3. Początek wspólnego życia

488 42 49
                                    

Kaneki się bał. 

Znajdował się w obcym miejscu, z wręcz palącym od bólu ciałem, bez siły na obronę i niezwykle wygłodniały. Ile to już dni nie jadł? Ostatni raz kawę z cukrem pił podczas rozmowy z Touką... Nadal pamiętał słodki smak kawy, dziewczynę z radością opowiadającą o dostaniu się na studia oraz ten wyjątkowy, kojarzący się z domem, zapach kawiarenki. 

Chłopiec na moment zapomniał o swoim położeniu. W głowie pojawiły się lekko już zapomniane i zmienione sylwetki dawnej rodziny, a myśli zaprzątnął inny lęki. Czy wszystko u nich w porządku? Są bezpieczni? Czy naprawili kawiarenkę po porwaniu? No tak. Ostatni raz widział ich tamtego dnia. Jakiś czas po zniszczeniu domu. Kiedy próbowali... Gdy tamten dach... Wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Po raz kolejny popłakał się z tęsknoty. Nie obchodziło go co się z nim stanie, ale... pragnął przed śmiercią znów spotkać przyjaciół. Sam fakt, że tak długo ich nie widział był nie do zniesienia. 

 - Już się obudziłeś? - Kaneki spojrzał w kierunku głosu. Musiał lekko przymrużyć oczy. W pokoju było ciemno, jednak sylwetkę mężczyzny oświetlało światło bijące z innego pomieszczenia.

Ken chciał przyjąć pozycję obronną, ale szybko zrozumiał, że nawet próba wstania powoduje u niego okropny ból. No tak, nadal niezasklepione rany i prawdopodobne złamania. Zapomniał, że z wycięczenia nie jest w stanie nawet się porządnie zregenerować. 

 - Nie ruszaj się - głos nieznajomego był dla niego dziwny. Zimny i nie znoszący sprzeciwu, ale jednocześnie słychać było tą niewielką nutkę zmartwienia. Czy było z nim tak źle, że nawet prawodopdobnie-jego-kat wyrażał zmartwienie?

Robiąc dwa kroki znalazł się przy dziecku i odkrył nawierzchnię, którą ten był przykryty. Dopiero wtedy Kaneki zauważył, że w sumie leżał na czymś miękkim, a sam okryty był wcześniej ciepłym kocem. Czyżby to było umilenie ostatnich godzin? Nawet jeśli, to dlaczego był cały w maziach i bandażach?

  - Dlaczego mnie opatrzyliście? - Mężczyzna wstrzymał oddech. Nie miał zbyt dużej styczności z dziećmi, ale wydawało mu się, że one na ogół są bardziej ufne i... bardziej okazują emocje, prawda? A ten chłopiec wyłącznie obserwuje go, tymi pustymi, oczami. Chłód dziecka mógł przerazić, a,e to dopiero kolejne słowa utwierdziły go w przekonaniu, że Kaneni Ken przeżył w życiu piekło. - Więc... kiedy mnie zabijecie? 

 - Nazywam się Arima Kishou i nie zabiję cię - wyjaśnił, siadając na skraju łóżka. Widział jak mały wzdryga się. - Pod moją opieką jesteś bezpieczny, więc możesz się zrelaksować.

Nie ufaj ludziom, rozbrzmiała w głowie Kanekiego pierwsza zasada ghouli, którą wpoili mu zaraz po dołączeniu do świata potworów. 

 - Podziękuję - odpowiedział, odwracając wzrok. Arima go przerażał. Już wtedy, w laboratorium czuł od niego przerażającą siłę, która go przytłaczała. 

Okularnik westchnął i podał, szklankę z wodą, której wcześniej Kaneki nie zauważył. Nadal miał mroczki przed oczami, więc jego oczom umykało wiele rzeczy, a mózg za wolno wszystko analizował.

 - Naprawdę nie mam złych intencji - Kishou przejechał wzrokiem po sylwetce poszkodowanego. Żadna z ran nie krwawiła, więc ciało powoli się regenerowało. Ta myśl trochę go uspokoiła, nie widział siebie wypełniającego papiery o śmierci półghoula, bo w końcu dopiero co wypełniłem te o "adopcji". - Wypij to, a potem trochę się prześpij.

Chłopiec postanowił wypić napój, gdyż nie miał nic do stracenia. Za kilka chwil opadł na poduszkę. Czuł się zaskakująco senny i już po chwili spał, odcinając się od rzeczywistości.

 - Czy lekki nasenne mu nie zaszkodzą?

Amon wszedł do pomieszczenia kierując się w stronę łóżka. Odgarnął kosmyki przeszkadzające dziecku w spokojnym śnie, po czym spojrzał na opiekuna półgczłowieka.

 - Bardzo niewielka dawka, chciałem tylko, aby spokojnie odpoczął - wyjaśnił - może zdąży się zregenerować przed pobudką.

 - Miejmy nadzieję, wystarczająco się nacierpiał - oderwał wzrok od Kena i podał agentowi torbę. - Jedzenie i książki dla Kanekiego. 

 - Skąd wzięliście ludzkie mięso? 

 - Z kostnicy. Wcześniej sprawdziliśmy czy miał rodzinę. Z domu dziecka, nie miał nikogo bliskiego i w dodatku zgodził się na pośmiertne wykorzystanie jego organów. 

 - Jesteście niemożliwi - stwierdził Arima jak zwykle poważnie, po czym dodał już milej: -  dziękuję, inspektorze.

 - Taka moja praca - uśmiechnął się. - To ja już pójdę.

Lecz zanim opuścił pomieszczenie zapytał:

- Czy chłopak ma nową tożsamość? Przecież po organizacji nie może latać poszukiwany półghoul.

Arima się zamyślił.

 - Haise Sasaki - stwierdził po dłuższej chwili. Uśmiechnął się. Nadając nowe imię Kanekiemu czuł się trochę, jakby był jego ojcem. Owładnęło nim, jakieś nowe uczucie, które prawdopodobnie polubi. Zawładnięty tą chwilą wpadł na kolejny pomysł. - Rozpowiedz w agencji, że jest to moje nieślubne dziecko, matka zginęła kilka dni temu. Ma to brzmieć jak plotka, więc mnie nie zawiedź.

 - Tak jest! - Amon zasalutował, a następnie lekko się uśmiechając, wyszedł.

Arima został sam ze śpiącym dzieckiem i natchniony chwilą podzielił się z nieprzytomnym chłopcem swoją myślą, której nigdy nigdy nie powinien usłyszeć.

 - Więc tak wygląda początek naszego wspólnego życia? Cieszę się i... - zaciął się, jak by bał się dokończyć zdania. 

Spojrzał jeszcze raz na dziecko, po czym zajrzał do przekazanej paczki.

- To na pewno nie jest bajka - stwierdził, po przeczytaniu tytułu jednej z książek - to na pewno mogą czytać dzieci?


####

Heeeeej? Jak życie mija? Bo u mnie to strach i zgrzytanie zębów. Technikum genialne, ale i męczące. nawet nie mam siły pisać, więc wybaczcie zwłokę.. plis...

Proszę o komentarze, nawet krytyka wywołuje u mnie radość!

Mam nadzieję, że ktoś jeszcze to czyta i do następnego,

buziaczki Dagerotypia

Ps. Mam anioła stróża dzięki, któremu poprawiłam poprzednie rozdziały (Matko, co za głupie błędy robię? Czemu nikt inny nie wytknął mi tej ignorancji?!). Dziękuję @-_Zura_-  !



Dziecko/ Tokyo GhoulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz