Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
➖➖❀➖➖
Nie dawałam rady, powoli wszystko zaczynało mnie przerastać. Mrok, który gromadził się wewnątrz mojej osoby — zaczyna pokazywać co potrafi, przeraża mnie za każdym razem kiedy tylko lekko przebije się przez barierę. Początki były słabsze, jednak teraz są ogromne, a napady żądzy mordu, zlikwidowania kogoś są trudniejsze to zniwelowania. Teraz, kiedy Jughead, Archie i inni potrzebują mojej pomocy ja po prostu walczę sama ze sobą, walczę aby nie pogrążyć się w amoku, aby nie skrzywdzić ważnych mi osób. — Na farmie będą mieli na pewno dobrze — Usłyszałam głos zadowolonej mamy. Siedziała wyprostowana w salonie i czytała gazetę. Dostrzegając mnie spojrzała z nad niej, na nosie miałam swoje okulary. Odpuściłam, nie miałam siły trzymać tutaj wszystkich uwolnionych z ośrodka, cała ta sytuacja z zakonnicami, które popełniły samobójstwo dla tej całej posranej gry. — Pewnie tak — Mruknęłam, udałam się po schodach do swojego pokoju. Będąc już w nim dostrzegam Jugg'a. Stał plecami w moją stronę, cicho podeszłam do bruneta i wtuliłam się w jego plecy. — To wszystko musi się skończyć — Przerwał ciszę, obrócił się. Złapał moja twarz w swoje duże dłonie, spojrzałam w jego oczy. Nie potrafiłam dostrzec jego uczuć, nie mam pojęcia czemu. — Już niedługo, Archie będzie mógł wrócić i wszystko będzie jak dawniej — Zaczęłam, zauważyłam jak na imię rudego przyjaciela delikatnie się marszczy. — Oby, mam wielką nadzieje — Wtuliłam się w klatkę piersiową chłopaka.
Krzyk z mojego gardła wydarł się raniąc je przy okazji. Ciągle przed oczami miałam ten obraz, był cały we krwi. Mogłam wyczuć jak cierpi, jak potrzebuje pomocy. Odgarnęłam blond kosmyki z mojego czoła, przez pot delikatnie się przykleiły. Zerknęłam na bok, Jughead spał, oddychając spokojnie. Cała w deszczach, zaczęłam go szturchać. Wybudzony, wstał gwałtownie, dostrzegając mój aktualny stan automatycznie objął mnie swoimi ramionami. — Archie — Wyszeptałam w jego szyje. Z moich oczu zaczęły lecieć słone łzy, moczyłam nimi skórę Jones'a. — Betty, co się dzieje? — Zapytał, głaszcząc mnie po głowie. Pociągnęłam nosem. — Archie, coś mu się dzieje, czuje to — Zacisnęłam dłoń, raniąc przy okazji wewnętrzna stronie dłoni. Wstał jak poparzony, nałożył na siebie swoją kurtkę. Po chwili zniknął z widoku. Wrócił, był przerażony. — Szybko, musimy ruszać — ściągnęłam brwi, zdziwiona. Bez pytań, przebrałam się. Nie wiążąc nawet kitki, nic, zostawiłam totalny chaos z włosów.