaje się to całkiem niemożliwe. Poddaje się.
Mężczyzna w średnim wieku wypuszcza powietrze z płuc z głośnym świstem i oddala się nieco, wycierając dłonie z niewidzialnego kurzu. Zaraz podnosi rękę i zerka na drogi, błyszczący się zegarek przewieszony przez jego owłosiony nadgarstek.
— Przepisz wszystko do zeszytu, może wtedy utrwali ci się to w pamięci — rzuca jakby od niechcenia i kieruje się schodami na górę. — Skończ to przed północą.
CZYTASZ
𝐩𝐮𝐬𝐡 𝐦𝐞 𝐨𝐧 𝐭𝐡𝐞 𝐞𝐝𝐠𝐞; ˡᵘᶜᵃˢ ᵃᶰᵈ ʲᵘᶰᵍʷᵒᵒ
Fanfic"𝒚𝒐𝒖 𝒄𝒂𝒏 𝒑𝒖𝒔𝒉 𝒎𝒆 𝒂𝒍𝒍 𝒐𝒗𝒆𝒓 𝒇𝒓𝒐𝒎 𝒕𝒉𝒆 𝒉𝒊𝒈𝒉𝒆𝒔𝒕 𝒄𝒍𝒊𝒇𝒇, 𝒃𝒖𝒕 𝒚𝒐𝒖'𝒍𝒍 𝒏𝒐𝒕 𝒇𝒐𝒓𝒈𝒆𝒕 𝒎𝒆„ czyli o chłopaku, którego uratowała deska i podziw do nienawidzącego go dupka lub o dupku, który musiał pokonać wsze...